USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Różności / Urzeczywistnianie SF. Osiagnecia wspólczesnej nauki i techniki.
 Strona:  ««  1  2  ...  12  13  14  15  16  ...  33  34  »» 
Autor Wiadomość
Sh1eldeR
Użytkownik
#391 - Wysłana: 3 Cze 2009 05:36:37 - Edytowany przez: Sh1eldeR
Beyond
Ależ MS to jest wybitna firma. Niewiele znam wybitniejszych, pod pewnymi względami to nie znam chyba żadnej. Nie chodzi tu tylko o to, że MS dostarczył olbrzymiej większości domowych użytkowników komputerów (wszystkich komputerów, licząc włącznie z Macami, których jest stosunkowo niewiele) system operacyjny. To nikomu innemu się nie udało i samo sobie stanowi duże osiągnięcie.

Ale pomyśl o innych dziedzinach...
Przeglądarki -- to jeden ze słabszych punktów MS, ale i tak mają tu większość rynku. Fakt, przez wiele lat mieli ją nieuczciwie. Ale Internet Explorer na samym początku był naprawdę niezłą przeglądarką. Zresztą wygrał wojnę z Netscape Navigatorem, bo NN4 był po prostu gorszy. To Microsoft stworzył tez Ajax i parę innych technologii. IE6 nie było takie złe, gdy się pojawiło, choć pod koniec panowania było już beznadziejne. Potem jednak MS poszedł po rozum do głowy i dzisiaj ostro goni konkurencję; IE8 ma już parę innowacji, które inni zapewne będą od nich zżynać (podświetlanie URL-i, czy może grupowanie kart kolorami).

Ale weźmy inne rynki.

Gry komputerowe. MS Flight Simulator jest bezkonkurencyjny, a MS wypuściło też "parę" innych topowych gierek.

Konsole. XBox walczy z najlepszymi z branży. Liczących się konsoli jest tylko kilka i produkt Microsoftu do nich należy.

Hardware, głównie peryferia. Microsoft miał zawsze świetne joysticki (Sidewindery) i myszy (intelli mouse), konkurując z Logitechem.

Wyszukiwarki. Google wiadomo, że króluje. Za nim jest Yahoo. A trzeci... Microsoft (MSN Search, Live Search).

Mówię tu o olbrzymich rynkach z dużą konkurencją. I Microsoft zawsze jest w czołówce, najczęściej w top 3 -- a czasami wręcz dominuje.

To jest wybitna firma, jest i już. Jeśli taka firma nie jest wybitna, to nie wiem jaka jest .

Aha, jak zwykle muszę jeszcze obić sobie tyłek blachą i powiedzieć, że nie jestem jakimś fanboyem wszystkich produktów MS. Mam WinXP, ale używam też Linuksa (Slackware i SuSE). Używałem ich myszy, że tak powiem, profesjonalnie, ale ostatecznie przerzuciłem się na Logitecha. Pracuję jako webdeveloper i IE (z tą swoją popularnością i słabym silnikiem) generalnie strasznie mnie wkurza.

Mimo to nie jestem zaślepiony modą na jeżdżenie po MS ile wlezie, choć czasami sam po nich jeżdżę. Ale firmę jako taką doceniam, bo po prostu na to zasługuje. Gdybym założył firmę w 1% tak dobrą jak MS na wszystkich rynkach, to bym się naprawdę cieszył. Mówimy tu o światowej czołówce i to w wielu dziedzinach. Bardzo często w pełni zasłużonej czołówce.

edit: Co do samego interfejsu to, jak może zauważyłeś, też mam pewne wątpliwości. Czy to będzie działało? Czy nie będzie zbyt męczące? Nie wiem. Rozpoznawanie ruchów człowieka jest bardzo trudne, rozpoznawanie mowy niewiele łatwiejsze (o ile w ogóle). Obie technologie jednak od jakiegoś czasu już istnieją, więc jest szansa, że jedna z najlepszych ekip na świecie () dała radę je dopieścić. Co by nie mówić, ale Microsoft jest jedną z tych firm, które stać na rozwinięcie i dopracowanie tych technologii tak, by były użyteczne.

Produkt reklamuje się też jako coś, dzięki czemu nie trzeba będzie używać pilota od TV. Ja jednak pilotów jeszcze bym na śmietnik nie wyrzucał. Piloty obsługuje się bez wysiłku i w ciszy. Nie da się tego powiedzieć o wymachiwaniu rękami, czy wypowiadaniu komend. Na pewno czasem łatwiej by było po prostu powiedzieć, co ma zrobić nasz sprzęt multimedialny, ale np. podczas nocnego oglądania Discovery i pokrewnych kanałów lepszy chyba byłby jednak pilot.

Tak czy siak, innowacja mnie cieszy, bo na rozpoznawanie mowy czekaliśmy już naprawdę długo. Niby od dawna to już jest, ale jakoś... nigdzie tego nie ma. A jak jest, to nie bardzo działa.

(Tutaj przypomniało mi się nagranie, jakie widziałem, czy słyszałem w Internecie. Ktoś dzwonił na infolinię jakiejś dużej firmy, no i tam było rozpoznawanie mowy. Np. automat mówił, że jeśli chcemy, żeby nas połączyło z jakimś działem X, to mamy powiedzieć <coś tam>. Dzwoniący niemiłosiernie się wkurzał, bo czasami komenda nie była rozpoznawana i automat prosił go o powtórzenie, a czasami była wręcz źle interpretowana. Wyraźnie wolałby po prostu wcisnąć 5 lub 0. Ale od tego nagrania minęło już parę lat...)
Beyond
Użytkownik
#392 - Wysłana: 3 Cze 2009 07:09:39 - Edytowany przez: Beyond
Sh1eldeR

Istnieje pewien specyficzny typ mentalności. Typ ten podnieca ogrom organizacji, precyzja standardów zarządzania, wydzielanie wszystkiemu odpowiedniego miejsca, niewyobrażalna wysokość przepływów gotówkowych, jednym słowem - chodząca na naoliwionych obrotach maszyneria korporacyjna; podnieca i zaślepia do takiego stopnia, że jest to bliskie odurzeniu. Czasami się zastanawiam czy tych osób nie odurza już sam fakt, że istnieje Windows Home Edition, Windows Professional itd. że każdy ma inne pudełka, że są one różnych kolorów, że każdy ma pomyślaną odpowiednio dystrybucję, przydzielonych odpowiednio menadżerów etc. Podział, porządek, przepływ, maszyneria - Borg?

Są to najczęściej osoby młode, związane z firmami informatycznymi. Fakt, że nagle biorą udział w jakimś zarządzaniu, że uczestniczą w czymś "wielkim", bardzo szybko podbudowuje im ego i niemal zaraz zaczynają postrzegać siebie jako "biznes", jako w pewien sposób wyjątkowo ważnych, chociaż często - w istocie - są zwykłymi trybikami.

I jak przy takiej osobie skrytykujesz Microsoft, jest bardzo możliwe, że na ciebie napadnie. Sama wieszała na MS psy jeszcze rok, czy dwa lata temu, ale teraz "wie lepiej", teraz jest "specjalistą", teraz nie umie już myśleć inaczej, jak w kategoriach firmy. Napadnie na ciebie np. w ten sposób, że stwierdzi, iż co ty możesz o tym wiedzieć i w ogóle jakie prawo masz cokolwiek mówić, przecież zapewne nawet nigdy nie zapłaciłeś za system operacyjny, jesteś bezczelny itp.

Ściśle rzecz biorąc mam pełne prawo nawet gdybym na MS nie łożył złotówki, a korzystał ze wszystkich ich programów. Racje nie zależą w swojej prawdziwości lub fałszu od tego, kto je wygłasza.
Osoby te popełniają pewien specyficzny błąd, podobny błąd stoi za swoistą bezwładnością ludzi w obrębie narzuconego im systemu politycznego.

Z wąskiej perspektywy, z perspektywy wewnętrznej, PRL rzeczywiście dostarczał ludziom możliwości: dawał pracę, utrzymanie, mieszkania, opiekę zdrowotną itd. Bo zastanówmy się - bez PRL, który jest twoim państwem - nie ma państwa, tylko anarchia. Nie ma pracy, nie ma opieki zdrowotnej, nie ma mieszkań, radź sobie sam. W tym sensie jak krytykuję PRL, to kąsam rękę, która mnie karmi ie. kąsam firmę, która mi dostarcza produkty (za które może nawet - o zgrozo - nie płacę).

Żeby przełamać tę perspektywę należy spojrzeć szerzej. Przcież miast PRL-u mogłoby być inne państwo. PRL daje mi pracę, ale gdyby go nie było może miałbym lepszą, bo może lepszą zapewnia zachodni model demokracji. Trzeba wyjść poza to co jest, w kierunku tego co mogłoby być. Bo być może - chociaż to co jest względnie jest jakimś dobrem - to absolutnie jest złem, bo będąc uniemożliwia inne.

I tak samo traktuję MS. Ja nie przeczę, że firma ta może fascynować, ani, że jej produkty są czasami świetne. Rzadko spotyka się np. tak dopracowane gry jak z MS-owych stajni. I nie chodzi tutaj tylko o FS (w którego nie grałem, ale którego marka jest oczywista). Weźmy takie Age of Empires, czy Dungeon Siege (hack&slash, ale jaki uroczy i jak śmigał przy swojej - w tamtych czasach - znakomitej grafice).

XBOX-a uważam jednak za nieporozumienie - czynienie z konsol minipecetów jest niszczeniem tego co wyrażają sobą konsole: arcade'owego ducha automatów, nastawienia na czysty fun, na rozgrywkę nie tyle sugerującą rzeczywistość przez udostępnianie złożonego systemu możliwości (możliwe wolnego), co rozrywkę tworzoną przez ograniczone i często nierealistyczne systemy możliwości, ale mające styl, flow, fun, niepowtarzalną specyfikę. Nintendo - to jest obecnie jedyna licząca się firma i konsola, która nie zaprzedała się zachodniemu, teoretyzyjącemu (jakiś duch nauki opętał gry) podejściu do gier. W zachodnim RPG masz setki wolnych questów, swobodę, ale to wszystko tak naprawdę się rozłazi, bo nie ma stylu, jest swobodą pozorną (noby wolność, ale za cenę płaskości konkretnej interakcji); w RPG japońskim jesteś Chopinem, pogrążonym w fantazji własnej muzyki (dosłownie: jest taka gra) i przeżywasz opowieść. W zachodnich wyścigach masz wszystkie modele samochodów, które zachowują się jak najbardziej realistycznie i wszystkie możliwe tory jak najlepiej odwzorowane. W japońskim jeździsz Mario i strzelasz w przeciwników skorupami żółwi, ale sprawia to wrażenie takiej groteksowej jedności świata, fizyka jest tak śmieszna i rodząca takie sytuacje w multi, że grasz w to z opadem szczęki. NIe jest to fizyka realistyczna, ale fizyka mająca swoją fizjonomię, bawiąca swoją naturą, ma swoje - naznaczone niepowtarzalnym klimatem - przestrzenie stopniowego specjalizowania. Jeśli jeszcze nie miałeś okazji: ściągnij emulator Nintendo64, grę Mario Karts 64, podłącz z kumplem dwa pady do peceta i dowiedz się dlaczego wolę grać w to, niż w jakiekolwiek współczesne pecetowe wyścigi. Jak już nauczysz się jeździć na "naskoku" bokiem (naskakujesz w pewien sposób na zakręt), tak, ażeby po wyjściu z zakrętu się wsytrzelić dopalaczem, to zaczniesz rozumieć

Najlepiej chyba pojąć różnicę między duchem konsol, a duchem pc-tów na przykładzie gier piłkarskich. Fifa od zewnątrz opracowywała system w jakim chodzą piłkarze, przyznawała - jakby patrząc z góry - pewne zagrania zawodnikom i to wszystko razem miało chodzić w jakiejś sieci matematycznej. Pes skupił się na zawodniku. Oto stoi zawodnik i może ruszyć się tak, tak i tak, on sam jest zbiorem możliwości matematycznych. Zawodnik przeciwnika jest oddzielnym zbiorem możliwości w obronie. Te oddzielne możliwości i fizyka piłki, dopracowywane z częsci na część powoli zbliżają arcade do symulacji, cały czas jednak zachowując ducha zręcznościowości. Nie są to zaplanowane interakcje jak w fifie, że przy takowym, a takowym kontakcie może się wydarzyć to, to i to (co na początku rzeczywiście sprawiało wrażenie większego realizmu meczu). Konsole to wolność, ale nie pseudowolność teorii, lecz swoboda ruchu, swoboda w jakieś czasami ograniczonej przestrzeni, ale tak naturalna, że w tej przestrzeni się "rządzi", w tej przestrzeni przechodzi się z jednego ruchu w drugi, a z tego w trzeci, wchłania się w siebie możliwości kombinowania i to wszystko zawsze w jakimś niepowtarzalnym klimacie, tak że każda przestrzeń specjalizacji sprawia jakieś specyficzne wrażenia. Konsole mają coś z uroku komiksu. Jak komiks wybrały grę wolności w ograniczonej, jakby groteksowej estetyce, gdzie wszystko ejst rysowane dość wyraźną kreską, lecz chodzi o to, ażeby te możliwości wchłonąć i kombinować i że te kombinacje integrują się z wyzwaniami w absorbujące style, tak, że np. czujesz, że jakimś wczuciem w dane kombinacje, jakimś nowym wymieszaniem właśnie pewną siłę przemogłeś. O ileż to piękniejsze, niż udawanie, że wolność jest powszechna - a wiemy jak ograniczonym produktem jest z natury gra - i kończenie tym samym w nijakości. Bo co z tego, że nie muszę przchodzić questów po kolei, że mogę iść gdzie chcę, jak wszystko i tak np. sprowadza się do statystyki i to czy wygram z przeciwnikami w niewielkim stopniu zależy od tego jak zręcznie przeprowadzę atak, jak się wczuję w sytuację i jak będę płyną w jej rozwoju. Ot kliknę na przeciwnika, miecz zamacha, może tam ode mnie zależy kiedy wezmę apteczkę i czy zdążę i tyle.

Tak więc - wracając do poprzedniego wątku - MS ma swoje momenty. Ja temu wszystkiemu nie przeczę. Tylko z drugiej strony każdy nowy IE jest zazwyczaj łamany po paru minutach (nowa przeglądarka Googla trzymała się chyba ostatnio najdłużej); mimo, iż MS był dalece wcześniej na rynku wyszukiwarek, Google zmiotło go z powierzchni Ziemi. Dlaczego? Bo MS sobie olewa. Nie działa, póki nie musi, a czasami się wręcz zapomni. MS zaniża standardy.

I weź pod uwagę - przy tym wszystkim - najważniejsze. MS był pierwszy, oni mają tyle kasy i taką dominację na rynku, że to co wypuszczają jest - przy całej wspaniałości - śmieszne. MS rządzi tylko przez fakt założycielski. Stworzył system, który zdobył monopol. To sprawia, że cały rynek programów pochodnych siedzi na Microsofcie. Wyobrażasz sobie jakie to daje możliwości, jaką przewagę? MS to taki PRL właśnie. PRL którego nie da się znieść. Nie będę jak odurzony się w MS wpatrywał, bo za ich wielkość odpowiada w dużej mierze los.

To monopolista, który bardzo wiele napsuł: dołączanie własnych produktów do systemu, próby patentowania rzeczy jakich patentować nikt nie powinien, a nawet tak śmieszne rzeczy jak wymóg (kilka lat temu bodajże na Węgrzech) dla sprzedaży produktów MS w danym sklepie tego, ażeby kompy sprzedawać tylko z systemami MS; już fakt, że pisywał system tak, ażeby rozgrywać standardy jakie mu pasują, jakie są jego, a nie są tego z kim walczy itp. pominę. MS ma wszystkie asy w rękawie, liczy sobie nie wiadomo ile za tak podstawowe produkty jak Office czy OS i wydaje je - w dodatku - niedopracowane. Gdyby nie powstał taki MS, a kilka równorzędnych firm, świat byłby - jestem tego pewien - znacznie lepszy.

MS to tak jakbyś był jedynym na świecie producentem samochodów i rozgrywał rynki opon, felg, radioodbiorników, klim itd. wedle własnego uznania. Takie Google - w mojej opinii - jest znacznie zręczniejszą firmą, znacznie bardziej nastawioną na postęp (nie tylko w ramach konieczności) i znacznie bardziej przystającą do umysłowości "twórczej", niż MS. MS to Goliat. Dlatego go nie podziwiam. Dokonanie startu w odpowiednim dziejowo momencie wyznaczyło tę firmę już na zawsze jako giganta.

PS. Co się zaś tyczy samego intrefejsu. Nie zadowoli mnie takowy, póki nie będzie w pełni wygodny w grach. Bo na to czekam. Intrefejs głosowy? Ciekawe, z pewnością bym nie pogardził, ale to raczej drobne ułatwienie. Natomiast poczucie przełożenia ruchu na serię ciosów w jakimś bitewnym rpg - to musi zwalać z nóg
Sh1eldeR
Użytkownik
#393 - Wysłana: 3 Cze 2009 18:15:39
Beyond
Istnieje pewien specyficzny typ mentalności. Typ ten
Nie wiem, czy istnieje taki "typ", czy nie, ale możesz mi wyjaśnić, co to ma do rzeczy? Nie widzę tu związku z czymkolwiek. Podejrzewam, o co Ci mogło chodzić, ale wtedy byłoby to zupełnie nietrafne, więc nie chcę zakładać, że tak właśnie pomyślałeś.

XBOX-a uważam jednak za nieporozumienie - czynienie z konsol minipecetów jest niszczeniem tego co wyrażają sobą konsole: arcade'owego ducha automatów
(i dalej opisujesz, jak Twoim zdaniem powinny wyglądać konsole)

Aye, spoko, możesz mieć takie zdanie. Nie jest to jednak zdanie jedyne słuszne. Studiowałem informę i siłą rzeczy znam "parę" osób interesujących się grami, w tym nawet arcadowymi klasykami, ale znam znacznie więcej ludzi, którzy uważają Wii za... "szajs" (ew. dodając: dla dzieciaków). Rzeczywiście, gry na Wii są zupełnie inne niż na pozostałych konsolach. Dla mnie osobiście są one beznadziejne. Nie mam i nie miałem konsoli, ale gdybym kupował, na pewno nie byłoby to Wii. Wolę symulatory, czy brutalniejsze strzelanki, tudzież strategie. Tak naprawdę uważam, że do tych tytułów lepiej nadaje się PC, ale błędem jest założenie, że w takim razie konsole w stylu PS, czy XBoxa są niepotrzebne.

Jak wspomniałem, znam "paru" właścicieli tych konsol i wszyscy mają również komputer; o ile wiem, wszyscy grają również w gry na PC. Rynek gier na konsolach zdaje się jednak być większy i prężniejszy. Jest więcej tytułów. Sam fakt, że to konsola, daje producentom gier mnóstwo ułatwień. Nie muszą martwić się o hardware. Użytkownicy też -- nie muszą upgrade'ować tak często sprzętu, ani martwić się, że będą mieli mało FPS w najnowszej grze. Jak coś wychodzi powiedzmy na PS3, to chodzi dobrze na PS3 i koniec. Konsole mogą być zresztą wyspecjalizowane, jednak głównym ich zadaniem wciąż są gry. Więc to takie komputery zorientowane na gry zbudowane tak, jak nie dałoby się zbudować PC-tów.

Stąd konsole są dobrym i ciekawym środowiskiem do zwykłych gier w PC-towym stylu.

Możesz preferować gierki w rodzaju platformówek Mario-podobnych , czy te zupełnie nierealistyczne i nastawione na ciekawą zabawę z bardzo ograniczoną przemocą. Nikt Ci tego nie zabroni. Ja na pewno nie twierdzę, że to gorsze. Szczerze mówiąc jednak nie rozumiem, czemu uważasz swój wybór za "jedyny słuszny". Jak dla mnie taki Metal Gear Solid jest znacznie lepszą grą od większości tytułów na Nintendo. To zupełnie inny rodzaj rozgrywki, ale to nieprawda, że w grach na PS/XBoxa liczy się tylko grafika i że one są niegrywalne.

Wiadomo, że niektóre stare gry, czy też gry w starym, arcadowym stylu, są bardzo grywalne. Wiadomo też, że całe mnóstwo tych nowych gier z fajerwerkami graficznymi tak naprawdę jest do bani. Ale nie wszystkie. Na konsole typu PS/XB.

Nie widzę niczego złego w konsolach, które stają się swego rodzaju wyspecjalizowanymi w grach PC-tami, ale z lepszym rynkiem growym niż mają komputery desktopowe. To po prostu inna droga, ale też jest OK. Xbox oczywiście i tutaj jest w czołówce, mimo że ma "parę" wad (awaryjność!).


(o MS)
To monopolista, który bardzo wiele napsuł: dołączanie własnych produktów do systemu
W dużej części jest monopolistą, ale od razu nim nie był. Trzeba też zaznaczyć, że nie jest aż takim monopolistą jak inne firmy -- np. Apple. A to dołączanie ma też swoje plusy. Użytkownik dostaje kompa z Windowsem i tyle -- ma już zainstalowane podstawowe aplikacje (a że niektóre są strasznie lipne, to inna sprawa). Za dużo wyboru, to też nie dobrze. Zakładanie, że większy wybór da każdemu szczęście, jest błędne. Naturalnie nikt nikomu nie zabrania zainstalować sobie na Windzie Firefoksa (i olać IE), czy Photoshopa lub darmowego GIMP-a (i olać Painta ).

Gdyby nie powstał taki MS, a kilka równorzędnych firm, świat byłby - jestem tego pewien - znacznie lepszy.
Oj, wierz mi, gdy to wszystko się zaczynało, firm było dużo. Naprawdę dużo. Przetrwało ich mniej, a zwycięsko z konkurencji wyszedł właśnie Microsoft. Nie wiem skąd masz tę pewność o lepszości sztucznie wymyślonego przez Ciebie świata, ale OK -- możesz go sobie mieć.

MS ma wszystkie asy w rękawie, liczy sobie nie wiadomo ile za tak podstawowe produkty jak Office
I zapracował sobie na te asy w rękawie ciężko. I skutecznie. A Office jest przypadkiem najlepszym pakietem biurowym na świecie. Sam go nie używam, bo teraz jest strasznie drogi. Używam Open Office'a, ale pracowałem już na MS Office i ten drugi jest niestety lepszy.

Takie Google - w mojej opinii - jest znacznie zręczniejszą firmą, znacznie bardziej nastawioną na postęp
Woohooo. Google jest OGROMNE. OLBRZYMIE. Microsoft jest jeszcze większy, ale z Google jest żaden tam Dawid! Google to wielka firma i faktycznie to świetna firma, ale ma też swoje wady. Bardzo ich szanuję i uważam za najlepszą wyszukiwarkę i jednego z najlepszych twórców aplikacji webowych (sam korzystam z nich dość często) i znam ich plusy, ale pozwól, że podam Ci teraz parę ich minusów.

Słyszałeś pewnie o tym, jak podtarli się swoją maksymą "nie czyń zła" i zgodzili się na cenzurowanie wyników wyszukiwania, by móc wejść na rynek chiński. Kolejna sprawa, to obijanie sobie tyłków blachą przy niemal każdym możliwym produkcie. Mówisz o tym, że MS wypuszcza niedopracowane produkty. A Google co wymyśliło? W ogóle nie będą oficjalnie ich wypuszczali, a mimo to będą na nich zarabiali! Wiesz, że GMail jest nadal niby w wersji Beta? Wisi tak już parę lat, zmiany wprowadzają kosmetyczne, reklamy w GMailu umieścili już dawno i zarabiają na tym sporo szmalu. Ale jakby co -- to jest beta, więc nikt się nie może przyczepić, że coś tam nie działa. To zakrawa na tchórzostwo . Kolejna sprawa, to niesamowita biurokracja Google i powiązany z tym kompletny brak jakiegokolwiek smaku. Pod względem "smaku" w tych firmach, które podajemy, przoduje zdecydowanie Apple. Microsoft jest mocno w tyle, ale Google to po prostu... porażka totalna. Ich produkty są brzydkie -- nie ma w nich nic ładnego, żadnej spójności. Zero polotu. Zero artystyczności. OK, najważniejsza jest użyteczność, ale jeśli przy okazji całość wygląda bardzo dobrze, to tym lepiej (patrz: Apple; choć Apple ma tę wadę, że często rezygnuje przy okazji z istotnej funkcjonalności). W Google nic nie wygląda dobrze. Mieli naprawdę świetnego designera, Douglasa Bowmana. Wiem, bo to był jeden z moich autorytetów przez wiele lat. I co? Doug nie wytrzymał i się zwolnił, co zresztą wywołało małą burzę w społeczności. W Google każą robić badania, który z 40 odcieni niebieskiego jest bardziej skuteczny dla użytkowników. Albo czy promień zaokrąglonych rogów w przyciskach ma wynosić 4 piksele, czy może 5. W ten sposób nie da się zaprojektować niczego, co miałoby jakąkolwiek duszę.

Oprócz tego Google ma zarąbiste wymagania odnośnie pracowników na większości stanowisk, a przy tym płacą stosunkowo niewiele.

Zastosuję metodę kanapki i jeszcze raz przypomnę, że uważam Google za świetną, innowacyjną firmę. To jest moloch, ale działający bardzo sprytnie. Przewidzieli np., że Youtube rzeczywiście jest warte ponad miliard dolców i że w krótkim czasie będzie warte jeszcze więcej. No i mają legendarne podejście do pracowników -- te wszystkie "place zabaw" w miejscu pracy i różne inne rzeczy, mające dawać radochę pracownikom.

Tak się zastanawiam, że może powinienem napisać, jakie firmy ja podziwiam, jakie uważam za wzorzec, a jakich produktów używam. Bo z tego, co tu wypisuję, ktoś mógłby wyciągnąć fałszywe wnioski . Ale powstrzymam się póki co od tego, bo nie dyskutujemy tu o osobistych preferencjach... chyba?
The_D
Użytkownik
#394 - Wysłana: 3 Cze 2009 21:46:35 - Edytowany przez: The_D
Oj, wierz mi, gdy to wszystko się zaczynało, firm było dużo. Naprawdę dużo. Przetrwało ich mniej, a zwycięsko z konkurencji wyszedł właśnie Microsoft.

Trzeba też dodać, że część tych, które nie przetrwały zostały przez Microsoft kupione.

zapracował sobie na te asy w rękawie ciężko. I skutecznie. A Office jest przypadkiem najlepszym pakietem biurowym na świecie. Sam go nie używam, bo teraz jest strasznie drogi. Używam Open Office'a, ale pracowałem już na MS Office i ten drugi jest niestety lepszy.

Owszem, jest najlepszy. Ale wygrywa nie tylko jakością. Microsoft doprowadził do tego, że dla przeciętnego użytkownika word jest synonimem edytora tekstu a doc synonimem dokumentu. Niestety w urzędach państwowych również (to ostatni się zmienia, ale baardzo opornie). Pal licho jeszcze stary stary format używany w office'ach 97-2003, bo on został nieźle rozpracowany choćby przez open office, ale ile to już razy musiałem prosić ludzi żeby przysłali mi dokument jeszcze raz, ale tym razem doc a nie docx, co zwykle sprowadzało się do tłumaczenia jak krowie na miedzy co i gdzie trzeba kliknąć.
RaulC
Użytkownik
#395 - Wysłana: 3 Cze 2009 21:53:55
Owszem, jest najlepszy. Ale wygrywa nie tylko jakością.

Owszem, zwłaszcza prostotą i funkcjonalnością. Korzystam zarówno z MS jak i z Open. Niestety przy zwykłym kopiowaniu już Open ma problemy z formatowaniem stron a jak w kopiowanym tekście są tabelki to kaplica - połowy takiej tabelki już nie widać. W MS Wordzie można nawet wkopiować tabelkę w tabelkę i sobie radzi. Open niestety ma problemy. Niestety trudno pracować na czymś co ma zbyt wiele wad a do tego się wiesza.
Sh1eldeR
Użytkownik
#396 - Wysłana: 3 Cze 2009 22:12:11 - Edytowany przez: Sh1eldeR
The_D
Ten sam problem z docx mam. To oczywiście nie jest wina OpenOffice'a, że MS nie publikuje swojego (zapewne zaśmieconego) standardu.

To mi się akurat nie podoba, bo jestem za tym, żeby możliwie najwięcej rzeczy robić open source. Nie trzeba zaraz upubliczniać całego kodu źródłowego, ale chociaż udokumentować API (czyli w zasadzie je zdefiniować, bo nieudokumentowane API to nie API ), czy format danych.

RaulC
I znowu muszę powiedzieć, że też to przerabiałem. A najgorzej to mi się robiło prezentacje w Impressie. Pamiętam, że w całym departamencie firmy, w której pracowałem, nikt nie wiedział, jak zmienić jedną rzecz związaną z tłem slajdów . Doszedłem do tego dopiero przy innej okazji, tworząc prezentację na seminarium.

***

Przy okazji Office'a warto wspomnieć, że to Microsoft wymyślił -- teraz cokolwiek słynny -- interfejs zwany wstęgą (Ribbon). Osobiście za wiele z niej nie korzystałem i póki co nie do końca ją ogarniam, ale guru usability Jakob Nielsen uznał ją za jeden z najlepszych interfejsów ubiegłego roku (sekcja "Office 2007 Ribbon Sees Fast Uptake").

edit:
Kolejny interfejs pokazany niedawno na E3, tym razem stworzony przez Sony:

http://www.youtube.com/watch?v=qiX-26VL4bM

Również związany z wyłapywaniem ruchu. Prostszy niż namierzanie ciała i dowolnych przedmiotów, ale przez to powinien być bardziej niezawodny. Wg niektórych jest nawet lepszy od tego, co pokazał Microsoft. IMO na pewno jest bliższy wprowadzenia.
Beyond
Użytkownik
#397 - Wysłana: 6 Cze 2009 11:43:34 - Edytowany przez: Beyond
Sh1eldeR


Nie wiem, czy istnieje taki "typ", czy nie, ale możesz mi wyjaśnić, co to ma do rzeczy?

Na pewno nie miałem na myśli tego, że Ty należysz do tego typu mentalności. Co to ma do rzeczy? Jest dobrym wstępem do rozwinięcia wątku MS, jako wszechfirmy, molocha na którym siedzi niesamowita ilość rynków pochodnych.

Bo jakkolwiek ocenia się MS jako twórcę oprogramowania i to czy sobie zasłużył, czy nie zasłużył na ten sukces, nie zmienia podstawowego faktu. Fakt ten nie jest żadnym jedynie słusznym podejściem, lecz czymś całkowicie obiektywnym. Faktem tym jest, że z czysto ekonomicznego punktu widzenia firma która właściwie zajmuje cały rynek i na której siedzi mnóstwo ryknków pochodnych jest złem.

Z tej perspektywy nie można sobie na takie wygody zasłużyć. Ja przecież nie twierdzę - jak niektórzy - że Gates jest jakimś demonem, który wszystko sobie zaplanował i chce rządzić światem. Ja twierdzę, że sukces MS jest - czysto dziejowo - demoniczny.

Żeby to lepiej ująć: nie chodzi o to, że oni nie mieli konkurencji i nie musieli pracować na swój sukces, nie chodzi o to, że MS zdominował rynek bez żadnej walki, chodzi o to, że w momencie w którym wygrał, stał się niepokonany. Tysiące firm prowadzi co dzień walkę z konkurencją, niektóre wygrywają - te firmy często wykazują nie mniejsze kompetencje, niż MS w początkach - ale nagrodą w tej konkurencji nie jest wszechwładza ie. sukces MS chociaż wypracowany jest nieprzystający do włożonej pracy. Jeśli chcesz porównania to wyobraź sobie, że ktoś jako pierwszy wymyślił i opatentował papier, albo książkę (jako nośnik).

Wciąż nie rozumiem dlaczego racjonalne rozumowanie przeprowadzone z szerszej perspektywy, niż perspektywa konsumenta (zadowolenia z produktu) czy perspektywa kompetencji bzinesowej (jej podziwu), jest uważana za przyjęcie czegoś za jedynie słuszne. Czyżby mimo wszystko mój wstęp nieopatrznie ujmował coś z Twojego podejścia?
_____________

Spójrzmy zresztą na to, co napisałeś o konsolach - otrzymujemy dokładnie takie samo spojrzenie ze zbyt wąskiej perspektywy. Ja nie mam jedynie słusznej racji - stwierdzam rzecz obiektywną: wielość stylów jest zawsze lepsza od tych stylów ograniczenia. I dla konsumenta - każdy może wybrać to co lubi; i całkowicie już filozoficznie - jako pewne bogactwo kulturowe. Więc źle jest jeśli konsole stają minipecetami, tracą charakter.

Jeszcze parę rzeczy:

MSG jest grą z ducha arcadeo'wą - bo mi nie chodziło o same chodzone bijatyki, czy latanie kosmicznym stateczkiem. Sens tego co rozumiem przez tego ducha starałem się przybliżyć. I dlatego jest grą tak dobrą i inną, niż pc-towe symulacje w rodzaju Rainbow 6. W MSG to co można nazwać realizmem, jest podporządkowane stylowi, to nie jest nagi realizm (zresztą ten w MSG jest ograniczony), lecz realizm w pewnej konwencji, realizm właśnie w pewnym sensie "komiksowy".

Po drugie - gry na najnowszych konsolach właśnie potrafią się ciąć. Właśnie już pojawiają się patche, a nawet wydaje się gry celowo zubożone, a jak chcesz poznać np. epilog historii, to dokupujesz, jak chcesz mieć zbroje dla konia - dokupujesz. Konsekwencja wejścia konsol do sieci, rozbudowy oprogramowania systemowego, działania na podzespołach wziętych żywcem z pc-tów, stopniowego upecetowiania gatunków gier konsolowych.

Po trzecie - miast pisać bajki o cukierokowych grach dla dzieci czy dziadków (bo takie wrażenie odniosłem), ściągnij polecane przeze mnie Mario Kart 64 i zagraj. To nie jest gra dla dzieci - to tzw. party game tzn. coś doskonałego do czystej zabawy w parę osób przy piwku. Większość tych co twierdzi, że woli złożone strategie na pc-tach itp. ulega zwykłej kulturowej propagandzie - sam niegdyś twierdziłem dokładnie to samo. To nie chodzi o to, że Ty wolisz strategie - Ty nie chcesz siebie postrzegać jako grającego w Mario Kart. To moje zdanie - nie "jedynie słuszne", opinia. To się rozgrywa na takim mniej więcej poziomie: mój poziom to coś wyżej, niż strzelanie z zółwich skorup jeżdząc komiksowym hydraulikiem (co jest absurdalnym wręcz niezrozumieniem istoty). I - tak na marginesie - złożone strategie sam lubię.

Z wad Googla zdaję sobie sprawę. Cześć jest wizerunkową rozgrywką i niczym więcej: lepiej w ogóle zejść z rynku, czy zgodzić się na cenzurę? Zastanów się - bo oskarżanie tutaj Googla jest absurdem. To myślenie magiczne - kalasz się przez kontakt z czymś złym. Jak nie ty ocenzurujesz, to znikniesz, a ocenzuruje kto inny. Chociaż w sumie można dyskutować, czy przyuczenie w cenzurze nie staje się okazją do cenzury. Inna sprawa, że kiedyś coś chyba wynikło, że Google zgadzał się udostępniać dane internautów, którzy pisali coś niezgodnie z chińskimi władzami, ale to chyba plotka, bo Google nawet sprzeciwiał się wyrokom sądowym w ramach chronienia prywatności użytkowników.

Przede wszystkim w sprawie Googla chodziło mi o dwie rzeczy: o swobodę, wspomaganie czystej kreatywności wśród pracowników. A dwa - że Google zagrało na nosie gigantów, którzy siedzieli po rynkach od wielu, wielu lat, ale byli na tyle leniwi, że nie zauważyli jak im pod nosem wyrósł kolejny gigant. I to mogę nazwać sukcesem zasłużonym. W każdym razie - nie jest to sukces tak dziejowo demoniczny, jak ten MS. Co do wyliczania pikseli itp. - jakoś to właśnie Google ma stylowe logo zmieniane w związku z ważnymi kulturowymi rocznicami, czy wydarzeniami. Więc jakoś tam gdzie ponoć ten zawijas w pikselach mierzą jakoś graficy są właśnie twórczy i stylowi. A jeśli chcesz stwierdzić, że te loga ch warte, to powiem dlaczego one dla mnie są ciekawe: bo przez abstrakcję doskonale ujmują sens np. takiej właśnie rocznicy; poszczególny element jest pojęciem, a razem tworzą związek, który można nazwać komentarzem. Czasami uda się im to wręcz tak, że rocznica staje się "geometrią", wiszeniem pewnych elementów w stosunku do siebie. Nie zawsze, ale bywa.
Beyond
Użytkownik
#398 - Wysłana: 6 Cze 2009 12:02:01 - Edytowany przez: Beyond
PS. I nie wmawiaj mi, że ja coś uważam za jedynie słuszne. Jeśli coś uważam za słuszne, to za takie będę to uważał. Pisanie wtedy, że ja uważam coś za jedynie słuszne, jest skandaliczne. Próbujesz bowiem ustawiać swoje poglądy jako przemyślane i trafne, w przeciwieństwie do moich. De facto z nimi nie dyskutujesz - w ogóle nie ująłeś tych sensów jakie starałem się przekazać, mówiłeś na zupełnie innym poziomie, w zupełnie innych perspektywach - odmienność perspektywy nazywając poglądami jedynie słusznymi. Naprawdę fakt, że np. wymienisz więcej nazw itp. nie czyni Twojej wypowiedzi wcale bardziej uzasadnioną, bardziej konkretną, empirycznie podbudowaną. Czasami bowiem chodzi nie tyle o pojedyncze fakty, ale o spojrzenie od innej strony, o ich intepretację.

Moje poglądy nie są jedynie słuszne. Po prostu z pewnej perspektywy - tak jak ja to widzę - zachodzą pewne fakty. Faktem jest, że MS jakby opatentował ideę systemu operacyjnego - nie prawnie, dziejowo. Faktem jest, że OS to rzecz najbardziej podstawowa w dziedzinie softu (nie licząc jakichś BIOSÓW itp.). Faktem jest, że inny soft musi działać na OS. Faktem jest, że niemal cały soft jest pisany na OS MS. Faktem jest, że brak konkurencji zawyża ceny. Faktem jest, że ten gorszy, ale jednak działający i skuteczny, Open Office dało się napisać darmowo (jak przy tym wyglądają absurdalne ceny MS? szczególnie, że przy takim majątku napisać dla nich taki program to pikuś, a rok za rokiem wmawiają w ludzi nowe wersje, często nie różniące się niczym istotnym, ale wiadomo - nowe, więc firmy się przestawiają, a jak się leniwią to np. zmienimy standard pliku i rozszerzenie i jesteśmy całkowicie bezkarni, zresztą wciśniemy np. półprawdę, że to roszerzenie np. zapewnia lepszą kompresję; co z tego, że dyski i łącza rozwijają się w takim tempie, że ta kompresja sama z siebie w stosunku do nośników robi się niewyobrażalnie lepsza). Faktem jest, że brak konkurencji zaniża jakość. Faktem jest, że MS przegrał z Google wojnę przeglądarkową - przy swoich miliardach tak się rozleniwił, że nowa firma wyszła z produktem lepszym. Faktem jest, że jeśli rynki pochodne zależą od twojego produktu, to możesz te rynki rozgrywać. Faktem jest, że MS to robił i nadal czasami robi. Faktem jest po prostu niezbitym, że MS to monopolista, tak jak monopolistą jest TPSA i faktem jest, że to dla Ciebie musi być - na zasadach ekonomii - złe. Ostatecznie faktem jest, że lepiej byłoby, gdyby kilka firm miało OS-y na zbliżonym poziomie i przeznaczone na te same rynki. Nazwałeś to jedynie słusznym przekonaniem o światach możliwych - nie, to jest ekstrapolacja zwyczajnych, banalnych procesów ekonomiczno-społecznych na dziedzinę możliwości. Pamiętasz jeszcze czasy jak procesor stanowił olbrzymi procent ceny kompa? To się zmieniło - gdy obok INTELA pojawiło się AMD. Teraz procek to cenowy pikuś. INTEL to informatyczny geniusz, ale szkodził rynkowi swoim monopolem - chociaż na nim nie siedziało tyle rynków pochodnych, co na MS.

Przede wszystkim każdy post jest osobistą wypowiedzią. Nawet jak coś nazywam prawdą obiektywną - to ja to nazywam. Możesz się z tym nie zgodzić - pokazać co uważasz w niej za nieobiektywne. Nie pisz jednak o prawdach jedynie słusznych, bo to czyste cwaniaczenie. Moje posty są podpisane.

Co zaś MS się tyczy - tak na koniec - to ja oczywiście rozumiem perspektywę podziwu dla tych co tam teraz pracują. Doskonale rozumiem, że oni nie są przecież niczemu winni tego, że odnieśli sukces. Rozumiem, że to, iż się im poszczęściło nie powinno wpływać na ocenę działalności osób. Ale jako firma MS jest - jakby to ująć - skazany na sukces. Dlatego tej firmy nie jestem w stanie podziwiać, chociaż mogę docenić geniusz jednostki. Jako firma MS jest zjawiskiem szkodliwym, ale nie dlatego, że Bill miał plan podboju świata, lecz dlatego, że pobił konkurencję w danym czasie i w danej dziedzinie, co skutkuje monopolem i monopoloem prawdopodobnie musiało skutkować. Można sobie jednak wyobrazić świat w którym nie poskutkowało, bo Bill w ogóle nie wygrał, tylko tę konkurencję na poziomie OS-ów prowadzi nadal. I zgodnie z wszelkimi gdybaniami ekonomicznymi, to by skutkowało wyższą jakością i niższymi cenami.

Sorry za jakość tekstu, ale - przyznaje - mi się ustawiać sensu po prostu nie chce. Mógłbym pisać o wiele bardziej przekonująco (to często kwestia np. zwykłej kolejności zdań), ale po co? I tak prawdopodobnie nikt nawet nie będzie próbował tego zrozumieć. Takie są dyskusje na forach.
Sh1eldeR
Użytkownik
#399 - Wysłana: 7 Cze 2009 16:23:49
Beyond
Ale ja o tych "jedynych słusznych" poglądach pisałem w kwestii konsol. Uważam, że mówienie, że konsole powinny wyglądać tak i tak, a nie powinny tak i tak -- są wyrażeniem bardzo subiektywnego, osobistego zdania na ten temat. Dlatego trzeba mieć na uwadze, że to nie są jedyne słuszne poglądy. Każdy ma prawo mieć własne, ale IMO jest rozumowanie, że inni powinni lubić konsole za to, za co ja je lubię. W szczególności konsole (i gry) Nintendo są zupełnie inne od pozostałych, ale nie jest tak, że miażdżą konkurencję pod względem liczby fanów. Nie jest też tak, że nikt ich nie kupuje. Część osób je kupuje, bo to właśnie je preferuje. Ew. bo nie stać ich na droższe konsole, choć np. XBox chyba nie jest dużo droższy -- w każdym razie wątpię, by cena była tu głównym powodem. Raczej chodzi o osobiste preferencje.

Nie widzę nic złego w posiadaniu takowych jeśli chodzi o gry. Widzę coś złego w twierdzeniu, że moje preferencje są (nie tylko dla mnie, tylko ogólnie) lepsze niż Twoje -- choć tak naprawdę i tak tragedii nie ma, bo przecież nikt nikomu niczego tutaj nie narzuci.

Spójrzmy zresztą na to, co napisałeś o konsolach - otrzymujemy dokładnie takie samo spojrzenie ze zbyt wąskiej perspektywy.
Raczej otrzymujemy to spojrzenie, bo w przypadku Microsoftu to nie jest *to* spojrzenie. Pisałem o konsolach.

O Microsofcie napisałem tak, w odpowiedzi na to, że gdyby zamiast niego było kilka równorzędnych firm, to byłoby lepiej:
"Nie wiem skąd masz tę pewność o lepszości sztucznie wymyślonego przez Ciebie świata, ale OK -- możesz go sobie mieć. "

Teraz już wiem, skąd masz ten pogląd, bo mi to napisałeś. Osobiście jednak wstrzymam się z takimi opiniami "co by było gdyby". Rynek sfotware'u jest zupełnie inny niż inne, oprogramowanie buduje się zupełnie inaczej. Jest też bardzo dynamiczny. Sam pracuję jako programista, systemami operacyjnymi troszkę się interesowałem (pisywałem konsolowe aplikacyjki pod Linuksa), "dziełami" MS siłą rzeczy też i powiem Ci, że nie mam zielonego pojęcia, jak by to się potoczyło inaczej, gdyby nie było MS.

Nawet jeśli istniałoby kilka równorzędnych firm, to czy wszystkie by się utrzymały? Czy chociaż dwie dzieliłyby podobny udział w rynku? Nie sądzę, żebym miał taką możliwość przewidywania. Jeśli Ty uważasz, że masz dość informacji i doświadczenia -- choćby zebranych na podstawie historii innych rynków -- to OK. Tak, jak mówiłem, masz pełne prawo tak uważać i spekulować. Ja się nie czuję na siłach.

zamiast pisać bajki o cukierokowych grach dla dzieci czy dziadków (bo takie wrażenie odniosłem), ściągnij polecane przeze mnie Mario Kart 64 i zagraj.
Hmm, może stosuję tutaj złe słowa. Nie grywam na Wii, w ogóle mnie do tego nie ciągnie. Nie zamierzam próbować dopóki mam pod ręką inne formy rozrywki, które bardzo dobrze mnie bawią. Nie zamierzam też próbować na zasadzie "grasz w gry, które bawią Cię w 100%, a może ta będzie dobra nie na 100, tylko na 101 albo 150%!". Jestem zadowolony, jest dobrze. Szczególnie w kwestii rozrywki i szczęścia za złą filozofię uważam dążenie do doskonałości -- uważam, że koncentrowanie się na zbyt wielu rzeczach (choćby na ich przetestowaniu) i zastanawianie się nad zbyt wieloma wyborami nie zwiększa szczęścia, tylko je zmniejsza. Są na to nawet dowody naukowe, jakby Cię to interesowało, to mogę spróbować wygrzebać fajny wykład na ten temat na TED Talks.

To nie chodzi o to, że Ty wolisz strategie - Ty nie chcesz siebie postrzegać jako grającego w Mario Kart.
Ciekawe i na pewno u wielu ludzi na jakimś etapie takie rozumowanie ma miejsce. Pamiętam, że jak miałem parę(naście?) lat, to wstydziłem się oglądania czegoś na Cartoon Network .

mój poziom to coś wyżej, niż strzelanie z zółwich skorup jeżdząc komiksowym hydraulikiem
Oj, to na pewno nie jest dla mnie problemem już od jakiegoś czasu. Doszedłem dość dawno do wniosku, że ważne rzeczy (cechy charakteru itp.) nie są definiowane przez niezwiązane z nimi pierdoły.

Trudno zdefiniować, czym jest ten "poziom" człowieka, ale intuicyjnie wiem, o co Ci chodzi. IMO ten poziom na pewno nie jest nijak obniżany dlatego, że ktoś sobie gra powiedzmy w platformówkę, choćby miała strasznie cukierkowe barwy.

W co to ja ostatnio grałem? Aa, w latającego pingwinka. Mało tego, jakiś czas temu przypomniałem sobie o NES-ie, czy raczej Pegasusie , którego kiedyś miałem. Szukałem jakichś gierek, w które mógłbym pograć na emulatorze.

Ostatecznie wybór padł na Contrę, bo w to chciał też grać mój brat (młodszy, ale i tak nie ma już -nastu lat), a można było w to grać we dwóch naraz.

Ale naprawdę rozważałem klasycznego Mario. Nawet potem zastanawiałem się, czy nie zagrać w singla. Na razie tego jednak raczej nie zrobię, bo jeśli chodzi o tego typu platformówki, to jestem strasznie zardzewiały -- nie grałem w nie od dawna i teraz szło by mi bardzo słabo. A Mario to bardzo trudna gra i potrzebowałbym sporo czasu, żeby ją opanować tak, żebym się nie wkurzał podczas gry, że w palcach dostałem padaczkę.

A co do tych strategii, to wcale nie jest to mój ulubiony gatunek. Tak na poważniej to grałem jedynie w Homeworlda 1 i 2.

Ostatecznie faktem jest, że lepiej byłoby, gdyby kilka firm miało OS-y na zbliżonym poziomie i przeznaczone na te same rynki.
Cenowo na bank byłoby lepiej. A czy jakościowo te OS-y byłyby lepsze i sprawiałyby mniej problemów użytkownikom? Tu już nie mam pewności. MS przy tak dużym budżecie i przy takim ogromie użytkowników robi takie systemy, jakie robi. Czy może robić lepsze, tylko im się nie chce? Możliwe, ale możliwe też, że nie może. Więcej OS-ów skutkowałoby też oczywiście tym, że początkującym trudniej by było o posiadanie sąsiada, który zna się na ich OS-ie i może w czymś pomóc. Byłyby dużo większe szanse na to, że gdy siądziesz przy innym komputerze, to będzie tam zainstalowany zupełnie inny OS. To ma oczywiście potężne wady, ale nie śmiem twierdzić, że z tego powodu na rynku OS-ów powinien być monopol.


lepiej w ogóle zejść z rynku, czy zgodzić się na cenzurę?
Ja na ich miejscu też miałbym gdzieś firmową maksymę i rzuciłbym się na ten rynek. To ponad miliard osób. Ile osób zrezygnowałoby z moich usług z powodu takich działań, a ile by mi doszło? Nie muszę chyba mówić, że to bardzo opłacalny ruch.

Zrobiłbym tak tym bardziej, że uczestniczenie w cenzurze nie wydaje mi się w tym wypadku jakimś ogromnym złem. Chociaż może się mylę -- podejrzewam, że wiele osób w Chinach by się ze mną nie zgodziło.

Z drugiej strony myślenie, że gdyby nie ja, to zrobiłby to ktoś inny, też nie jest tak do końca OK. Czasem bywa jak dla mnie bardzo nie OK -- chyba każdy jest w stanie wymyślić odpowiednie przykłady. Jakby tak się zatrudnić na ochotnika u hitlerowców z IIWŚ jako gościu obsługujący powiedzmy komory gazowe, to by to było w porząsiu, bo jeśli nie my, to zrobiłby to ktoś inny? Nie, w każdym razie nie dla mnie -- do pewnych procederów człowiek nie powinien przykładać palca i to, że inni tak robią nie jest żadnym wytłumaczeniem.

Pytanie brzmi, po której stronie granicy jest to "zło" wyrządzone przez Google. To nie takie proste pytanie, więc obwiniania ich za to nie uważam za absurd.


Aha, fajny żeś podał przykład z tym Intelem i AMD. Tylko to trochę inny rynek niż OS-y. Procesory obu producentów potrafią liczyć prawie dokładnie to samo (są pewne instrukcje specyficzne dla danej serii procesorów, ale producenci softu ich nie wymagają). Dla użytkownika nie ma w zasadzie znaczenia, czy używa procesora AMD, czy odpowiednika Intela. Jedyne komplikacje, jakie napotyka użytkownik komputera, występują przy jego składaniu. Ma wybór -- to, czy to? (oczywiście tylko bardzo zaawansowani użytkownicy wiedzą, czym się te procki różnią; wiedza ta jest przeciętnemu człowiekowi do niczego innego niepotrzebna) No i trzeba też pamiętać o dobrym doborze płyty głównej. Ale jak już sprzęt jest złożony, to chodzi praktycznie tak samo niezależnie od tego, czy ma na sobie naklejone AMD, czy Intel. Z OS-ami są inne problemy. Dochodzi jeszcze kwestia niekompatybilności -- przecież aplikacji z Mac OS X nie odpali się na Windowsach.

Widzę tu miejsca dla wprowadzenia (uwielbianych przeze mnie) otwartych standardów. To wszystko byłoby jednak szalenie skomplikowane.
The_D
Użytkownik
#400 - Wysłana: 24 Cze 2009 01:39:16
Sh1eldeR:
Przy okazji Office'a warto wspomnieć, że to Microsoft wymyślił -- teraz cokolwiek słynny -- interfejs zwany wstęgą (Ribbon).

Odkurzam sobie temat, bo natknąłem się na artykuł sugerujący, że ribbon nie został wymyślony w Microsofcie tak zupełnie od zera: http://kdedevelopers.org/node/1617 Odgrzebywanie ribbonopodobnych interfejsów jest o tyle istotne, że Microsoft zamierza ową wstęgę opatentować.
Q__
Moderator
#401 - Wysłana: 23 Lip 2009 00:24:06 - Edytowany przez: Q__
Nauczyli psa gadać po ludzku per procura :
http://www.pcworld.idg.com.au/article/311416/bowli ngual_dog-emotion_translator_back
http://www.youtube.com/watch?v=ummUCShK_Wk
(Przypominają się translatory, które nosili na szyjach smokopodobni Wenusjanie u Heinleina i gadający pies-cyborg w "Świętym płomieniu" Sterlinga.)

a "Rój" okazał się proroczy (acz w skali mikro):
http://ulubiency.wp.pl/kat,1010807,title,Roj-pszcz ol-zaatakowal-ludzi-w-sklepie,wid,11334189,wiadomo sc.html
Q__
Moderator
#402 - Wysłana: 31 Lip 2009 09:24:11 - Edytowany przez: Q__
Iście cyberpunkowe stosunki pracy tam panują:

Chiński inżynier zabił się, bo zgubił prototyp IPhona
awe2009-07-22, ostatnia aktualizacja 2009-07-22 16:58

Chiński inżynier pracujący w fabryce iPhonów popełnił samobójstwo, ponieważ zgubił prototyp nowego modelu telefonu - informuje BBC. Sprawa oburzyła właścicieli koncernu Apple. Domagają się, aby ich azjatycki podwykonawca traktował pracowników z należytą godnością.

25-letni SunDanyong pracował w firmie Foxconn Technology Group. Firma ta zajmuje się masowym wytwarzaniem artykułów dla Apple, które produkowane są w fabryce na południu Chin, w położonym blisko Hongkongu mieście Shenzhen.

Torturowany za IPhona?

O sprawie poinformowała gazeta "The Southern Metropolis Daily". Według niej odpowiedzialny za kontakty z Apple'em Sun Danyong zgłosił 13 lipca zaginięcie jednego z 16 prototypów nowego telefonu Apple'a. Pracownicy Foxconn weszli do jego mieszkania i nielegalnie je przeszukali. 16 lipca Sun odebrał sobie życie, skacząc z 12. piętra wieżowca, w którym mieszkał. Pojawiły się też niepotwierdzone informacje, że inżynier był torturowany.

Firma Apple słynie z wyjątkowo rygorystycznego przestrzegania tajemnicy służbowej wobec swoich nowych produktów. Podobnymi zasadami kieruje się firma Foxconn, zajmująca się produkcją dla najważniejszych przedstawicieli branży technologicznej.

Dyrektor Foxconna Li Jinming powiedział, że śmierć Suna jest dowodem na to, że firma musi bardziej dbać o kondycję psychiczną pracowników, którzy najwyraźniej mają problemy z radzeniem sobie ze stresem.

Firma o złej reputacji

Jak twierdzi kolega zmarłego, na jednym z internetowych czatów mężczyzna wyznał mu, że przesłuchanie było najbardziej upokarzającym momentem w jego życiu. Foxconn prowadzi w tej sprawie własne śledztwo. Firma zwolniła także szefa swojej ochrony.

Według korespondenta BBC w Pekinie Foxconn miał bardzo zła reputację. Już wcześniej pojawiały oskarżenia o złe traktowanie pracowników.

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,684 9008,Chinski_inzynier_zabil_sie__bo_zgubil_prototy p_IPhona.html
Q__
Moderator
#403 - Wysłana: 5 Sier 2009 21:46:10
Eviva
Użytkownik
#404 - Wysłana: 5 Sier 2009 22:03:46
Q__

Cóż, "Gattaca" tylko pozornie jest fikcją. Tak naprawdę ukazuje współczesne społeczeństwo, w ktrym liczą sioę tylko zdrowi, młodzi, piękni i najlepiej bogaci do tego. Co z tego, że nie pochodza z programowania genetycznego? I tak stanowia kastę tych, którzy już na starcie życiowym mają lepsze szanse niż ci, którym coś dolega, którzy są nbrzydcy i niezgrabni... A już ludzie w pewnym wieku wyraźnie odczuwają, że są zbędni, bo zastępują ich młodsi, bardziej przebojowi. To żadna nowość - chińskie rozwiązanie to tylko jeden maleńki krok naprzód.
FederacyjneMSZ
Użytkownik
#405 - Wysłana: 5 Sier 2009 22:08:36 - Edytowany przez: FederacyjneMSZ
apropo

Czuma: trzeba zakazać in vitro


- Uważam, że in vitro powinno być zakazane dopóty, dopóki żadnych zarodków nie będzie się zamrażać, przechowywać, odrzucać, genetycznie kwalifikować, bo to zapowiedź tego, że słabsze jednostki będzie się eliminowało – powiedział w programie "Minęła Dwudziesta" minister sprawiedliwości Andrzej Czuma.
Czuma nawiązał w ten sposób do sprawy surogatki Beaty Grzybowskiej, która rok temu podpisała umowę z bezdzietną parą z Warszawy. Poznała małżeństwo przez agencję, która pośredniczy w kojarzeniu surogatek z ludźmi pragnącymi dziecka. Za 30 tysięcy złotych zgodziła się wynająć swój brzuch i urodzić dziecko, które genetycznie nie będzie miało z nią nic wspólnego. Surogatka w trakcie ciąży pokochała dziecko, oddała je zaraz po porodzie, ale teraz chce je odzyskać.

Według Czumy w sprawie zastępczych matek i zapłodnienia in vitro jest dziś stan "dzikości prawnej. – Jeśli chodzi o in vitro to jest poseł Gowin, który ma tą zasługę że podjął ten temat. Jestem przeciwko in vitro, bo to igranie z życiem ludzkim. Jestem głęboko przekonany że życie ludzkie zaczyna się od utworzenia zygoty. Jestem przekonany, że tam już są określone wszystkie cechy człowieka, dlatego jestem przeciw zapłodnieniu in vitro – mówił Czuma.( nie wiedziałem, ze jest genetykiem )


Nawiązując do sprawy Beaty Grzybowskiej Czuma mówił, że umowa zawarta między nią a agencją może być nie ważna. – Nie zazdroszczę sądowi, który będzie musiał rozważyć tą sprawę, bo jest ona bardzo trudna. Nie chcę wpływać na tok rozumowania sędziego, jednak chciałbym przypomnieć, literę prawa, która mówi, że handel ludźmi, prowadzony nawet mimo ich zgody, jest zabroniony. Ta umowa jest nie ważna od samego początku i nie ma skutków prawnych – mówił Czuma w TVP Info.
Delta
Użytkownik
#406 - Wysłana: 5 Sier 2009 22:11:40
Eviva
To żadna nowość - chińskie rozwiązanie to tylko jeden maleńki krok naprzód.

Nowość żadna, ale krok bardzo duży -prosta droga do wyhodowania nowej ludzkiej rasy. Jak już się to pojawiło, to jest nie do powstrzymania. Pół biedy jak obejmie to wszystkich, stare pokolenia wymrą jeszcze w zbliżonym do naszego świecie. Prawdziwy problem pojawi się, gdy "lepsza" rasa wyodrębni się z tej gorszej ale obydwie nadal będą istnieć. To już będzie droga prosto do systemu niewolniczego.
Eviva
Użytkownik
#407 - Wysłana: 5 Sier 2009 22:27:39
FederacyjneMSZ

Ta chciwa suka narobiła więcej szkody niz o. Rydzyk swymi kazaniami.

Delta

To samo, tylko po polsku

O "lepszą" rasę się nie martw. W ZSRR selekcjonowano wyjątkowo uzdolnione dzieci, by hodować przyszłych geniuszy. 95% w życiu dorosłym okazało się zwykłymi, przeciętnymi ludźmi. A geny nie powiedzą, kto i kiedy co osiągnie.
Delta
Użytkownik
#408 - Wysłana: 5 Sier 2009 22:39:10 - Edytowany przez: Delta
Eviva
O "lepszą" rasę się nie martw. W ZSRR selekcjonowano wyjątkowo uzdolnione dzieci, by hodować przyszłych geniuszy. 95% w życiu dorosłym okazało się zwykłymi, przeciętnymi ludźmi. A geny nie powiedzą, kto i kiedy co osiągnie.

No właśnie kłopot w tym, że nie będzie (z czasem) jak w ZSRR, bo w Związku Radzieckim nie posiadano tak rozwiniętej i szybko rozwijającej się genetyki. Mogli sobie zebrać dzieci uzdolnione, ale bezpośredniego wpływu na manipulacje ich genomem nie mieli (pozostawał spory element losowości), a to właśnie jest celem Chińczyków (i zapewne nie tylko ich celem będzie). To będzie inżynieria z dokładnością do pojedynczych genów.
Eviva
Użytkownik
#409 - Wysłana: 5 Sier 2009 22:45:52 - Edytowany przez: Eviva
Delta:
To będzie inżynieria z dokładnością do pojedynczych genów.

Nie tak zaraz ten ambaras. To, że Chińczycy robia doświadczenia na dzieciach, wiadomo od dawna, czemu martwić się tym akurat teraz? Wiadomo, że to naród bez żadnych skrupułów, ale co do wyników, to przyjdzie na nie poczekac i zapewniam, że nieprędko da się manipulować "z dokładnościa do genu", unikając przy tym efektów rodem z horroru. To niebezpieczna zabawa. Dowiedziono już, że zmiana jednego genu, warunkującego jedynie kolor oczu muszki owocówki, powoduje u niej wynaturzenia tak okropne, że lepiej nie myśleć, co byłoby u człowieka.
Delta
Użytkownik
#410 - Wysłana: 5 Sier 2009 23:01:48
Eviva
Nie tak zaraz ten ambaras. To, że Chińczycy robia doświadczenia na dzieciach, wiadomo od dawna, czemu martwić się tym akurat teraz?

Bo spodziewane wyniki wymuszą to samo na innych krajach. To jest jak wyścig zbrojeń.

ale co do wyników, to przyjdzie na nie poczekac i zapewniam, że nieprędko da się manipulować "z dokładnościa do genu",

To zależy co rozumiemy przez nieprędko. Genetyka w ostatnich kilkunastu latach poczyniła niesamowite postępy w porównaniu z wcześniejszym rozwojem tej dziedziny. Pewnie, że wyników nie będzie dziś czy za rok, ale za lat 20 sytuacja może wyglądać całkowicie inaczej, a to nadal niewielki okres czasu.
Q__
Moderator
#411 - Wysłana: 6 Sier 2009 02:32:00
Eviva

Eviva:
Ta chciwa suka

Trudno mi przesądzać, czy mam prawo karać dyscyplinarnie co-admina, ale jedno jest pewne, jako Osoba wpółreprezentująca Phoenixa powinnaś dawać przykład, nie popisywać się słownictwem, za które paru forumowiczom ostatnio się oberwało. Wstyd. Wstyd dla Phoenixa.
Madame Picard
Moderator
#412 - Wysłana: 6 Sier 2009 22:16:53 - Edytowany przez: Madame Picard
Eviva:
współczesne społeczeństwo, w ktrym liczą sioę tylko zdrowi, młodzi, piękni i najlepiej bogaci do tego. (...) stanowia kastę tych, którzy już na starcie życiowym mają lepsze szanse niż ci, którym coś dolega, którzy są nbrzydcy i niezgrabni...

Ludzie brzydcy i niezgrabni mieli przechlapane w każdym społeczeństwie, nie tylko współczesnym. A ludzie atrakcyjni fizycznie mieli i mają łatwiej. Jest to uwarunkowane biologicznie (do pewnego stopnia, bo częściowo wzorzec urody jest uwarunkowany kulturowo). W końcu nie bez powodu mówi się, że lepiej być bogatym i zdrowym niż biednym i chorym .

Eviva:
ludzie w pewnym wieku wyraźnie odczuwają, że są zbędni, bo zastępują ich młodsi, bardziej przebojowi.

A to już jest znakiem rzeczywiście charakterystycznym dla współczesnego społeczeństwa, wynikająca w dużym stopniu z tego, że żyjemy w niespotykanym wcześniej natłoku informacyjnym, z którym łatwiej - z naturalnych przyczyn - są w stanie poradzić sobie ludzie młodzi.

Eviva
Delta

W swoich rozważaniach robicie jedno błędne założenie: inteligencja nie jest uwarunkowana jedynie genetycznie. Właściwie to do końca nie wiadomo czym jest uwarunkowana, i jedynie roboczo przyjmuje się, że czynniki wrodzone i nabyte rozkładają się mniej więcej po połowie.
Wydaje mi się jednak, że ani dobór genetyczny ani zapewnienie wyjątkowo korzystnych warunków nie doprowadzą do wyhodowania geniuszy. Trudno mi to nazwać, ale tak intuicyjnie nazwałabym to brakiem okazji do pokonywania trudności. Geniusz, aby wykorzystać w pełni swoje predyspozycje, musi mieć w pewnym momencie "pod górkę", bo dopiero to pozwoli mu w pełni rozwinąć swoją - bo ja wiem... - kreatywność, innowacyjność? Aby zostać geniuszem, trzeba wykazania się nonkonformizmem, i to nie w sztucznie utworzonych warunkach, ale in real life .
Na przeszkodzie ew. eugenikom może stanąć też zjawisko zwane "synowską regresją do średniej" polegające na uzyskiwaniu przez dzieci wyników bardziej zbliżonych do średniej dla populacji niż wynikałoby to pozornie z ich predyspozycji genetycznych. Np. synowie bardzo wysokich ojców są zwykle od nich niżsi, a bardzo niskich - wyżsi. Są empiryczne dowody, że dotyczy to również inteligencji. Samo zjawisko - choć bardzo ciekawe - nie zostało jeszcze dokładnie wyjaśnione, poza tym, że wygląda to na sposób natury na jako takie ujednolicenie gatunku i wyeliminowanie skrajności .
Delta
Użytkownik
#413 - Wysłana: 6 Sier 2009 22:53:11
Madame Picard
W swoich rozważaniach robicie jedno błędne założenie: inteligencja nie jest uwarunkowana jedynie genetycznie. Właściwie to do końca nie wiadomo czym jest uwarunkowana, i jedynie roboczo przyjmuje się, że czynniki wrodzone i nabyte rozkładają się mniej więcej po połowie.

Zgoda -nie tylko czynnik genetyczny decyduje o inteligencji człowieka (przynajmniej według dzisiejszego stanu wiedzy). Ale zwróć uwagę, że skoro, jak mówisz czynniki wrodzone i nabyte rozkładają się plus minus po 50 %, to co się stanie, gdy te czynniki wrodzone zwiększymy o powiedzmy kilkadziesiąt procent? To już nie będzie fifty-fifty. I o to chodzi -może się zdarzyć, że w efekcie powstanie zbyt duża różnica pomiędzy zwykłymi ludźmi a tymi genetycznie ulepszonymi (już pomijając wszystkie inne, poza inteligencją, ewentualne ulepszenia).

Np. synowie bardzo wysokich ojców są zwykle od nich niżsi, a bardzo niskich - wyżsi.

Tak, tylko czy w takich badaniach bierze się pod uwagę to jacy byli przodkowie danej osoby. Przecież dziecko nie otrzymuje genów tylko jednego rodzica, a całej rodziny nawet pokolenia do tyłu. Otrzymuje klocki, z których składany jest całkiem nowy genom i w jego skład niekoniecznie muszą wchodzić te z genów, które u jednego z rodziców były odpowiedzialne za konkretną cechę (w tym wypadku wzrost). Sytuacja jednak zmieni się, gdy genetycy odpowiednio poskładają te klocki, uzyskując pożądany wynik. I to jest już niebezpieczne. Co innego wykorzystanie genetyki do np. poprawy stanu zdrowia ludzi, a co innego możliwość stworzenia w ten sposób lepszej rasy. Możemy się doczekać Khana, albo kolejnego herrenvolku.
Darnok
Użytkownik
#414 - Wysłana: 6 Sier 2009 23:01:59
Madame Picard:
W końcu nie bez powodu mówi się, że lepiej być bogatym i zdrowym niż biednym i chorym

Jeżeli jednak mamy do wyboru piękno lub pieniądze, to polecam to drugie- partnera zawsze się znajdzie, a na wille nie każdego stać ;)
Madame Picard:
że wygląda to na sposób natury na jako takie ujednolicenie gatunku i wyeliminowanie skrajności .

Nie wiem, czy to się nie kłóci trochę z ewolucją- gdyby jakaś skrajna cecha (pozytywna) byłaby "rozpuszczana" przez kolejne pokolenia, to by zanikła- intelekt też.
Jurgen
Moderator
#415 - Wysłana: 7 Sier 2009 09:08:31
Delta:
Ale zwróć uwagę, że skoro, jak mówisz czynniki wrodzone i nabyte rozkładają się plus minus po 50 %, to co się stanie, gdy te czynniki wrodzone zwiększymy o powiedzmy kilkadziesiąt procent?

Pytanie, czy taki wynik jest a) w ogóle możliwy, b) osiągalny w tym momencie?

Delta:
I to jest już niebezpieczne. Co innego wykorzystanie genetyki do np. poprawy stanu zdrowia ludzi, a co innego możliwość stworzenia w ten sposób lepszej rasy.

To też jest niebezpieczne, bo w pewnym moemncie moze pojawić się nowa, lepsza grupa ludzi. Takich, którzy na taką czy inną chorobę będą odporni. Albo w ogólebędą mieli lepszy system immunologiczny. W TNG o podobnym problemie juz chyba było...
Delta
Użytkownik
#416 - Wysłana: 7 Sier 2009 09:33:11
Jurgen
Pytanie, czy taki wynik jest a) w ogóle możliwy, b) osiągalny w tym momencie?

ad a) Nie wiem.
ad b) Nie sądzę, ale wszystko przed nami.

To też jest niebezpieczne, bo w pewnym moemncie moze pojawić się nowa, lepsza grupa ludzi. Takich, którzy na taką czy inną chorobę będą odporni.

To prawda. Mi chodziło raczej o powszechnie dostępne terapie oparte w jakiś sposób na genetyce (np. hodowla organów).
A swoją drogą już dziś żyjemy w pewnym sensie w takim świecie. Bogate wysoko rozwinięte kraje stać na służbę zdrowia stojącą na daleko lepszym poziomie niż w krajach trzeciego świata, którymi nie tylko nikt się nie przejmuje, ale także nie prowadzi się badań nad chorobami nękającymi te biedne regiony na tak dużą skalę jak robi się to w przypadku chorób pojawiających się u nas. Wszystko dlatego, że mieszkańcy ubogich krajów nie mają jak płacić za nowoczesne leki.

Albo w ogólebędą mieli lepszy system immunologiczny. W TNG o podobnym problemie juz chyba było...

Agresywny system immunologiczny, który atakował inne organizmy by wyeliminować zagrożenie dla chronionego tym systemem. Do tego to daleka droga (o ile w ogóle jest to możliwe).
Eviva
Użytkownik
#417 - Wysłana: 7 Sier 2009 14:30:18
Delta:
. Bogate wysoko rozwinięte kraje stać na służbę zdrowia stojącą na daleko lepszym poziomie niż w krajach trzeciego świata, którymi nie tylko nikt się nie przejmuje, ale także nie prowadzi się badań nad chorobami nękającymi te biedne regiony na tak dużą skalę jak robi się to w przypadku chorób pojawiających się u nas. Wszystko dlatego, że mieszkańcy ubogich krajów nie mają jak płacić za nowoczesne leki.

I w tych "bogatych krajach" wielu obywateli umiera z powodu chorób, które można wyleczyć, bo nie stac ich na leki i tę wysoko rozwinieta opieke zdrowotną. A z mieszkańcami krajów trzeciego świata problem tez jest duzo bardziej złożony - oni często nie chca pomocy od zachodnich lekarzy. Do tego stopnia ufaja własnym metodom, że nie sposób im wytłumaczyć choćby tego, by na miłość boską przegotowali wodę przed wypiciem, skoro biorą ja z kałuży, po której depcze bydło. Co dopiero mówić o innych zalecieniach zdrowotnych!
Delta
Użytkownik
#418 - Wysłana: 7 Sier 2009 15:30:18
Eviva
I w tych "bogatych krajach" wielu obywateli umiera z powodu chorób, które można wyleczyć, bo nie stac ich na leki i tę wysoko rozwinieta opieke zdrowotną.

To prawda, ale generalnie jednak mają lepiej niż w tych biednych krajach. Nawet nie tylko dzięki rozwiniętej medycynie ale choćby przez to, że czysta woda dostępna jest w kranie a nie w pobliskiej kałuży, o której wspominasz.

A z mieszkańcami krajów trzeciego świata problem tez jest duzo bardziej złożony - oni często nie chca pomocy od zachodnich lekarzy.

To też jest prawda. Ale nie tylko rozmaite wierzenia są tu powodem. Sporą winę ponosi brak wykształcenia większości mieszkańców tych państw -a to jest ponownie wina biedy. Podobnie jak to, że leki nie są dla nich dostępne, bo biedny rynek nie jest atrakcyjny dla koncernów farmaceutycznych (no chyba, że poligon doświadczalny jest im przypadkiem potrzebny). Gdyby u nas, albo np. w Stanach, PKB na łebka wynosiło tyle co w Somalii, to też tak by było.
Q__
Moderator
#419 - Wysłana: 12 Sier 2009 18:33:35 - Edytowany przez: Q__
Albo pismaki z Onetu znów coś namieszały, albo Szwajcarzy są b. pewni siebie...

Świat; Mail Online, MK/15:35
Naukowcy skopiują mózg przed 2020 r.

Naukowcy ze Szwajcarii podali sensacyjną wiadomość. W pełni sprawna elektroniczna replika mózgu człowieka może być gotowa już przed 2020 rokiem – donosi serwis Mail Online.
Wszyscy czekają z niecierpliwością na kilka odkryć i naukowych osiągnięć, które zmienią świat. Podróże w czasie, pigułka nieśmiertelności to niektóre z nich. Są jednak takie odkrycia, które wydają się bardziej prawdopodobne od innych.

Blue Brain wydaje się być jednym z nich. To projekt zakładający stworzenie w ciągu najbliższych dziesięciu lat elektronicznej repliki ludzkiego mózgu. Dyrektor instytutu neurotechniki i komputerowy geniusz Henry Markram od pięciu lat badał mózgi małych ssaków by stworzyć modelowy projekt elektronicznego mózgu. Na ostatniej konferencji w Oxfordzie ogłosił że jego badania są na tyle zadowalające, że przewiduje stworzenie elektronicznej kopii mózgu przed rokiem 2010. Istnieją obawy, że maszyna o takich osiągach może przejawiać cechy podobne do cech ludzkiego umysłu. Czy będą miały świadomość i duszę? - Za wcześnie by o tym mówić - przypomina Markam.

Brzmi to jak scenariusz filmu science-fiction, jednak naukowcy z całego świata prowadzą niezależne od siebie badania w tej dziedzinie. Jedną z takich prób jest maszyna Blue Gene – projekt myszy-półmaszyny, stworzony dwa lata temu przez pracowników IBM. Blue Gene potrafił wykonywać 20 trylionów obliczeń na sekundę.

Henry Markram mówi ostrożnie: - Jeśli uda nam się stworzyć maszynę, która będzie mogła wykonywać obliczenia 100 bilionów neuronów, jej wyłączenie będzie można potraktować jak morderstwo. – czytamy w serwisie.

http://wiadomosci.onet.pl/2024654,12,1,1,item.html

EDIT: oficjalna strona Blue Brain Project:
http://bluebrain.epfl.ch/
jasne, że pismaki jednak namieszały:
The Blue Brain Project is an attempt to reverse engineer the brain, to explore how it functions and to serve as a tool for neuroscientists and medical researchers. It is not an attempt to create a brain. It is not an artificial intelligence project. Although we may one day achieve insights into the basic nature of intelligence and consciousness using this tool, the Blue Brain Project is focused on creating a physiological simulation for biomedical applications.
http://bluebrain.epfl.ch/page18699.html
Tym niemniej projekt ze wszech miar godny uwagi.
Sh1eldeR
Użytkownik
#420 - Wysłana: 12 Sier 2009 22:43:58 - Edytowany przez: Sh1eldeR
Q__
Rety, naprawdę mogliby ponosić jakąś odpowiedzialność za podawanie nieprawdziwych informacji, lub nawet samo wprowadzanie w błąd. W Internecie to nie powinni nawet pisać nagłówków, które wyrwane z kontekstu są kłamstwami, bo ludzie w Sieci znacznie częściej tylko skanują teksty (przechodząc szybko przez nagłówki, wypunktowania i wyróżnione słowa), a nie czytają całości.

Dodam jeszcze, że nie ma co się tak jarać na obliczenia, czyli liczbę operacji wykonywanych na sekundę. To nie jest tak istotne i tutaj komputery z całą pewnością przebiją ludzki mózg (o ile jeszcze tego nie zrobiły). Zresztą, nawet gdyby komputer był 10x wolniejszy, ale działał jak ludzki mózg, to i tak byłby inteligentny. Tyle że na odpowiedź na zadane pytanie musielibyśmy czekać nie sekundę, a 10 sekund. Taka różnica. Ma to bardzo duże znaczenie, ale w systemach czasu rzeczywistego.

Prawdziwym problemem jest natomiast stworzenie oprogramowania. Takiego uczącego się i "myślącego", ogarniającego całe poziomy abstrakcji. Może wręcz samoświadomego.

Chciałoby się powiedzieć, że wymaga to specjalnej konstrukcji hardware'u, ale wydaje mi się, że tak jednak nie jest. Nawet bardzo, bardzo prosty komputer jest w stanie wykonać dowolny algorytm (zakładając, że starczy mu pamięci, a pamięć możemy dokładać i dokładać). Tak więc może i dzisiejsze komputery nie byłyby w tym najefektywniejsze, ale raczej potrafiłyby wykonać (być może bardzo powolutku) program z przyszłości, który były implementacją sztucznej inteligencji. Nawet komputer kwantowy można zaemulować na zwykłym, tyle że różnica prędkości byłaby olbrzymia.

Niestety (?), do dziś nikt nie napisał prawdziwie inteligentnego programu. Ale na dobrych studiach informatycznych Sztuczna Inteligencja jest przedmiotem obowiązkowym (przynajmniej na technicznych), więc ciągle posuwamy się jakoś do przodu.

edit: Jak tak sobie myślę, to dzisiejsze komputery -- nawet dając im dowolnie długi, ale skończony czas i nawet nieograniczoną liczbę pamięci -- nie są jednak w stanie rozwiązać dowolnych problemów. Jest parę nierozwiązywalnych (np. tzw. problem stopu -- "czy ten program się zakończy?"). Wątpię, by tak było, ale byłyby jaja, gdyby okazało się, że do stworzenia sztucznej inteligencji potrzebny jest komputer, który rozwiązuje przynajmniej któryś z tych problemów. (ludzie też nie są w stanie w ogólności rozwiązać problemu stopu)
 Strona:  ««  1  2  ...  12  13  14  15  16  ...  33  34  »» 
USS Phoenix forum / Różności / Urzeczywistnianie SF. Osiagnecia wspólczesnej nauki i techniki.

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!