Doctor_Who
w czwartek jest puchar uefa.... a ja pisze o Lidze mistrzów.
Po za tym Korzeniowski tak dogodził kibicom ze mecze Ligi mistrzów są tylko w środy ( o wtorku chodziarz zapomniał)
sport miałby w TVP cały osobny kanał (coś jak TVP INFO)
TVP info?? jestem za, ale niech wykupi cały pakiet...
Historia piłki nożnej ma się do historii ludzkości tak oto: ledwie sto lat przeciw lat tysiącom. Jednak odbija się w niej, jak w mrowisku ze sklepu zoologicznego, całość życia społecznego. Rozumiejąc futbol, zrozumiemy człowieka jako istotę społeczną. Jego kres pozwoli przewidzieć kres ludzkości. Arche i telos. W futbolu wypełnia się filozofia.
Przyjmijmy, że piłka nożna to gra, w której dwie drużyny dążą do osiągnięcia celu (strzelenia gola) poprzez wykorzystanie dostępnej przestrzeni (boiska). Ponieważ mamy do czynienia z dwiema drużynami a dostępna przestrzeń jest ograniczona, a także cele są sobie przeciwstawne, pojawia się konflikt. Jego rozwiązaniem jest odpowiednie wykorzystanie przestrzeni oraz reakcja na działanie strony przeciwnej. Analogia jest oczywista – los społeczeństw, przynajmniej do pewnego momentu, to zmaganie się z daną im przestrzenią – naturą czy też przyrodą, jej opanowanie. To z opanowania natury, jak uczy nas Hegel w Fenomenologii ducha, wynika powstanie społeczeństwa jako takiego. Relacja człowiek (wielość ludzi) – natura jest relacją pierwotną. Jednak to nie wszystko. Jeśli bowiem wierzyć Hobbesowi, pierwotną relacją, w jakiej pozostają wobec siebie ludzie, jest antagonizm wynikający ze sprzeczności interesów, wojna wszystkich ze wszystkimi. W jej ramach dochodzi do powstawania taktycznych sojuszy – ludzie łączą się ze sobą w grupy wspólnego interesu. To, co je spaja, to wspólny, choć tymczasowy cel. Powstaje państwo. Niestety nie jedno. Niestety, gdyż państwa wchodzą ze sobą w konflikty, których polem rozstrzygnięć jest przestrzeń życia.
Pierwsze lata futbolu to odpowiednik czystej sfery tego, co ekonomiczne w rozumieniu Hegla. W tym okresie piłkarze to nikt inny jak członkowie społeczeństwa obywatelskiego, ludzie współpracujący ze sobą jedynie ze względu na wspólnotę interesu, nie łączy ich żaden czynnik nadrzędny w postaci państwa – trenera. Przestrzeń nie jest zdobywana a jedynie chaotycznie wykorzystywana. Wraz z pojawieniem się trenera (państwa), zmienia się również charakter rozgrywki / procesu dziejowego. Wczesne systemy taktyczne (“M”, “W”

odpowiadają wojnom plemiennym – celem jest szybki najazd i osiągnięcie celu przy niewielkim, a przede wszystkim przed-strategicznym wykorzystaniu przestrzeni. Prymat ataku, a zatem najazdu, którego celem nie jest osiągnięcie przewagi, zdobycie terytorium, ale pobranie daniny (zysku przy jednoczesnej stracie antagonisty) – stworzenie sytuacji bramkowej. Akcje przenoszą się z jednej strony boiska na drugą, z jednego krańca Europy na drugi, Wizygoci wypierają Gotów. Przestrzeń i jej wykorzystanie pozostają funkcją ruchu podmiotów działania, pełnią rolę drugorzędną.
Wraz z pojawieniem się Pelego i Garrinchy piłkarze przestają być sobie równi – nastaje era feudalna. Ci mniej wybitni, często zapomniani wyrobnicy, to przywiązani do określonego fragmentu boiska piłkarze – odpowiednik średniowiecznych chłopów. To tylko dzięki ich niewdzięcznej, żmudnej pracy, może królować Pele, władca futbolu, którego imię na zawsze żyć będzie w podręcznikach historii, tak jak wiecznie żywe imiona Filipa Pięknego czy Henryka IV. Przestrzeń to miejsce honorowych potyczek, jej wykorzystanie jest słabe, zboże nie rośnie na ledwo zaoranym ugorze. Religijna koncepcja rzeczywistości. Zarówno Pele, jak i średniowieczny król to wybrańcy Boga. Ich status ontologiczny jest różny od reszty społeczności, ich przeznaczeniem jest panować.
Futbol totalny i Cruyff. Każdy z zawodników jest równy, każdy może wykonywać dowolne zadania, każdy może zostać zastąpiony na swej pozycji przez innego. Początki kapitalizmu, nierozróżnialna rzesza ludzi bez ziemi i zajęcia zatrudniana w tym, co powoli zacznie się przeradzać w fabryki. Robotnik jest anonimowy, wymienialny, zastępowalny. Przestrzeń ulega powolnemu zagospodarowaniu, nikną knieje, bagna i stawy. Całe boisko służy do gry, nie ma stref mniej lub bardziej wykorzystywanych. Futbol defensywny, maksymalne wykorzystanie własnej przestrzeni, eksplozywność sił – rozwój przemysłu, handlu, kapitalizm. Poszukiwanie wolnej przestrzeni jako racji przestrzeni zajętej.
Wkraczamy w nowoczesność, historia nabiera tempa: własna przestrzeń przestaje wystarczać, potrzeba kolejnych rynków zbytu, rodzi się imperializm – przeniesienie akcji na teren przeciwnika, wykorzystanie tego, co nienasze dla osiągnięcia własnych celów, zepchnięcie do defensywy. Pojawia się podział pracy: nie każdy musi umieć wykonywać wszystko, pojawiają się specjaliści w różnych dziedzinach, eksperci. Piłkarze otrzymują ściśle i wąsko określone zadania przy coraz większej roli trenera – państwa. Wariant Aleksa Fergussona: ofensywna i żywiołowa gra, cała drużyna atakuje tak, by stłamsić przeciwnika na jego terenie – kolonializm; wariant Barcelony lub Arsene'a Wengera i Arsenalu: powolne, ale nieubłagane okupowanie przestrzeni przeciwnika tak, że jego obecność na własnej przestrzeni wydaje się niemożliwością – kapitalistyczny neokolonializm.
Kapitalizm zamyka w swoim władaniu całość dostępnej przestrzeni, zmienia się jego charakter, staje się implozywny, dąży do możliwie jak najlepszego jej wykorzystania. Chelsea, Jose Mourinho, maksymalne wykorzystanie dostępnej przestrzeni niezależnie od sytuacji – ofensywnej czy defensywnej, cała przestrzeń traktowana jako własna, maksymalizacja zagęszczenia, wykorzystywanie mediów, modyfikacja pola walki, specjalizacja, odczłowieczenie, pełen racjonalizm. Elementy społeczeństwa wymienialne pod kątem swej funkcji.
Drugi wymiar analizy: przechodzenie tego, co indywidualne i przygodne, w to, co kolektywne i racjonalne. Czas Pelego i Maradony, czas artystów futbolu, a zatem wielkich jednostek odchodzi w niepamięć. Zastępuje go czas taktyki, gdzie to, co indywidualne, podporządkowane zostaje całości. Romantyzm oddaje pola kapitalizmowi, który w miejsce realizacji jednostkowej dąży do zmaksymalizowania skuteczności. Grecy zdobywają mistrzostwo Europy, Porto zwycięża w Lidze Mistrzów. Talent przestaje wystarczać, natura zaprzęgnięta w pozytywistyczną machinę kształcenia. Dobry piłkarz to nie ten, który urodził się dobrym, ale taki, który od najmłodszych lat był na dobrego kształtowany. Rola genetyki – prezydent Olimpique Lyon Aulas zapowiada podpisanie kontraktu z synem swego najlepszego zawodnika Juninho, jeśli takowy przyjdzie na świat.
Zwycięstwo pozytywizmu: to, co naukowe, wypiera naturalność i tradycję. Pojawia się Milanlab: najnowocześniejszy na świecie zespół laboratoriów i gabinetów lekarskich pozwalający dzięki cudom przyrodoznawstwa zmusić ludzkie ciało do wysiłków do tej pory dla niego niedostępnych. To, co związane z tradycją, zostaje odrzucone w imię nauki: Niemcy rezygnują z historycznych barw (białoczarnych) i zastępują je barwami, których właściwości według psychologii odnoszą na boisku najlepszy efekt – czerwonych. Użyteczność zastępuje emblemat.
Gospodarka przestaje działać w paradygmacie narodowym, zastępuje go paradygmat międzynarodowych korporacji – spotkania reprezentacji krajowych stoją na zdecydowanie niższym poziomie niż rozgrywki klubowe, mają niższy prestiż. Decyzja o zatrudnieniu piłkarza nie jest rozważana przez pryzmat jego narodowości; podobnie jak wybór klubu, w jaki zainwestować, nie jest zależny od narodowości posiadacza kapitału, a jedynie od warunków finansowych.
Bóg umarł, powiedział Nietzsche. A zatem transcendencja znikła ze świata. Transcendencja, a zatem to, co niewytłumaczalne, ale co nadaje sens. W futbolu transcendencją jest tradycja. To ona sprawia, że mamy do czynienia z sensowną całością, że rzeczy coś znaczą. Kanarkowi to Brazylia, Niemcy przynudzają, ale zawsze wygrywają, Holendrzy grają pięknie. Jednak tradycja zostaje uśmiercona zarówno przez pieniądz, jak i przez naukę. Nadchodzi czas nihilizmu. Cóż, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: nihilizmu trzeba, by pojawił się nadczłowiek, Sokrates tańczący. Widzieliśmy go już nieraz. Jest z Brazylii i ma zbyt dużo zębów. Nadczłowiek się śmieje.