Co tu kryć, do tytułową refleksję wzbudził we mnie odcinek STC "Fairest of Them All"* przedstawiający - prawdopodobnie - śmierć
mirror Petera Kirka.
Ale od początku, bo zaczęło się to od Roddenberry'ego... Jak wiadomo Gene R. szczerze nie znosił Kirka, uważał go za przerysowaną postać, wciśniętą mu na siłę przez decydentów Desilu. I proszę bardzo... W TMP, gdy miał po raz pierwszy - i może jedyny - pełną swobodę twórczą w odniesieniu do ST, zrobił zeń nieledwie (do czasu)
main villaina filmu, który niepięknie traktuje biednego Deckera, naraża misję błyskając niekompetencją i rządząc się na przebudowanym statku. Ogólnie: wycisnął z Kirka to, co w
kirkowatości najgorsze... Tym samym poniekąd nielubianego bohatera kompromitując...
Po latach nadszedł Voyager... Ach, jak wielu fanów nienawidziło Neelixa. Do czasu Jar-Jara nie było takiej nienawiści!

I co? I Neelix zginął z rąk Tuvoka. Owszem, nie prawdziwy, a hologram, ale zawsze.
Twórcy zaś nie przepadali za postacią Harry'ego Kima. Owszem, nie mogli go uśmiercić na stałe, bo panie się w nim kochały, to rozdwoili go przynajmniej, by uśmiercić jedną z wersji

.
No i Kaśka Janeway... Jakże często krytykowano jej styl dowodzenia. I co? Też jej się dostało. I to jak! Najpierw się okazało, że za 700 lat tubylcy z Delty pamiętać ją będą jako czarno urękawiczoną psychopatkę rozprawiającą o przemocy jako
StarFleet way. Potem Braxton przez nią zwariował, a na koniec twórcy HF postawili ją ironicznie na czele temporalnego wydziału GF, opatrując rzecz adekwatnie ironicznym komentarzem.
Potem Archer. Sam przeklinałem czasem tego kapitana. I oto zginął z rąk Hoshi. Co prawda
mirrorowy, ale i tak miło było popatrzeć

.
Potem? Potem był nie jeden bohater, a cała
timeline Abramsa. Ileż fanowskich filmów powstało o jej wymazywaniu - wersję Cawley'a i słynną
składankę sam wrzucałem na
main site. Teraz coś szykują Hiert z ekipą DA.
No i Peter. Sporo fanów go zaakceptowało, ale - jak pokazują anglojęzyczne dyskusje - i on miał spory fandom negatywny, w większości byli to homofobiczni
hejterzy spod znaku
"God hates fags", ale zdarzali się i tacy, którzy akceptowali, a nawet lubili "Blood and Fire" i mówili:
"epizodyczny Peter? ok, ale samowolne dodawanie bohaterów do main cast - temu mówimy NIE" (obecnie podobnie reaguje część widowni na dr MacKennah z STC). I co? Ano widzimy w STC.
Ciekawe czy na tym koniec? A może dorzucicie jeszcze jakieś podobne przykłady?
* nawiasem mówiąc... wiecie, że jest to tytuł wzięty z jednej wersji baśni o królewnie Śnieżce?
http://en.wikipedia.org/wiki/Snow_White_(2001_film )