ParadoksParadoks:
Mnie zawsze trapiła kwestia (para/a)-militarności Gwiezdnej Floty, i może to jest jej słabością: że oficer Gwiezdnej Floty w jednej ręce trzyma fazer, a w drugiej tricorder, że jest w stanie permanentnego rozszczepienia pomiędzy etosem naukowca a żołnierza, biernego obserwatora (którego celem jest prawdziwy opis rzeczywistości) i aktywisty (którego celem jest skuteczność w ustanawianiu nowych stanów rzeczy).
Temat żelazny gdy myślimy o GF. Zauważ przy tym, że są odsłony Treka gdzie mowa jest tylko o naukowym dziedzictwie GF - cały TMP, sporo odcinków tego nieszczęsnego ENT, jak i takie, gdzie GF robi za
military - TWoK, TUC, wojenne sezony DS9.
Roddenberry w sumie sugeruje (w TMP właśnie), że GF jest odległą potomkinią NASA, Meyer (ale i niektórzy scenarzyści TOS) zakorzeniają ją raczej w tradycjach, nie US nawet, a Royal Navy.
Historie pozakanoniczne każą jej mieć raczej militarne korzenie (EarthForce w B5), ale i skończyć jako organizacja bardziej zmilitaryzowana (High Guard w AND), co ma sens o tyle, że zarówno nasze czasy są bardziej "militarne" od federacyjnych, jak i pojawienie się Borg i Dominium wymaga silniejszej militaryzacji Floty.
Można tu zresztą - bazując na wnioskach z TNG (expl. "Yesterday's Enterprise") wysnuć wniosek, że gdy czasy są pokojowe, a ona silna GF pełni głównie funkcje badawcze i dyplomatyczne, gdy zaś pojawia się zagrożenie, aspekt militarny Floty bierze górę.
Ale to takie łatanie wynikłe z róźnorodności kanonu (i nie-kanonu), dla mnie prywatnie GF jest jednak organizacją naukową i tu podzielam jej autorską wizję Roberta J. Sawyera (z powieści "Starplex"), nie do tego stopnia jednak, by uważać, że "dyrektor statku" brzmi lepiej od "kapitana"

.
(Z tym, że jeśli przyjmiemy za dobrą monetę - i potraktujemy z łopatologiczną dosłownością - wyjaśnienia Moore'a, że ST i nBSG uzupełniają się, bo jeden z tych seriali opowiada o przyszłości, a drugi o przeszłości, to od - odległych, co prawda - militarnych korzeni nie uciekniemy

.)
Paradoks:
W Treku widzieliśmy raczej dwa typy oficerów: takich jak Sisko czy Kirk i takich jak Janeway czy Spock. Picard ze swoją wszechstronnością wydaje się być wyjątkiem
Ha. I to też nie do końca. Żołnierz, wręcz żołdak

Sisko jest projektantem Defianta (a wiec inżynierem, zdolnym). Kirk bywa "kosmicznym Hornblowerem" (TWoK, większość TOS), ale i badaczem w tradycji NASA (TMP). Janeway niby jest typem naukowca (złośliwy autor linkowanej przeze mnie swego czasu
fanfiction twierdził, że kapitanem to ona została tylko dlatego, że cały
senior staff poza nią wybiło, a była "tylko" oficerem naukowym Voyagera), a z drugiej strony potrafi walczyć do końca ("Year of Hell") czy zbudować b. skuteczny sojusz o (m.in.) militarnym charakterze ("The Void"; dodajmy, że oba przywołane odcinki należą do najlepszych w VOY). Naukowiec Spock kilkakrotnie sugerował Kirkowi użycie brutalnych, ale skutecznych, rozwiązań siłowych (myślenie typowo wojskowe). Nie jest więc tak prosto i jednoznacznie.
Chociaż nie... mamy w GF jedną postać będącą typowym żołnierzem - Kirę, tyle, że: 1. jej związki z GF były raczej luźne, mimo wszystko, 2. nie wiemy ile w niej zostało z bajorańskiego partyzanta w miarę jak robiła dalszą, pozaekranową już, karierę we Flocie.
Paradoks:
chociaż i to nawet nie do końca, była zdaje się kiedyś o tym, że wcale nie był z niego taki wielki strateg nie był
Eeetam, insynuacje zawistników, manewr swojego imienia miał (wybitny, znaczy, był)

.