Odczuwając głód naprawdę Trekowego Treka

znów poszedłem za polecankami (odcinek, o którym będzie mowa, uznany został przez widownię za najlepszy w swoim sezonie, w dodatku sam Caves wyraźnie jest z niego dumy, skoro udzielając wywiadu Lane'owi mówił - wymieniając mocne punkty swojej produkcji -
"we did a 9/11 conspiracy episode"), choć swoje zrobiła też chęć przypomnienia sobie jak rozpoczęła się burzliwa znajomość McCabe'a z prezydent Videnpawl stanowiąca potem kluczowy element narracji FED1, i sięgnąłem po remasterowaną wersję HF
"Security Counsel" (dlaczego piszę o tym akurat tu jest chyba - w świetle powyższego cytatu - jasne).
Cóż, powiem wprost, góra urodziła mysz. Owszem, nakręcenie takiego odcinka było z pewnością aktem odwagi, a zarazem realizacją Trekowego posłannictwa
oddawania głosu drugiej stronie (bo po spojrzeniu na świat oczami zwolenników nazizmu - "Patterns of Force", nieznośnych konserwatystów i ksenofobów - "First Contact", i rewizjonistów historycznych - "Living Witness", tym razem możemy go oglądać - jak sam producent serii powiedział - z perspektywy zwolenników teorii spiskowych dotyczących genezy obecnych terrorystycznych zagrożeń), owszem wątek miłosny poprowadzony jest tak, by wzbudzić sympatię do istotnej postaci epizodycznej, owszem, jest tam sporo mocnych scen (za chwilę szerzej o nich), zresztą w ogóle udaje się twórcom - co nie jest w wypadku tego sortu fanprodukcji oczywiste - zbudować klimat angażujący emocjonalnie widza, ale centralne zagadnienie wybrzmiewa dziwnie słabo na tle tego jak Problemy odcinka przedstawiane bywały w kanonicznym Treku, czy w "About a Girl" chociażby, a i fabuła jest mocno przewidywalna, dlatego nie mogę dać więcej niż 2,5, może 3=/4, choć miło było obcować z ST w jego klasycznej formule (zwł. po katowaniu się DSC i humorem z ORV)*.
* Acz to, że oceniam odsłonę HF bez stosowania taryfy ulgowej też zdaje się coś o niej mówić

.
Parę zdań o fabule: Excelsior pod dowództwem Knappa przybywa udzielić pomocy jednemu ze starych światów członkowskich Federacji, który zmaga się z plagą zamachów terrorystycznych (automatycznie kojarzą się zarówno TOS, jak i The Orville, w których porządki na wchodzących w skład utopii planetach bywają mało utopijne).
Jednak - co niepokoi zwłaszcza, będącego pierwszoplanowym bohaterem tegoż epizodu, Matta McCabe'a - lokalne władze zamiast się z tego ucieszyć odmawiają współpracy. Nie z Ianem jednak takie numery, negocjując jeszcze bardziej z pozycji siły niż zazwyczaj w takich wypadkach Kirk i Sisko, a zarazem cytując stosowne paragrafy sprawniej niż Picard - Sheliakom, wymusza na miejscowej przywódczyni (Videnpawl właśnie) niechętną zgodę za przeprowadzenie niezależnego śledztwa*, śledztwo to powierza oczywiście McCabe'owi (w międzyczasie obaj odwiedzają panią prezydent, poznając przy okazji komendanta tamtejszych sił policyjnych**, i są zaszokowani - zwłaszcza Matt - skalą stosowanych procedur bezpieczeństwa - pobieranie DNA, konieczność udostępnienia przedstawicielom miejscowych sił porządkowych częstotliwości komunikatorów, wszystko to ponoć w imię walki z terroryzmem, i tak ukochanego przez tubylców świętego spokoju; wtedy też dochodzi do kolejnych zamachów).
Badanie sprawy nie idzie McCabe'owi zbyt łatwo (daje zresztą w czasie narady wyraz wynikłej z tego frustracji, słysząc od Doradcy Elbrey, że wobec tego musi po prostu zintensyfikować wysiłki) - kluczowe dowody lokalne władze zatrzymują dla siebie i utajniają, ludność sprawia wrażenie zastraszonej i zachowuje zmowę milczenia. Mimo to Mattowi udaje się zaprzyjaźnić z pułkownik miejscowych służb bezpieczeństwa, która - mimo udawania znieczulicy i powtarzania urzędowych frazesów - wydaje się szczerze przejęta losem obywateli (prowadzi poszukiwania ofiar nawet w obszarach, w jakich - według skanów - nikt nie mógł przeżyć). Otrzymuje też pomoc od Ro Nevina: wspólnie postanawiają zastosować metody białego wywiadu - zbierają oficjalne dane (np. sejsmiczne) od lokalnych instytucji naukowych, a także (jest to b. miły, zasługujący na osobną pochwałę, wątek hard SF) wysłać promy na taką odległość, by - wykorzystując limit prędkości światła i wynikłe stąd opóźnienie - dało się z nich zaobserwować zamachy w chwili, w której miały miejsce.
Zestawienie tak zdobytych informacji wskazuje - o czym obaj panowie meldują Knappowi - na to, że miejsca uderzenia - rzekomo użytych do przeprowadzenia zamachów - promów nie pokrywają z epicentrami wybuchów, co wskazuje, że gmachy rządowe wysadził ktoś od wewnątrz. Potwierdza to podejrzenia McCabe'a, że tubylcze władze pragną zastraszyć swoje społeczeństwo wymyślonym zagrożeniem, by zgodziło się na jeszcze dalej idące ograniczenia praw obywatelskich.
Matt udaje się na spotkanie ze wspomnianą pułkownik, która nie wydaje się zbyt zaszokowana, że jej przełożeni mają takie rzeczy na sumieniu. I po niedługim wahaniu decyduje się pomoc mu w rozgłoszeniu (z pomocą znajomych dziennikarzy i wolnych od inwigilacji tajnych kanałów informacyjnych) mrocznej prawdy*** (ma na to z pewnością wpływ również to, że młody oficer GF jest jej wyraźnie nieobojętny - dochodzi między nimi do pocałunku). Nie są jednak w stanie doprowadzić tych zamierzeń do końca - dziewczyna zostaje postrzelona i zostawiona na śmierć, a McCabe "porwany przez terrorystów" trafia w ręce lokalnego szefa służb porządkowych, który widząc, że został rozszyfrowany, po krótkiej próbie zachowania maskarady, ujawnia się przed McCabe'm deklarując wprost, że zamierza go zabić.
W tym momencie w kazamatach

, gdzie Matt jest przetrzymywany, materializują się Ian i Shelby (która z wyraźną przyjemnością dezintegruje strzałem z fazera towarzyszących swojemu komendantowi
bezpieczniaków) z uzbrojoną ochroną.
Chwilę później - w identyczny sposób - zjawia się tam (również z obstawą) Vindenpawl, która... ku zdumieniu oficerów GF aresztuje swojego podwładnego jako zbrodniarza (sprawiając przy tym wrażenie, że zastrasza go tak, by nie powiedział przypadkiem zbyt wiele). Pani prezydent chce jednak aresztować również Matta, któremu zarzuca prowadzenie nielegalnego śledztwa i tym samym pogwałcenie autonomii planetarnych władz. Po krótkim pojedynku na biurokratyczne formułki z Knappem i Elizabeth, wskazujcymi, że sama - choć niechętnie - zgodę na dochodzenie McCabe'a wyraziła i nigdy jej nie wycofała, a lokalnym oficerem flagowym GF jest... Ian i tylko on ma prawo osądzać postępowanie McCabe'a (co zresztą natychmiast czyni, uwalniając go na miejscu od wszelkich zarzutów) zgadza się go wypuścić, dodając jednak z furią by natychmiast wynosili się z
jej planety.
W finalnej scenie - stanowiącej fabularną klamrę z otwarciem odcinka, w którym również trenował aikido z holograficzną mistrzynią, Matt (pokazany jako źle znoszący porażki perfekcjonista) wyżywa swoje wkurzenie, że ujawnić dało się tylko część prawdy, i wściekłość z powodu śmierci (niedoszłej) ukochanej, ćwicząc sztuki walki w holodecku. Przerywa mu Ian informując, że - choć Vindenpawl ma wielu wpływowych przyjaciół - zebrane dowody zmuszą Radę Federacji do wszczęcia b. skrupulatnego śledztwa, które ma szansę odsłonić całą prawdę****. Komodor kwituje też krótko - jakże daleko odeszliśmy od czasów TOS-u i TNG, w których Picard, a zwłaszcza Kirk, znali leki na wszystkie bolączki Wszechświata - mccabe'owe samooskarżenia:
"chyba wyrosłeś z myślenia, że zdołasz wszystko przewidzieć i wszystkiemu zaradzić".
Po wyjściu dowódcy młody oficer reaktywuje program. Znów błyskawicznie przegrywa pojedynek ze złożoną z fotonów
sensei. Gdy ta każe mu podnieść się i zacząć od nowa Matt śmieje się, że w końcu udzieliła mu naprawdę wartościowej rady... i pogodniejszy już staje do kolejnej walki.
* Muszę przyznać, że jego styl negocjacji, choć pewną brutalnością zdaje się odstawać od typowej Trekowej normy, b. przypadł mi do gustu i Knapp - choć nienajlepiej grany - zaczyna awansować do czołówki moich ulubionych kapitanów Gwiezdnej Floty:

** Paraduje on w mundurze wyraźnie wzorowanym na TWoKowym (a właściwie będącym jego przeróbką). Jestem dziwnie pewien

, że chodziło o oszczędności, ale robi się z tego nawet miły smaczek - uniformy GF mają inspirujący wpływ na projektantów umundurowania służb planet członkowskich UFP.
*** Owszem, była mowa o tym, że wiadoma oficer czekała na raport z postępowania przeprowadzonego przez GF, ale taka forma upublicznienia go wydaje się formą wprowadzenia dramatu na siłę, tj. zmuszenia bohaterów przez scenarzystów by sami prosili się o kłopoty. Można było - jak sądzę - wrzucić wiadome dokumenty do planetarnych kanałów informacyjnych wprost ze statku (komputer pokładowy jednostek klasy Galaxy, a zwłaszcza Galaxy-X jest dość potężny, by dokonanie stosownego
hackingu nie powinno nastręczać trudności.
**** Trzeba dodać, że tak się nie stanie, a Vindenpawl - po tajemniczej śmierci poprzednika - zdoła się nawet wdrapać na stołek prezydenta UFP. Jak mówiłem, HF-z-przyległościami stanowią - mimo jawnego odwoływania się do roddenberry'owskich ideałów - spadkobierców DS9 w zakresie przedstawiania Federacji w sposób mniej jednoznaczny. (Zresztą czy wspomniana ambitna dama - której wątek to ciekawy materiał do dyskusji o prądach totalitaryzacyjnych w Federacji - nie jawi się bardziej skuteczną następczynią admirała Leytona po trosze...?).