Q__Trudno mi rozsądzić, czy matma powinna być obowiązkowa, czy nie.
Trzeba zauważyć, że obowiązkowa matma oznacza konieczność opanowania absolutnych podstaw. Trzeba tylko zdać wersję podstawową. A żeby zdać, trzeba zrobić... 30% z tego, co jest do zrobienia. Naprawdę, nie trzeba do tego umysłu ścisłego i nie wiadomo jak nastawionego na matematykę!
O ile pamiętam, matma w szkole zawiera również podstawy logiki. Uczy logicznego myślenia. Człowiek ze średnim wykształceniem powinien choćby wiedzieć, jaka jest różnica pomiędzy "LUB", "I" oraz "ALBO", prawda? Albo powinien wiedzieć, czym się różni implikacja od równoznaczności. Nieznajomość tych podstawowych zasad logiki prowadzi do błędów poznawczych, popełnianych codziennie przez bodaj każdego człowieka.
Warto też mieć opanowane np. podstawy statystyki. Przecież zewsząd atakuje nas się statystykami. Informacje biznesowe, sondaże, wyniki badań. Obniżki cen w sklepie. Każdy na co dzień posługuje się gotówką. Przydałoby się rozumieć podstawowe operacje arytmetyczne wykonywane na naszych pieniądzach, prawda? Umieć oszacować, ile litrów benzyny nalejemy za tyle i tyle złotych (a jeszcze niektóre stacje dają upust paru groszy na każdym litrze -- to też warto uwzględnić). Nie dać się bankom, gdy będą próbowali ukryć przed nami rzeczywiste koszta kredytu. Operacji gotówkowych wykonujemy mnóstwo i tu solidne podstawy arytmetyczne są musem, jeśli nie chcemy, by forsa przeciekała nam przez palce!
Podstawy geometrii -- obliczanie pola powierzchni, czy brakującej długości boku trójkąta -- mogą przydać się podczas malowania domu, kupowania firan, szycia, komponowania ogródka, czy planowania trasy.
Nie ma sensu wymagać za wiele, bo raczej nie można powiedzieć, by na co dzień przydawało nam się różniczkowanie (o całkowaniu nie wspominając). Całek na maturze chyba nie ma, pochodne się liczy, ale bez nich na pewno można te 30% uzyskać.
Na filmiku mówią, że dziś wszystko liczą komputery. Cóż, ja jestem programistą i jakoś nie mogę potwierdzić, by komputery faktycznie wszystko za nas robiły. Ciekawe kiedy ostatni raz ta parka coś liczyła na komputerze? Kiedy w ogóle coś liczyła? Może po prostu nigdy? Może nie wiedzą, ile paliwa będą potrzebowali na pokonanie danej trasy i ile mniej więcej potrwa jej przejechanie. Może nie wiedzą, ile tak naprawdę dają im te promocje i jak się ma oferta jednego operatora komórkowego do drugiego, po sprowadzeniu obu do wspólnego mianownika. Może nie wiedzą, ile kasy przybędzie im rocznie na tej lokacie, a ile stracą na oprocentowaniu debetu na karcie kredytowej. Może nie obchodzi ich to, że nie będą potrafili wytłumaczyć dziecku zadania domowego z matmy. Może nie mają własnej firmy, a jak mają, to prowadzą ją totalnie na pałę i niczego nawet nie szacują ani nie podliczają.
OK. Da się tak żyć? Da. Ale czy to znaczy, że można nazwać matmę nieprzydatną? Że nie byłoby lepiej, gdyby w pewnym momencie musieli wbić sobie do głowy podstawy?
Zresztą, musieć to nikt nic nie musi. Matura jest obowiązkowa. Pytanie tylko, zasługują na nią ci, co nie znają nawet samych podstaw matematyki!
I jeszcze jedna rzecz, która wg mnie jest żałosna do bólu. A słyszę ją często. To nieszczęsne stwierdzenie "Nie umie[m] matematyki -- jestem humanist0!". Nie, nie jesteś. Humanista to nie jest ktoś, kto nie umie matematyki.
JurgenHah. Z góry przepraszam za te obelgi graniczące z świętokradztwem, ale... Ja w zeszłym roku odkopałem swój STARY rower. Lepiej niż dziesięcioletni chyba. Wystarczyło w nim wymienić coś przy tylnej przerzutce. Parędziesiąt złotych. Działa. Jeździ. To wystarczy. A że nie mam najrówniejszych kół, najlżejszej ramy, że ani jeden element systemu przeniesienia napędu nie jest jakiejkolwiek rozsądnej jakości... no to co? Trochę bardziej się zmęczę. O to chodzi!
Amortyzatory, powiadasz. Nie mam z nimi problemów. Bo nie mam na pokładzie takowego urządzenia.

A jak jadę przez jakieś totalne dziury, to staję na pedałach. Mięśnie czworogłowe są jednymi z najsilniejszych mięśni w ciele człowieka. Może nie zostaliśmy stworzeni do podrzucania ciężarów -- drobniejsze od nas szympansy są w tym znacznie lepsze -- ale za to zostaliśmy stworzeni do biegania. Albo jeżdżenia na rowerze.
Chociaż OK, przyznaję. Wkurzało mnie, gdy rok temu ciągle odpadał mi jeden z pedałów. Ale już go przyczepiłem na dobre. Chyba.
No dobra, dobra! Już kończę! Przecież już na samym początku przeprosiłem! Nie bij... aaa!
Evelin SivNo proszę! Dziewczyna + sport = epic win. Szkoda, że to zjawisko jest
jeszcze rzadsze niż facet + sport (a pomyślałby kto, że to niemożliwe).