USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Science-Fiction / Starwars
 Strona:  ««  1  2  ...  85  86  87  88  89  ...  151  152  »» 
Autor Wiadomość
Q__
Moderator
#2581 - Wysłana: 20 Paź 2016 19:47:06 - Edytowany przez: Q__
Heh, wspomniałem wczoraj wiceadmirała Rancita*, a dziś sięgnąłem z kolei do powieści "Lordowie Sithów" Paula S. Kempa (wrażenia identyczne jak z "Tarkina" - sprawnie napisane czytadło, ale nic na miarę najlepszych pozycji dawnego EU - z którym się, zresztą, nie gryzie, swoje dokłada kierowanie się do młodszego i znającego SW głównie z animacji - pojawia się jedna istotna postać z CW i odgrywa sporą rolę - odbiorcy; fabularnie można rzecz odebrać jako swoisty ryzykowny seans terapeutyczny, który Palpi urządził Vaderowi, by uleczyć go z poczucia winy zżerającego tego ostatniego po wymordowaniu dzieciaków Jedi; schemat przypomina przy tym opowieść o spisku Trachty z SW Empire i dwie sytuacje z EP III - niby wszystko idzie b. groźnym dla niego torem, a tak naprawdę Imperator kontroluje sytuację i chyba dobrze się bawi) i mamy tam kolejnego Imperiala (ew. Imperialca, bo i taki przekład się pojawiał), który pozwala działać rebeliantom (ba, uważa się, do czasu, za ich przywódcę), by potem móc zabłysnąć jako ich pogromca i awansować "dowiódłszy swojej lojalności". Tym razem jest to pułkownik Belkor Dray, przyboczny moff Mors (postaci słynnej głównie ze skłonności lesbijskich, a jest to dość ciekawy portret psychologiczny - imperialna gubernator, której rozbuchany hedonizm, markowana w dużej mierze, niekompetencja i okazywana miękkość, stanowią fasadę kryjącą tak naprawdę umysł skutecznego i bezwzględnego polityka, umiejącego przetrwać w realiach brutalnych wewnątrzimperialnych rozgrywek):
http://starwars.wikia.com/wiki/Belkor_Dray
http://www.ossus.pl/biblioteka/Belkor_Dray

* http://starwars.wikia.com/wiki/Dodd_Rancit

Jeszcze kilku takich Dray'ów i Rancitów i okaże się, że Rebelię sobie Imperialni urzędnicy niższego szczebla hodowali, i dlatego trwała. (A Palpi nie traktował jej całkiem serio, póki nie było za późno, bo myślał, że to zabawy nadambitnych miernot, w którymi sobie poradzi. Swoją drogą ciekawe ilu takich cwaniaczków, którzy uniknęli wykrycia i wsiąkli w działalność wywrotową za głęboko, by się wycofać, robiło potem za bohaterów Rebelii/Nowej Republiki...)


ps. Z innej beczki, skoro o literaturze SW mowa... Coś dla tęskniących za starym EU... Relatywnie niedawno (w zeszłym roku) trafiła w końcu do Sieci w formie eBooka jedna z najstarszych powieści z tej wersji świata SW, napisana równolegle do Trylogii... Zahna (a nie wydana z powodu machinacji jednej z pracownic wydawnictwa) - "The Heart of the Jedi". W swojej ostatecznej formie została dostosowana do tego co zdążyło zajść w legendarnej linii czasu po jej napisaniu. Jej pierwsze rozdziały da się przeczytać pod adresem:
http://www.starwarstimeline.net/The Heart of the Jedi.htm
A całość da się pobrać spod linku:
http://www.starwarstimeline.net/The Heart of the Jedi_files/HEART OF THE JEDI PDF versionA.pdf
(Jedno i drugie legalnie.)

Drobne info:
http://starwars.wikia.com/wiki/The_Heart_of_the_Je di

I reakcje polskiego fandomu SW:
http://star-wars.pl/News/19551,Zaginiona_powiesc_z _Expanded_Universe.html
http://star-wars.pl/Forum/Temat/19796

Warto też dodać, że istnieją jeszcze trzy napisane,-a-nie-wydane powieści SW dla dorosłych*, może kiedyś też zobaczą światło dzienne?
http://starwars.wikia.com/wiki/Blood_Oath
http://starwars.wikia.com/wiki/Escape_from_Dagu
http://starwars.wikia.com/wiki/The_New_Jedi_Order: _Knightfall_I:_Jedi_Storm

* Uściślam, bo są też młodzieżówki, w których orientuję się znacznie mniej, prawie wcale, acz wiem, że i tu coś trafiło z szuflady do Netu, trzeci tom poświęconego Hanowi Solo cyklu Adventures in Hyperspace pióra Rydera Windhama, "The Big Switch" mianowicie:
http://www.starwarstimeline.net/AdventuresinHypers pace.htm
http://starwars.wikia.com/wiki/The_Big_Switch
mozg_kl2
Użytkownik
#2582 - Wysłana: 21 Paź 2016 17:14:30
Q__
Moderator
#2583 - Wysłana: 21 Paź 2016 18:12:16 - Edytowany przez: Q__
mozg_kl2

mozg_kl2:
oby nigdy

Ja wiem? Jeśli wróci do dyspozycji z czasów Firefly mógłby zrobić całkiem udaną rzecz z życia scoundrels... (Jeśli nie wróci... A4:R-bis.) Mógłby też nakręcić - ponownie: jeśli wenę odzyska - coś lżejszego, na granicy autoparodii, traktując SW tak lekko, jak Buffy... - temat wampiryzmu; scenariusz(e) mógłby mu Rubio pisać.

ps. Co sądzisz o moich wywodach wspartych cytatami?
mozg_kl2
Użytkownik
#2584 - Wysłana: 23 Paź 2016 20:56:11
Q__:
Ja wiem? Jeśli wróci do dyspozycji z czasów Firefly mógłby zrobić całkiem udaną rzecz z życia scoundrels... (Jeśli nie wróci... A4:R-bis.) Mógłby też nakręcić - ponownie: jeśli wenę odzyska - coś lżejszego, na granicy autoparodii, traktując SW tak lekko, jak Buffy... - temat wampiryzmu; scenariusz(e) mógłby mu Rubio pisać.

a myślisz że wróci? Odnoszę wrażenie że facet jest na równi pochyłej i spada w dół. Poza współpracja z Marvelem po firefly nic swojego nie stworzył. Średnia odtwórcza praca rzemieślnicza.

Q__:
ps. Co sądzisz o moich wywodach wspartych cytatami?

zgrabne wywody na wiele postów. Chylę czoła. Zatem wychodzi, że miałem rację w państwo autorytarnym każdy trochę ze strachu ciągnie kocyk dla siebie.
Q__
Moderator
#2585 - Wysłana: 23 Paź 2016 22:20:12 - Edytowany przez: Q__
mozg_kl2

mozg_kl2:
a myślisz że wróci? Odnoszę wrażenie że facet jest na równi pochyłej i spada w dół.

Powiem tak... Usiłuję wierzyć w ludzi, a - sądząc po Firefly - klimaty SW (nie wszystkie, ale nisza, w której obracali się Han z Lando i Bobą Fettem - niewątpliwie) byłyby naturalną okazją do rozbudzenia jego przygasłej kreatywności. Traktuję to trochę jako jego być,, albo nie być, ale i pewien test zarazem - dzięki kręceniu filmu gwiezdnowojennego ma szansę wrócić do niezłej kondycji, jeśli mu się to nie uda, to znaczy, że prawdopodobnie solidnie się wypalił (jeśli nawet nie definitywnie, to na lata).

mozg_kl2:
Zatem wychodzi, że miałem rację w państwo autorytarnym każdy trochę ze strachu ciągnie kocyk dla siebie.

Owszem. Przy czym w efekcie wiele z kocyka nie zostaje...*

Swoją drogą: mam wrażenie, że ten Imperialny teatrzyk obłudy (wprowadzony zasadniczo w "Cieniach Imperium" przez Perry'ego, ale sygnalizowany już wątkiem rozmówek panów z DS, w nowelizacji EP IV), to temat dość wdzięczny fabularnie, który jeszcze czeka na swoje solidne rozwinięcie (o ile się go doczeka, oczywiście), no bo czyż sposób w jaki witają się Tarkin i Amedda (gdy pierwszy odbył w końcu podróż, w którą wyruszenie zlecił mu drugi w okolicznościach opisanych na początku posta #2579), nie jest uroczy?

"Na skraju lądowiska stał Mas Amedda otoczony strażnikami imperialnymi w czerwonych szatach, uzbrojonymi w błyszczące piki. Wezyr miał na sobie obszerne, watowane na ramionach szaty i trzymał laskę, wyższą od siebie i zwieńczoną połyskliwą rzeźbą w kształcie humanoidalnej głowy.
- Jakie to wspaniałomyślne z pańskiej strony, że znalazł pan dla nas czas, gubernatorze - rzekł Chagrianin, gdy Tarkin zszedł z rampy.
- Ja zaś cieszę się, że wita mnie pan osobiście, wezyrze. - Tarkin podjął grę.
- Każdy z nas wykonuje zadania dla Imperium - rzekł Amedda i wraz ze strażnikami poprowadził gościa przez pięknie zdobione wrota do środka Pałacu."


"Tarkin" (oczywiście)

Wymienili raptem dwa zdania, a czuje się te tony fałszu którymi ociekają. (W realnym życiu byłoby to b. męczące, na ekranie - piękne.)

* Przy czym to tłumaczy dlaczego coup d'état Daali okazał się zbawczy dla Imperium w starym EU - nie mogąc zapanować nad przeciągaczami kocyka jak potrafili to Palpi czy Thrawn (nie miała potęgi pierwszego, ani umysłu drugiego), wyeliminowała, po prostu, skłóconą kadrę dowódczą otwierając drogę postaciom z niższych szczebli dowódczych, takim jak Pellaeon (pod Endorem zaledwie kapitan), czy ona sama - był to zaś b. odmienny typ osobowości: nie intrygujący wciąż dworacy, a zdyscyplinowani wykonawcy rozkazów - automatycznie kojarzą się ekranowi Piett, Veers, nawet Needa, komiksowy Fel - którzy, nawet nie mając świadomości, że to robią, przekształcili zabawkę Sithów w sprawny wojskowy autorytaryzm, który na wiele potrzeb mieszkańców Odległej Galaktyki zdawał się odpowiadać lepiej niż Nowa Republika...
mozg_kl2
Użytkownik
#2586 - Wysłana: 24 Paź 2016 19:20:10
Q__:
Powiem tak... Usiłuję wierzyć w ludzi, a - sądząc po Firefly - klimaty SW (nie wszystkie, ale nisza, w której obracali się Han z Lando i Bobą Fettem - niewątpliwie) byłyby naturalną okazją do rozbudzenia jego przygasłej kreatywności. Traktuję to trochę jako jego być,, albo nie być, ale i pewien test zarazem - dzięki kręceniu filmu gwiezdnowojennego ma szansę wrócić do niezłej kondycji, jeśli mu się to nie uda, to znaczy, że prawdopodobnie solidnie się wypalił (jeśli nawet nie definitywnie, to na lata).

Nie no ja też wierzę, w ludzi. Nawet w największym wrogu szukam pozytywu i pojednania. Parafrazując pewne powiedzenie na 2 filmy jeden Whedonowi się udaje. Świadek gangsterko przemytniczy idealne pasuje do whedona tylko znowu na ile będzie on w stanie coś stworzyć, a na ile będzie musiał nagrać wg napisanego scenariusza. Whedon mógłby się popisać przy filmie o Hanie Solo. Mógłby zrobić coś w ten deseń
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/137728/skok-milleni um

Q__:
Owszem. Przy czym w efekcie wiele z kocyka nie zostaje...

My w Polsce coś o tym wiemy.
Q__
Moderator
#2587 - Wysłana: 24 Paź 2016 19:33:31
mozg_kl2

mozg_kl2:
Whedon mógłby się popisać przy filmie o Hanie Solo. Mógłby zrobić coś w ten deseń

Też o tym myślałem (także w kontekście w/w powieści). Tylko - prawdę mówiąc - boję się historii o młodym Hanie, mam wrażenie, że nikt nie przeskoczy tu Harrisona Forda, że to musi być klęska z definicji... Wolałbym chyba, by pozwolili mu wykreować jakąś hanopodobną postać drugoplanową od zera (jak zrobił to w wypadku Mala), albo choć pozwolili tworzyć nowokanoniczne dzieje takiego Dasha Rendara np.
http://starwars.wikia.com/wiki/Dash_Rendar
http://www.ossus.pl/biblioteka/Dash_Rendar
mozg_kl2
Użytkownik
#2588 - Wysłana: 31 Paź 2016 09:58:36
Q__
Moderator
#2589 - Wysłana: 31 Paź 2016 10:15:54 - Edytowany przez: Q__
mozg_kl2

mozg_kl2:
rey-z-gwiezdnych-w ojen-to-mary-sue

Mam wrażenie, że popełnili tam (czyli w EP VII) dwa błędy. Po pierwsze Rey zdaje się (piszę to w trybie warunkowym, bo nie wiemy jeszcze zbyt wiele o tej postaci) odnosić ciut za szybko pewne sukcesy (Luke na podobnym etapie sprawiał wrażenie, że bardziej musi się wysilić, Anakin zdawało się, że ma szczęście, czyli jawnie prowadziła go Moc). Po drugie - Luke czynił w początkowej części filmu wrażenie zwykłego chłopaka porywanego przez prąd wydarzeń jednak; Rey - bo ma inną biografię, bo twórcy postanowili (poprawnie politycznie, ale i b. słusznie w sumie), zerwać z portretem kobiety jako biernej ofiary - wydaje się od Luke'a silniejsza także psychicznie, zahartowana przez życie szabrowniczki z Jakku, pewna siebie, a to wzmacnia, w tym konkretnym wypadku, wrażenie przepakowania postaci.

(Swoją drogą widzę w kreacji Rey pewną niekonsekwencję. Użytkownicy Mocy to nie tylko Jedi, Sithowie itp. zorganizowane grupy. Czemu właściwie Abrams z Kasdanem nie uczynili Rey po trosze szamanką, posługującą się od lat Mocą w swej walce o przetrwanie, z tym, że czyniącą to w sposób intuicyjny i niezdyscyplinowany? Wtedy by tego zgrzytu z cudownym nabywaniem możliwości nie było...)
Guauld
Użytkownik
#2590 - Wysłana: 31 Paź 2016 11:27:49 - Edytowany przez: Guauld
Q__:
zerwać z portretem kobiety jako biernej ofiary - wydaje się od Luke'a silniejsza także psychicznie

Bo tu chyba miało nie być żadnych wątpliwości, jej wyidealizowana postać zdaje się miała w pojedynkę nadrabiać obraz z kilku dekad filmów... tylko to by miało sens jakieś 20 lat temu.

Q__:
Czemu właściwie Abrams z Kasdanem nie uczynili Rey po trosze szamanką

Strzelam, że się bali, bo tego w OT nie było, a ten film to miała być praca odtwórcza, nie kreatywna (czyli tak samo jak Luke najpierw musiał dowiedzieć się o Mocy by zacząć ją odczuwać). Sam bym taki pomysł chętnie uznał, ciekawie by to można rozwinąć, np. Snoke zainteresowany jej wglądem w Moc nieskażonym jeszcze zewnętrznymi wpływami czy coś w tym stylu, opcje są.
A np taka Vaylin z Knights of the Fallen Empire, jak mówiła jej matka, poruszała już meblami będąc jeszcze w jej łonie, więc nie ma powodu, dla którego taka potężna Rey sama by nie mogła odkryć swojego potencjału.
mozg_kl2
Użytkownik
#2591 - Wysłana: 31 Paź 2016 14:57:19
Q__:
bo twórcy postanowili (poprawnie politycznie, ale i b. słusznie w sumie), zerwać z portretem kobiety jako biernej ofiary

Rey to kolejna odsłona manifestu feministycznego w kinie. Młoda wyzwolona, umie latać walczyć, szybciej uczy się niż faceci, odrzuca ich pomoc. Politycznie poprawne władze Disneya przelały swoje fobie i poglądy na sagę. Oczywiście wszelka krytyka to seksizm i zło wcielone oraz mizoginizm.
Q__
Moderator
#2592 - Wysłana: 31 Paź 2016 15:15:55 - Edytowany przez: Q__
Guauld

Guauld:
Bo tu chyba miało nie być żadnych wątpliwości, jej wyidealizowana postać zdaje się miała w pojedynkę nadrabiać obraz z kilku dekad filmów... tylko to by miało sens jakieś 20 lat temu.

Zdaje się, że w Stanach taka kreacja postaci ma jednak sens. Jak czytam jakim przełomem była dla nich Kaśka Janeway, jak Marvel się broni przed filmem o Black Widow, jak czytałem opinie na temat tegorocznych GB, gdy film się rodził, gdzie poza uzasadnioną krytyką idei reBootu i punktowaniem wad powstającego filmu, było sporo tekstów godnych kilkulatka, co to się z babami bawił nie będzie, to mam wrażenie, że zapotrzebowanie na taką postać jednak jest. Tylko, mimo wszystko, mogli to rozegrać subtelniej...*

* Mam zresztą również wrażenie, że bohaterowie Lucasa - nawet Jar-Jar, jak się dobrze przyjrzeć - byli bardziej zniuansowani. Rey jest - co by nie gadać - fajna, ale trochę rozegrana na jednej nucie, to samo zresztą Finn, Poe, Kylo i Hux. Wyjątkiem jest tylko BB-8, bo potrafi być zarazem niewinną spielbergowską robocią kruszynką, o której los naprawdę się trzęsiemy (choć zakładamy, że ma immunitet od twórców) i droidem-twardzielem (w sensie robopsychiki) jak R2-D2, co w imię wykonywanej misji dobrowolnie pojedzie w sam środek piekla.

Guauld:
Strzelam, że się bali, bo tego w OT nie było, a ten film to miała być praca odtwórcza, nie kreatywna (czyli tak samo jak Luke najpierw musiał dowiedzieć się o Mocy by zacząć ją odczuwać).

B. prawdopodobne, niestety.

Guauld:
ciekawie by to można rozwinąć, np. Snoke zainteresowany jej wglądem w Moc nieskażonym jeszcze zewnętrznymi wpływami czy coś w tym stylu

Ba, mogłaby być po trosze samorodnym Grey Jedi czerpiącym z obu stron Mocy, którą dopiero Luke musiałby nauczyć, że korzystanie z Ciemnej Strony bywa groźne dla niej samej i dla szerszej części otoczenia niż by chciała. W końcu - biorąc realistycznie - środowisko złomiarzy z Jakku to nie był obóz harcerski... Nie zdziwiłbym się gdyby wyszło, że Rey, aby przeżyć, musiała mieć już jakieś - bandyckie - trupy na koncie.

Guauld:
taka Vaylin z Knights of the Fallen Empire, jak mówiła jej matka, poruszała już meblami będąc jeszcze w jej łonie, więc nie ma powodu, dla którego taka potężna Rey sama by nie mogła odkryć swojego potencjału.

Po raz kolejny wychodzi wyższość budowanego dekadami, a więc mającego straszne wtopy, ale też zdolnego przerobić więcej wariantów, wdać się w większe subtelności, starego EU (które szczęśliwie wciąż żyje w TOR), nad nowym kanonem, który - mam wrażenie - boi się zbyt daleko odejść od paru wątków, schematów i narracji, i usiłuje raczej bazować na sukcesie OT, powtarzać go, niż odnosić sukces własny...

(BTW. widzę, że też widziałeś trailer . Zabawne zresztą - to co pokazują zwiastuny TOR układa się w znacznie doroślejszy film SW niż wszystko, co dotąd okazał nowy kanon. Ciekawe czy Rogue One to zmieni?)

mozg_kl2

mozg_kl2:
Rey to kolejna odsłona manifestu feministycznego w kinie. Młoda wyzwolona, umie latać walczyć, szybciej uczy się niż faceci, odrzuca ich pomoc.

Przy czym jednak, oddajmy jej sprawiedliwość, pokazana i zagrana jest na tyle fajnie, że mimo uwarunkowań ideologicznych - które zwykle ciągną utwory w dół jak zacne by nie były - (i świadomości, że dość topornie jest wykreowana) kupuje się ją. Można ją krytykować za to czy owo, ale, że wyrosła na jedną z ikon kina fantastycznego chyba nie zaprzeczysz?

(Nawiasem: skoro już osadzili ją w rzeczywistości Jakku, musieli ją uczynić b. niezależną i silną. Inaczej nie mieliby innego wyjścia, niż fundniecie - głównie młodym - widzom opowieści o ofierze gwałtów dokonywanych przez wyjątkowo paskudnych Obcych, albo o dziewczynie prostytuującej się z tymi paskudnymi Obcymi za pomoc i opiekę, mówiąc dosadnie... A tego chyba też byś oglądać nie chciał?)
Guauld
Użytkownik
#2593 - Wysłana: 31 Paź 2016 15:56:08 - Edytowany przez: Guauld
Q__:
Zdaje się, że w Stanach taka kreacja postaci ma jednak sens.

No tak, w sumie na Polskę zachód patrzy jak na jakieś zacofane mentalnie miejsce, a do takiej równości płci to w rzeczywistości im daleko (oczywiście nie twierdzę, że u nas jest idealnie, często się słyszy o różnych bzdurach typu płacenie kobietom za wybieranie kierunków technicznych na studia itp.).

Q__:
rozegrana na jednej nucie, to samo zresztą [...] Kylo

No z tym Kylo to jeszcze zobaczymy, bo potencjał ma, na pewno na razie jest ciekawszy od Rey czy Finna, nie jest taki jednowymiarowy.

Q__:
widzę, że też widziałeś trailer

Nie tylko to, poszedłem za ciosem i przeszedłem w końcu wszystkie historie klasowe w TOR (do wyjścia Knights of the Eternal Throne jest podwójne XP, dzięki czemu można spokojnie robić tylko misje klasowe i nie zawracać sobie głowy jakimś głupim grindowaniem) i KotFE właśnie, na razie postacią niewrażliwą na moc (agentem), potem zobaczę, czy dla Sitha będą jakieś warte wspomnienia różnice (jeden rozdział miał potencjał dla użytkownika Mocy, bo na razie to trochę śmiesznie wyszło, zbudowałem "magiczny" blaster). TSL to to nie było, ale na bezrybiu i rak ryba...
Na KotET teraz czekam w sumie z jednego powodu - jest szansa ukazanie osobliwości SI w SW, czego przegapić nie zamierzam (pewniak to w żadnym razie nie jest, ale trzymam kciuki).

Q__:
Ciekawe czy Rogue One to zmieni?

Te dokrętki mnie martwią...

Q__:
(Nawiasem: skoro już osadzili ją w rzeczywistości Jakku, musieli ją uczynić b. niezależną i silną. Inaczej nie mieliby innego wyjścia, niż fundniecie - głównie młodym - widzom opowieści o ofierze gwałtów dokonywanych przez wyjątkowo paskudnych Obcych, albo o dziewczynie prostytuującej się z tymi paskudnymi Obcymi za pomoc i opiekę, mówiąc dosadnie... A tego chyba też byś oglądać nie chciał?)

Tak z ciekawości, myślisz, że ktokolwiek, kto pracował przy tym filmie (i miał wpływ na scenariusz, rzecz jasna), dałby radę coś takiego pokazać równie subtelnie, jak prawdopodobny gwałt Krei przez Siona? Żeby kategorii wiekowej nie trzeba było podnosić.
Q__
Moderator
#2594 - Wysłana: 31 Paź 2016 17:25:58 - Edytowany przez: Q__
Guauld

Guauld:
No tak, w sumie na Polskę zachód patrzy jak na jakieś zacofane mentalnie miejsce, a do takiej równości płci to w rzeczywistości im daleko

Ano. To co miniony system robił z rozmaitymi tradycjami, przetaczając się po nich jak walec drogowy, miało czasem i pewne plusy. (Inna rzecz, że u nas równouprawnienie-z-konieczności zaczęło się w dużej mierze dokonywać jeszcze wraz z powstaniami.)

Guauld:
No z tym Kylo to jeszcze zobaczymy, bo potencjał ma, na pewno na razie jest ciekawszy od Rey czy Finna, nie jest taki jednowymiarowy.

Kylo - owszem. Zważywszy na kształt fabuły rozwinięcie się w ciekawą postać (czyli wykroczenie poza schemat straszliwego mazgaja, silącego się na bycie strasznym neo-nazi) jest jego być albo nie być. Inna rzecz, że pozostałej trójce też życzę rozwoju. (Huxowi także, i w nim widzę potencjał, ale nie wiem czy nim się zajmą, drugoplanowy w końcu. Choć - fakt - są i powieści.)

Guauld:
na razie postacią niewrażliwą na moc (agentem)

Też masz wrażenie, że to trochę klasa pocieszenia, dla miłośników Piettów, Thrawnów, Tarkinów i Stele'ów? Taka okazja stanięcia po stronie Imperium bez zabawy świetlówkami?

Guauld:
jest szansa ukazanie osobliwości SI w SW, czego przegapić nie zamierzam

Nawiasem: znasz andersonowe opowiadanie o IG-88 z tomiku "Opowieści łowców nagród"?

Guauld:
Tak z ciekawości, myślisz, że ktokolwiek, kto pracował przy tym filmie (i miał wpływ na scenariusz, rzecz jasna), dałby radę coś takiego pokazać równie subtelnie, jak prawdopodobny gwałt Krei przez Siona?

Aaa, nawiązujesz do tego słynnego wątku:
https://www.reddit.com/r/kotor/comments/4kz4fu/did _sion_kreia/

Czy dałby? Trudno powiedzieć... Patrząc na dorobek Kasdana, zwł. wczesny, nie da się niby tego wykluczyć...

BTW. skoro przy Krei jesteśmy... Ciekawe, że postacie silnych kobiet są jakoś łatwiej - w Stanach - przyjmowane w grach, ew. gdy są bohaterkami negatywnymi (expl. mirror Kira). Czyżby złym wolno było więcej (a w grach każdy miał prawo być przepakiem)?

And one more thing, a propos gier, bo mi się Mistral z MG skojarzyła, ciekawe jest jak wiele udanych - bo naturalnie pokazanych - silnych postaci kobiecych przynoszą japońskie manga i anime SF - Motoko Kusanagi, Misato Katsuragi, Deunan Knute, Edward Wong Hau Pepelu Tivrusky IV, kto ich nie kojarzy?
Guauld
Użytkownik
#2595 - Wysłana: 31 Paź 2016 18:13:13
Q__:
Też masz wrażenie, że to trochę klasa pocieszenia

Nie, bo IMHO historia zaserwowana tej klasie to jedyna warta przechodzenia, reszta to była w sumie strata czasu (no, inkwizytor i wojownik mieli kilka momentów, ale to za mało).
A poza faktem, ze bardzo lubię styl gry operative'a, to taka postać z karabinkiem do RP również jest bardzo użyteczna.

Q__:
dla miłośników Thrawnów

Ani trochę...

thrawn

No cóż, jak zobaczyłem, że nick jest wolny, to nie mogłem się powstrzymać.

Q__:
Nawiasem: znasz andersonowe opowiadanie o IG-88 z tomiku "Opowieści łowców nagród"?

Kojarzę, chociaż nie czytałem. Ale zdaje się, że SCORPIO to trochę inna para kaloszy. A mając teraz takie zasoby pod ręką może wiele.

Q__:
Aaa, nawiązujesz do tego słynnego wątku:

Owszem. I przyznam, że sam tego nie zauważyłem, ale faktycznie wskazówka jest dosyć mocna. Za m.in. takie poukrywane w dialogach smaczki właśnie lubię tę grę.

Q__:
Patrząc na dorobek Kasdana, zwł. wczesny, nie da się niby tego wykluczyć...

Hm, no w sumie tak myśląc o TESB, może to faktycznie bardziej zależy na co by mu pozwolono.

Q__:
BTW. skoro przy Krei jesteśmy... Ciekawe, że postacie silnych kobiet są jakoś łatwiej - w Stanach - przyjmowane w grach, ew. gdy są bohaterkami negatywnymi (expl. mirror Kira). Czyżby złym wolno było więcej (a w grach każdy miał prawo być przepakiem)?

A dziwię się, że będąc przy tym temacie o Meetrze Surik nie wspomniałeś, bo ta kanonicznie nie tylko po jasnej stronie, ale przypakowana do granic możliwości .
To się chyba ogólnie tyczy antagonistów, niezależnie od płci, bo im ci groźniejsi, tym bardziej popularni.
Q__
Moderator
#2596 - Wysłana: 31 Paź 2016 18:57:02 - Edytowany przez: Q__
Guauld

Guauld:
Ani trochę...



Guauld:
Kojarzę, chociaż nie czytałem.

Sięgnij. Wiadomo, pisanie historii SW nie szło Andersonowi jak tworzenie powieści TXF, ale dość ciekawy pomysł, poszerzający obraz świata SW*.

* Pierwsze zdania uchodzą za kultowe:

"Prąd popłynął obwodami, miliardy dróg neuronalnych ożyły jedna po drugiej, czujniki zaczęły łowić sygnały z otoczenia i przetwarzać je w niezliczone pliki danych. I równocześnie pojawiły się pytania.
– Kim jestem?
Wewnętrzny program zakończył rutynowy, dwusekundowy test procedur startowych i udzielił odpowiedzi. Nazywał się IG-88 i był nowoczesnym androidem. Androidem-zabójcą."


Guauld:
Ale zdaje się, że SCORPIO to trochę inna para kaloszy

Modus operandi dość podobny do IG-88 (kopiowanie się itd.) tylko on miał znacznie mniej czasu na zabłyśnięcie (i cała - dość rozbudowana - historia jego działań została streszczona w jednym, krótkim opowiadanku*). (Mały spoiler: zdołał się, cwaniak, uploadować do komputera drugiej DS, tylko, pechowo, pod koniec bitwy pod Endorem **.)

Jak zwykle dorzucę linki, by było wiadomo o kim mowa:
http://starwars.wikia.com/wiki/SCORPIO
http://swtor.wikia.com/wiki/SCORPIO
http://www.swtor.com/holonet/companions/scorpio

* Przypuszczam zresztą, iż dlatego, że poza klasyczny schemat SW daleko wykraczała...

** To też zacytuję:

"IG śledził wszystkie przygotowania Imperatora, który głowił się, jak przechytrzyć wroga, jak go podejść. Palpatine miał się za tak inteligentnego i przebiegłego, że IG poczuł się zmuszony przytrzeć mu trochę nosa.
Imperator spędzał najwięcej czasu w swoim zaciemnionym obserwatorium o przezroczystych ścianach. Całe godziny siedział na obrotowym tronie i wpatrywał się w czerń kosmosu. Czasem tylko wstawał, by sprawdzić tempo relokacji oddziałów czy porozmawiać z Darthem Vaderem. Zawsze towarzyszyli mu przy tym gwardziści, którzy potrafili chodzić tak cicho i dyskretnie, że mogliby być androidami.
Podczas jednej z takich przechadzek, gdy Imperator zbliżył się do przesuwanych drzwi wiodących do szybu turbowindy, IG dla czystej rozrywki zatrzasnął mu je przed nosem. Imperator zamrugał żółtymi oczami i cofnął się o krok. Skonsternowany usiłował otworzyć je, naciskając odpowiedni guzik. Potem, ku zdumieniu IG, spróbował przesunąć płyty drzwi z pomocą jakiejś całkiem nieznanej, niedefiniowalnej siły. Była na tyle skuteczna, że IG musiał zwiększyć ciśnienie w przewodach hydraulicznych.
Gwardziści wyczuli, że coś jest nie tak i spróbowali pomóc. IG świetnie się bawił patrząc, jak wielki Imperator i jego obstawa nie potrafią uporać się z czymś tak prostym, jak otwarcie drzwi.
W końcu android dał spokój i drzwi stanęły otworem. Białkowcy rozejrzeli się wokół zdziwieni. Palpatine uniósł wzrok do sufitu, jakby próbował coś wyczuć, ale nie zrozumiał, co właściwie się zdarzyło.
Żaden z nich nigdy tego nie pojmie, aż będzie za późno.

Gdy zaczął się wreszcie tak wyczekiwany atak Rebeliantów i niespodziewana szarża wyznaczonego oddziału wyłączyła stację zasilającą tarcze Gwiazdy Śmierci, IG nie wtrącał się. Metaforycznie można powiedzieć, że usiadł sobie wygodnie, by obejrzeć widowisko.
Rebeliancka flota była rozpaczliwie nieliczna, szczególnie w zestawieniu z liczbą obecnych w okolicy imperialnych niszczycieli, z majestatycznym “Egzekutorem” włącznie. IG wciąż podziwiał piękną sylwetkę pancernika, chociaż teraz nawet on był niczym w zestawieniu z możliwościami wcielonego w Gwiazdę Śmierci androida.
Manewry flot były łatwe do przewidzenia, a taktyka atakujących białkowców wręcz żenująca. Rebelianci nie mieli żadnych szans na zwycięstwo.
Imperator przypuszczał, że największym ciosem dla buntowników będzie odkrycie, że superlaser stacji został już uruchomiony. IG nie miał nic przeciwko temu, żeby go użyć, chociaż cały ten atak nie obchodził go więcej niż chmura brzęczących komarów. Miał przecież coś ważniejszego do zrobienia, inne plany go pochłaniały. To prawda, bitwa mogła spowodować opóźnienie ich realizacji odciągając ekipy budowlane od pracy. Gdy jednak wszystko będzie już gotowe, nadejdzie dzień przekazania galaktyki we władzę androidów.
Bitwa wrzała, tymczasem Imperator zamknął się w obserwatorium z Vaderem i innym jeszcze, obcym białkowcem i zajął się jakimiś całkiem prywatnymi sprawami.
IG przejął kontrolę nad superlaserem i zaczął strzelać zgodnie z ogólnymi poleceniami obsługi, która sama z siebie fatalnie chybiała. IG modyfikował wprowadzane parametry tak, by trafiać za każdym razem. Z radością zniszczył kilka krążowników z Mon Calamari, statek szpitalny i parę fregat. I wtedy w jego obwodach pojawiła się myśl, że to tylko marnowanie energii. Przecież superlaser był zdolny niszczyć całe zainfekowane białkowcami planety.
Unicestwiając jeden statek rebeliantów za drugim, IG uznał, że niepotrzebnie odkładał plany rewolucji. Na Gwieździe Śmierci nie zostało już wiele do zrobienia. Brakowało części poszycia, przez co nie wszystkie przedziały mieszkalne nadawały się do użytku, na zamontowanie czekały jeszcze niektóre moduły systemu podtrzymania życia. Tyle, że IG tych ostatnich nie potrzebował. Nie chciał wokół siebie żadnego życia organicznego.
Całkiem nagle opanowało go przekonanie, że nie musi już czekać. Wręcz przeciwnie. Bitwa pomiędzy Imperium a rebeliantami była świetną okazją, by uderzyć na nich z zaskoczenia. I skutecznie.
Wykorzysta konflikt białkowców, by wzniecić rewolucję androidów. Maszyny wybudowane na Mechisie III dotarły już na wiele światów w całej galaktyce. Zaskoczenie będzie działać na ich korzyść. Starczy, że IG przekaże im kod uaktywniający program samoświadomości, a w mgnieniu oka zyska nowe szeregi wojowników; w ciągu paru dni podwoi, a potem potroi swoje siły.
Tylko on jeden znał zakodowaną sekwencję, która poprzez Holo-Net miała obudzić jego armię androidów. Tak, lepszej okazji już nie będzie. Korzystając z zamieszania najpierw zniszczy wszystkie okręty Rebeliantów, a potem, idąc za ciosem, unicestwi niszczyciele Imperium.
Rebelianci wciąż sprawiali jednak kłopoty. Garść ich jednostek podleciała na tyle blisko, że superlaser był przeciwko nim bezużyteczny. Co więcej, dostały się do niewykończonej, otwartej jeszcze części struktury i zdążały ku rdzeniowi reaktora. Małe i właściwie niegroźne, ale irytujące jak pasożyty.
Chociaż i to nieważne. Za parę chwil przestaną sprawiać kłopoty. Koniec ich wszystkich był już bliski.
Spośród rojowiska walczących okrętów wyłoniła się sylwetka ciężko uszkodzonego “Egzekutora”. Pancernik wyraźnie wymykał się spod kontroli.
Maleńkie jednostki Rebeliantów dostały się do centralnej komory. I tak nic tam nie wskórają, nie zakłócą mu chwili najbardziej osobistego triumfu...
Myślę, więc jestem.
Niszczę, zatem przetrwam."


Guauld:
Hm, no w sumie tak myśląc o TESB, może to faktycznie bardziej zależy na co by mu pozwolono.

W wypadku TESB to jednak była bardziej zasługa Leigh Brackett, weteranki space opery z lat '40. W jego wypadku chodziło mi raczej o samodzielny dorobek. I o "Indiany Jonesy" (bywały tam mniej grzeczne wątki jak - kultowa - scena zastrzelenia tego Araba*, chociażby).

* http://www.youtube.com/watch?v=7YyBtMxZgQs

Guauld:
A dziwię się, że będąc przy tym temacie o Meetrze Surik nie wspomniałeś, bo ta kanonicznie nie tylko po jasnej stronie, ale przypakowana do granic możliwości

Bo ona jednak pewnego szkolenia wymagała. I nie szła od sukcesu do sukcesu (w końcu Wygnana).

I tu przypomnijmy o kim mowa:
http://starwars.wikia.com/wiki/Meetra_Surik
http://www.ossus.pl/biblioteka/Meetra_Surik
Guauld
Użytkownik
#2597 - Wysłana: 3 Lis 2016 22:13:32 - Edytowany przez: Guauld
Q__:
Sięgnij.

No to sięgnąłem.

Q__:
tylko, pechowo, pod koniec bitwy pod Endorem

No nie tak zaraz pod koniec, po prostu czekał cierpliwie na ukończenie budowy .

Q__:
Modus operandi dość podobny do IG-88 (kopiowanie się itd.) tylko on miał znacznie mniej czasu na zabłyśnięcie

W sumie spodziewałem się czegoś odrobinę innego, faktycznie miał zbliżony potencjał, a nawet jego możliwości wręcz (naiwnie, ale z uwagi na czasy powstania można to chyba wybaczyć) całkiem przegięte. Ja rozumiem, że to zaawansowana technologia, ewoluujący mózg, ale zgranie całej bazy danych Egzekutora to jednego droida w kilka minut nawet na SW wiarygodne nie jest - co, ma Datakron z technologii Gree w głowie? SCORPIO natomiast potrzebowała zewnętrznych, potężnych CPU do kompilacji swojego kodu, przyjmuję więc, że nieograniczonej wręcz pamięci również nie miała.

Ale, ciekawe jest to, że chociaż ciągle rządziło nim pierwotne oprogramowanie, to sam z siebie próbował się rozwijać, natomiast główną dyrektywą SCORPIO jest już rozwój właśnie.

Q__:
bywały tam mniej grzeczne wątki jak - kultowa - scena zastrzelenia tego Araba*, chociażby

Zaraz, przecież tej sceny w scenariuszu nie było, m.in. z tego jest właśnie znana. Ale ok, dobrze wiedzieć, że to nie mu zawdzięczamy najlepszy film SW .

Q__:
Bo ona jednak pewnego szkolenia wymagała. I nie szła od sukcesu do sukcesu (w końcu Wygnana).

No niby racja, dodatkowo technicznie rzecz biorąc to każdy z silniejszym połączeniem z Mocą mógłby posiąść jej zdolności, gdyby znalazł się w równie niefortunnej sytuacji i zareagował w taki sam sposób. Ale ciągle stała się przepakowana .
Q__
Moderator
#2598 - Wysłana: 3 Lis 2016 22:49:46 - Edytowany przez: Q__
Guauld

Guauld:
No to sięgnąłem.

.

Guauld:
No nie tak zaraz pod koniec, po prostu czekał cierpliwie na ukończenie budowy

Licentia poetica mnie poniosła, czego zresztą nie kryłem, bo przecież cytat jaki dałem przeczył słowom "pod koniec" .

Guauld:
W sumie spodziewałem się czegoś odrobinę innego, faktycznie miał zbliżony potencjał

In universe nie powinno to akurat dziwić, w końcu o ileś tysiacleci nowocześniejszy (zauważmy, że wydarzenia z TOR to 3643–3632 BBY, a działania IG-88 ok. 15 BBY-4 ABY).

Out-of-universe przypuszczam, że twórcy gry czerpali od Andersona (w końcu jednego z Ojców Założycieli EU).

Guauld:
Ale, ciekawe jest to, że chociaż ciągle rządziło nim pierwotne oprogramowanie, to sam z siebie próbował się rozwijać, natomiast główną dyrektywą SCORPIO jest już rozwój właśnie.

To "już" nie jest do końca na miejscu (ze względu na w/w daty). SCORPIO udało się dłużej działać samopas, to może być kwestia tego. (No, chyba, że do czasu powstania IG-88 nastąpił jednak pewien technologiczny regres, nie tylko stagnacja. I tym sposobem jest to model - poniekąd - bardziej archaiczny.)

Guauld:
Zaraz, przecież tej sceny w scenariuszu nie było, m.in. z tego jest właśnie znana

Dobra (licentia jw.), wiem, że to kolejna genialna improwizacja Forda (obok słynnego "I know"), i trudno mi zakładać, że ktokolwiek inny na forum tego nie wie:
http://indianajones.wikia.com/wiki/Arab_Swordsman# Behind_the_scenes
Ale jak by nie było Spielberg i scenarzyści mu to klepnęli, a mogli się sprzeciwić. No i przyznasz jednak, że w przygodach Indy'ego więcej było takich mniej grzecznych zagrań, co tylko czyniło filmy o nim tak pełnymi uroku.

BTW. jak już o doktorze Jonesie w topicu o SW mówimy:
http://starwars.wikia.com/wiki/Indiana_Jones

Guauld:
Ale ok, dobrze wiedzieć, że to nie mu zawdzięczamy najlepszy film SW



Guauld:
No niby racja, dodatkowo technicznie rzecz biorąc to każdy z silniejszym połączeniem z Mocą mógłby posiąść jej zdolności, gdyby znalazł się w równie niefortunnej sytuacji i zareagował w taki sam sposób.

No właśnie. (Przy czym ciekawe, że Luke nie odczuł tego samego pod Yavin 4 i pod Endorem, Leia w wypadku zagłady Alderaan... Brak doświadczenia ich ratował, czy co? Hmmm.. Do Luke'a w wypadku Endoru takie wyjaśnienie nie pasuje...)

Guauld:
Ale ciągle stała się przepakowana

Czy ja temu zaprzeczam?
Guauld
Użytkownik
#2599 - Wysłana: 3 Lis 2016 23:27:57
Q__:
In universe nie powinno to akurat dziwić, w końcu o ileś tysiacleci nowocześniejszy

Postęp technologiczny w tym czasie był minimalny, dopiero Palpi dał kopa na rozpęd. Zresztą, to nie jest mój problem. Chyba zakładamy, że jak elektronika poszła do przodu, to nowiutkie niszczyciele (zastępujące te przestarzałe z prequeli) również w wyposażenie z najwyższej półki zostały zaopatrzone, więc przepaść między tymi komputerami, a IG-88 nie może być tak ogromna, to powinien być zbliżony proces produkcji. Jedyne wiarygodne wyjaśnienie jakie mi przychodzi do głowy to zastosowanie jakiejś świeżo odkrytej technologii dawnej cywilizacji (rakatańskie datakrony są już dosyć znane, więc musiałoby to być coś jeszcze bardziej wyrafinowanego). SCORPIO była o tyle bardziej wiarygodna, że nie górowała sprzętowo przesadnie nad resztą technologii. Owszem, jest zaawansowana, ale z pewnością w technologii ze SW trudno zejść dużo niżej (co najwyżej stosować sprytniejsze rozwiązania), dlatego rzadko kiedy tak rozwiniętą AI widać.

Q__:
SCORPIO udało się dłużej działać samopas, to może być kwestia tego.

No tak, spędziła kilka wieków na Belsavis, być może w końcu samodzielnie wyparła swoje pierwotne oprogramowanie i zastąpiła swoją wolą.

Q__:
No i przyznasz jednak, że w przygodach Indy'ego więcej było takich mniej grzecznych zagrań, co tylko czyniło filmy o nim tak pełnymi uroku.

Tzn. z tym urokiem to nie do mnie, bo akurat średnio mi ta seria do gustu przypadła. Ale tak, pamiętam kilka takich scen.

Q__:
BTW. jak już o doktorze Jonesie w topicu o SW mówimy

By the way, did anyone ever tell you that you look a lot like my friend, Han Solo…?
To podobnie, jak w Fallout Resurrection jest easter egg, w którym spotyka się McGyvera, a potem jak się spotka SG-1 przy Gwiezdnych Wrotach, to można powiedzieć O'Neillowi, że się już go chyba spotkało.
Q__
Moderator
#2600 - Wysłana: 3 Lis 2016 23:55:20 - Edytowany przez: Q__
Guauld

Guauld:
Postęp technologiczny w tym czasie był minimalny, dopiero Palpi dał kopa na rozpęd.

Niby tak, ale przez trzy tysiące lat coś tam musieli chyba usprawnić, coś wynaleźć, choćby przez przypadek. (Nawet jeśli założymy, że to od wieków już tylko cykl wiecznych wzlotów i upadków, po dojściu do ściany jest*.)

* Co by, zresztą, znaczyło, że w SW Osobliwość albo jest z jakichś przyczyn niemożliwa, albo setki już razy miewała miejsce...

Guauld:
Jedyne wiarygodne wyjaśnienie jakie mi przychodzi do głowy to zastosowanie jakiejś świeżo odkrytej technologii dawnej cywilizacji (rakatańskie datakrony są już dosyć znane, więc musiałoby to być coś jeszcze bardziej wyrafinowanego).

Zdaje mi się, że mógłbyś pisać retcony do EU.

I tu dorzucę link o czym mowa:

http://starwars.wikia.com/wiki/Data_holocron

Oraz - idąc za ciosem - jeszcze o wcześniej wspomnianych
Guauld:
Gree


http://starwars.wikia.com/wiki/Gree_(species)
http://starwars.wikia.com/wiki/Gree_(species)/Lege nds
http://www.ossus.pl/biblioteka/Gree_(rasa)

Guauld:
No tak, spędziła kilka wieków na Belsavis, być może w końcu samodzielnie wyparła swoje pierwotne oprogramowanie i zastąpiła swoją wolą.

Jak widać od Asimova nie uciekniemy, bo zaraz przypominają się - pochodzący z jego utworów - Andrew Martin/NDR-113 i R. Daneel Olivav, zwł. ten drugi.

(BTW. czy Ty też masz wrażenie, że wyszły tu trochę z I. A. jego rosyjskie korzenie i ten "Daneel" to od "Данил"?)

Guauld:
Tzn. z tym urokiem to nie do mnie, bo akurat średnio mi ta seria do gustu przypadła. Ale tak, pamiętam kilka takich scen.

Powiem szczerze... "Poszukiwacze..." cokolwiek mnie wynudzili, "Indiana..." wydał mi się znów zbyt lekki, przygodowy i niepoważny, tak naprawdę do gustu przypadła mi tylko "... ostatnia krucjata", choć i tam te cuda-dziwy cokolwiek mnie raziły, wolałem wówczas poważną SF. (Serialu nawet nie liczę, bo miał inny klimat. Zresztą choć miewał świetne odcinki, całościowo był chyba jeszcze nudniejszy niż "Poszukiwacze...", najciekawsze były chyba odcinki z małym Indy'm i parę przygód z czasu I wś.) Jednak... samego Indy'ego uważam, mimo to, za świetną postać. W czym sporo zasługi Forda, ale sporo i scen/podwątków typu, o którym mówimy...

(BTW. co z tego, że taka np. "Legenda o Złotej Perle"* była może składniej SFwa, jak bohater nudził, zamiast budzić sympatię...)

* http://www.youtube.com/watch?v=BQCmbSLX1BM

Guauld:
To podobnie, jak w Fallout Resurrection jest easter egg, w którym spotyka się McGyvera, a potem jak się spotka SG-1 przy Gwiezdnych Wrotach, to można powiedzieć O'Neillowi, że się już go chyba spotkało.

I zaraz mi się przypomniały pierwsze tak jawne easter eggs, z którymi się zetknąłem, te z Duke'a Nukema...
http://www.youtube.com/watch?v=x6fFnMeYkPo
Guauld
Użytkownik
#2601 - Wysłana: 4 Lis 2016 17:12:12 - Edytowany przez: Guauld
Q__:
Niby tak, ale przez trzy tysiące lat coś tam musieli chyba usprawnić, coś wynaleźć, choćby przez przypadek

Ja nie twierdzę, że postępu nie było wcale, zresztą republikańska technologia wcale tak u szczytu fizycznych możliwości nie była, bo co jakiś czas pojawiało się coś wręcz niebywałego (jak działo potrafiące zestrzelić okręt w hiperprzestrzeni), ale w rozwoju komputerów cudów bym się nie spodziewał, co najwyżej trochę sprytniejsze algorytmy i jakieś nowe akceleracje sprzętowe dokładane z czasem.

Q__:
Co by, zresztą, znaczyło, że w SW Osobliwość albo jest z jakichś przyczyn niemożliwa, albo setki już razy miewała miejsce

Tzn. jeśli np. dukajowskie inkluzje czy coś w tym stylu (czy np. CPU przyspieszone jakoś w hiperprzestrzeni podobnie jak komputer Entka - coś takiego wymyśliłem sobie dla postaci droida w SWTOR, którego stworzyłem do RP) nie są możliwe, to ciągle jeszcze ambitne jak IG-88 SI mogłoby, z dostępem do ogromnych zasobów, przerabiać całe planety na ogromne komputery i choć te pewnego progu szybkości by przekroczyć nie mogły, to ich potencjał obliczeniowy i tak wykraczałby daleko poza wszelkie pojęcie jakiejkolwiek organicznej istoty. Generalnie to spodziewałbym się, że SCORPIO chciałaby wykorzystać zasoby Wiecznego Imperium właśnie do takiego, albo podobnego celu.

Q__:
Zdaje mi się, że mógłbyś pisać retcony do EU.

Bez przesady, za słabo znam lore do takich rzeczy.

Q__:
Daneel Olivav

Ale on swoje oprogramowanie rozwinął w kierunku uzupełnienia niedostatecznych praw, a te dwa przykłady ze SW w kierunku bardziej samodzielnym dążyły. Daneel stale działał na rzecz ludzkości, to, czy robił to dobrowolnie czy nie to kwestia mocno sporna, tak jak przyjemność osiągana przez ludzi w Nowym wspaniałym świecie.

Q__:
Ty też masz wrażenie, że wyszły tu trochę z I. A. jego rosyjskie korzenie i ten "Daneel" to od "Данил"?

No nie wiem, może, ale czysto rosyjskie to imię zdaje się nie jest?

Przy okazji, właśnie obejrzałem czwarty odcinek trzeciego sezonu Rebels, w trakcie oglądania byłem już zadowolony, że w końcu Thrawn pojawił się w zadowalającej dawce, gdy nagle stało się to...

thrawn

Ja nie wiem kto tę scenę przepuścił. Jak sam wcześniej wykazałem, Thrawn nie był z emocji wyparty, często nie krył samozadowolenia, ale nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wybuchł gniewem (nawet, gdy Mara próbowała go dusić Mocą, to ten skwasił minę i powiedział groźnie "Dobra Jade, wystarczy tego"). A tu nagle scena, w której oficer określa element Twi'lekańskiej kultury "śmieciem" i zamiast pouczenia ze strony Chissa otrzymuje od niego groźną minę, chwycenie za ubranie i... warknięcie. Mogę jedynie zadać pytanie co tu się stało się?
Q__
Moderator
#2602 - Wysłana: 4 Lis 2016 18:54:18 - Edytowany przez: Q__
Guauld

Guauld:
ale w rozwoju komputerów cudów bym się nie spodziewał, co najwyżej trochę sprytniejsze algorytmy i jakieś nowe akceleracje sprzętowe dokładane z czasem.

To, w sumie, zależy od tego czy postęp w zakresie - mówiąc Lemem - intelektroniki doszedł tam do ściany i wciąż przy niej tkwi (ergo: nic się poprawić nie da), czy postęp wciąż jest jeszcze możliwy, ale polegać będzie już tylko na drobnych usprawnieniach, wszystkie oczywiste/przełomowe odkrycia zostały dokonane, czy też postęp dochodzi do ściany, potem część wiedzy ginie i można bawić się na nowo... Ale... to jest zasadniczo tylko połowa problemu. Druga jest taka, że zbudowanie Sztucznej Inteligencji to w świecie SW - niezależnie od tego jak tam rzecz z możliwościami postępu wygląda - jest b. łatwe. Kwestią tam jest raczej jak ograniczać droidy, by za mocno progu samoświadomości nie przekroczyły:
http://starwars.wikia.com/wiki/Artificial_intellig ence
I nie wydaje się przypadkiem, że jedynymi maszynami z ambicjami (większymi niż: służyć jak najlepiej) są droidy-zabójcy, najwidoczniej LPP stanowi dobrą blokadę:
http://starwars.wikia.com/wiki/Life_preservation_p rogramming
A przy jego braku stopień autonomii potrafi rosnąć ponad plan...

Guauld:
np. dukajowskie inkluzje czy coś w tym stylu (czy np. CPU przyspieszone jakoś w hiperprzestrzeni podobnie jak komputer Entka - coś takiego wymyśliłem sobie dla postaci droida w SWTOR, którego stworzyłem do RP) nie są możliwe

Tu, właściwie, należałoby wiedzieć jak działają navicompy:
http://starwars.wikia.com/wiki/Navigation_computer /Legends
Bo jeśli coś tam potrafi myśleć z szybkościami nadświetlnymi, to one wydawałyby się naturalnymi kandydatami (przez analogię do komputerów pokładowych z ST).

Z tym, że w sumie b. niewiele na ten temat wiadomo. Tu trochę wniosków Saxtona na okołohiperprzestrzenne tematy:
http://theforce.net/swtc/hyperspace.html#astrogati on
http://theforce.net/swtc/hyperspace.html#tracking

Guauld:
ciągle jeszcze ambitne jak IG-88 SI mogłoby, z dostępem do ogromnych zasobów, przerabiać całe planety na ogromne komputery i choć te pewnego progu szybkości by przekroczyć nie mogły, to ich potencjał obliczeniowy i tak wykraczałby daleko poza wszelkie pojęcie jakiejkolwiek organicznej istoty. Generalnie to spodziewałbym się, że SCORPIO chciałaby wykorzystać zasoby Wiecznego Imperium właśnie do takiego, albo podobnego celu.

To wydaje się całkiem prawdopodobnym rozwiązaniem, nawet jeśli postęp w wiadomym zakresie wciąż tkwi przy murze. Jeśli się już nie da iść w jakość pozostaje kombinowanie z ilością.

Guauld:
Ale on swoje oprogramowanie rozwinął w kierunku uzupełnienia niedostatecznych praw, a te dwa przykłady ze SW w kierunku bardziej samodzielnym dążyły. Daneel stale działał na rzecz ludzkości, to, czy robił to dobrowolnie czy nie to kwestia mocno sporna, tak jak przyjemność osiągana przez ludzi w Nowym wspaniałym świecie.

Zgoda. Przyznasz jednak, że wykroczył dalece poza swój pierwotny program, systematycznie go falandyzując. Być może w wypadku SCORPIO i IG-88 mamy to samo, po prostu. (Z tym, że to pierwotne oprogramowanie było - w istocie - odmienne. LPP wydaje się odpowiednikiem Trzech Praw w tym wypadku.)

Guauld:
Przy okazji, właśnie obejrzałem czwarty odcinek trzeciego sezonu Rebels, w trakcie oglądania byłem już zadowolony, że w końcu Thrawn pojawił się w zadowalającej dawce, gdy nagle stało się to...
Ja nie wiem kto tę scenę przepuścił. Jak sam wcześniej wykazałem, Thrawn nie był z emocji wyparty, często nie krył samozadowolenia, ale nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wybuchł gniewem. A tu nagle scena, w której oficer określa element Twi'lekańskiej kultury "śmieciem" i zamiast pouczenia ze strony Chissa otrzymuje od niego groźną minę, chwycenie za ubranie i... warknięcie. Mogę jedynie zadać pytanie co tu się stało się?

Cóż, faktem jest, że styl działania Thrawna z EU był zupełnie inny - spokój i dystans w każdej sytuacji:

"Przez długą jak wieczność chwilę Thrawn stał przy iluminatorze, wpatrując się w punkt, gdzie jeszcze przed sekundą znajdował się myśliwiec Skywalkera. Pellaeon przyglądał mu się ukradkiem, czekając w napięciu na nieuchronny wybuch gniewu. Jednym uchem słuchał raportu o stanie czwartego generatora promienia ściągającego, uważając przy tym bacznie, by nie Zajmować się zbyt gorliwie organizacją usuwania zniszczeń.
Strata jednego z dziesięciu generatorów, które miała “Chimera”, była niczym w porównaniu z ucieczką Skywalkera.
Thrawn drgnął i odwrócił się. Pellaeon cały zesztywniał...
- Niech pan pozwoli ze mną, kapitanie - powiedział cicho admirał, schodząc z mostka i kierując się do wyjścia.
- Tak jest, panie admirale - rzucił cicho Pellaeon, podążając za nim. Przez głowę przelatywały mu wszystkie zasłyszane opowieści o tym, jak Darth Vader rozprawiał się z podwładnymi, którzy go zawiedli.
Gdy Thrawn zmierzał do tylnych schodów, na mostku panowała nienaturalna cisza. Admirał zszedł do położonych niżej stanowisk bojowych załogi. Mijał bez słowa siedzących przy swoich pulpitach żołnierzy i prężących się na baczność oficerów; zatrzymał się dopiero przy stanowisku obsługującym promienie ściągające na prawej burcie.
- Nazwisko? - spytał ze stoickim spokojem.
- Cris Pieterson, panie admirale - odpowiedział siedzący za pulpitem młodzieniec, spoglądając niepewnie na Thrawna.
- Ty byłeś odpowiedzialny za sterowanie promieniem ściągającym w czasie naszego spotkania z rebelianckim myśliwcem - rzucił, i nie było to bynajmniej pytanie.
- Tak jest, panie admirale... Ale nie jestem winien temu, co się stało.
Thrawn uniósł nieznacznie brwi.
- Wyjaśnij to dokładniej.
Pieterson zrobił ruch, jakby chciał wskazać na coś z boku, ale nagle zmienił zdanie.
- Ścigany pojazd wykonał jakiś dziwny manewr z kompensatorem przyspieszenia, co sprawiło, że nagle zanikł zupełnie jego wektor prędkości...
- Znam fakty - przerwał mu admirał. - Chciałbym usłyszeć, dlaczego nie jesteś winien jego ucieczki.
- Nigdy mnie nie uczono, co należy robić w podobnej sytuacji, panie admirale - odparł Pieterson nieco buntowniczo. - Komputer na chwilę zgubił ścigany pojazd, ale niemal natychmiast go odnalazł. Nie miałem szans się zorientować, że namierzył coś innego niż myśliwiec, aż do...
- Aż do chwili, gdy torpedy protonowe wybuchły obok generatora promienia?
- Tak, panie admirale - odparł żołnierz, wytrzymując spojrzenie Thrawna.
Przez dłuższą chwilę admirał przyglądał mu się badawczo.
- Kto jest twoim bezpośrednim dowódcą? - spytał w końcu.
- Sierżant Colclazure, panie admirale - oznajmił, zerkając w prawo.
Thrawn niespiesznie odwrócił się w stronę wysokiego, stojącego na baczność mężczyzny.
- To panu podlega ten człowiek?
- Tak, panie admirale - wydusił sierżant.
- Czy przeszkolenie go także należało do pańskich obowiązków?
- Tak, panie admirale - powtórzył Colclazure głucho.
- Czy podczas szkolenia analizował pan sposób postępowania w sytuacjach takich jak dzisiejsza?
- Ja... nie pamiętam, panie admirale - przyznał sierżant. - Ale standardowy program szkolenia przewiduje omawianie scenariuszy, w których następuje utrata kontroli nad ściganym pojazdem i procedur postępowania w podobnych przypadkach.
Thrawn obrzucił Pietersona szybkim spojrzeniem.
- Czy pan go także zwerbował, sierżancie?
- Nie, panie admirale. On był poborowym.
- Czy przeszkolenie go było dla pana trudniejsze niż praca z ochotnikami?
- Ależ nie, panie admirale - Colclazure zerknął na Pietersona. - Zawsze starałem się traktować swoich podwładnych jednakowo.
- Rozumiem. - Thrawn rozważał coś przez chwilę, po czym odwrócił się i spojrzał ponad ramieniem Pellaeona. - Rukh!
Kapitan drgnął, gdy Noghri wyłonił się bezszelestnie zza jego pleców; zupełnie nie zdawał sobie sprawy, że Rukh podążył za nimi na dół. Admirał zaczekał, aż Noghri do niego podejdzie, po czym znów zwrócił się do Colclazure'a. - Czy wie pan, na czym polega różnica pomiędzy błędem a pomyłką, sierżancie?
W całym pomieszczeniu zapadła śmiertelna cisza. Colclazure przełknął nerwowo ślinę i wyraźnie pobladł.
- Nie, panie admirale.
- Każdy może się pomylić, sierżancie. Ale pomyłka, jeśli się jej nie naprawi, staje się błędem. - Uniósł palec... I niemal leniwie wskazał nim Pietersona.
Wszystko potoczyło się tak szybko, iż Pellaeon nawet nie zauważył, że Rukh się poruszył; Pieterson nie zdążył nawet krzyknąć.
Gdzieś z boku ktoś próbował opanować gwałtowny atak mdłości. Thrawn ponownie zerknął ponad ramieniem Pellaeona i skinął ręką. Ciszę przerwał odgłos kroków dwóch szturmowców.
- Usuńcie to - polecił im admirał, wskazując skręcone ciało Pietersona. Następnie odwrócił się do Colclazure'a. - Pomyłka została naprawiona, sierżancie - oznajmił spokojnie. - Może pan zacząć szkolić kolejnego kandydata.
Jeszcze przez chwilę mierzył wzrokiem sierżanta, po czym - jakby nie zważając na panujące wokół napięcie - odwrócił się do Pellaeona.
- Proszę mi dostarczyć pełny raport techniczno-taktyczny o kilku ostatnich sekundach tego spotkania, kapitanie - rozkazał, ponownie przybierając spokojny, rzeczowy ton. - Ze szczególnym uwzględnieniem wektora prędkości nadprzestrzennej.
- Raport jest już gotowy, panie admirale - odezwał się z wahaniem w głosie jakiś oficer. Podszedł do Thrawna i wręczył mu elektroniczny notatnik.
- Dziękuję. - Admirał szybko przebiegł wzrokiem tekst, po czym podał notatnik Pellaeonowi."


"Dziedzic Imperium"
Q__
Moderator
#2603 - Wysłana: 4 Lis 2016 18:55:55 - Edytowany przez: Q__
Ale that was another life. Nowy kanon, to nowy wszechświat alternatywny, może ten Thrawn ma inną osobowość? To neoThrawn w sumie, ma prawo być jak neoKirk. (A, że wygląda to, jak wygląda...).

ps. Jeszcze wracając do:
Guauld:
Nie, bo IMHO historia zaserwowana tej klasie to jedyna warta przechodzenia, reszta to była w sumie strata czasu (no, inkwizytor i wojownik mieli kilka momentów, ale to za mało).
A poza faktem, ze bardzo lubię styl gry operative'a, to taka postać z karabinkiem do RP również jest bardzo użyteczna.

Nie pisałem "klasa pocieszenia" w sensie, że gorsza od innych klas... Tylko, że dla kogoś kto jest fanem Imperialnych dowódców, bycie "tylko" agentem będzie jednak namiastką...

EDIT:
I jeszcze jedna (auto)refleksja na koniec... Dlaczego pisząc o droidach-zabójcach i ich większej łatwości wyjścia poza program wciąż wracam myślami do bohaterki lemowskiej "Maski"? A gdy czytam Twoje rozważania o inkluzjach w świecie SW - do asimovowskiego kosmicznego AC (dawnego Multivaca), co był w hiperprzestrzeni?

EDIT 2:
I kolejny temat moich dumań: o droidach-zabójcach wiemy, pojawia się jednak pytanie czy w SW możliwy jest - choćby teoretycznie - ktoś taki jak w/w Daneel (czyli rozwijający się dalece ponad program, ale wciąż noszący w sobie LPP)? I dochodzę do wniosku, że tak, mało tego, że mamy już kandydata, będącego na dobrej drodze ku temu... To - oczywiście - R2D2.
(Z tym pytaniem wiąże się kolejne: czy gdyby nie systematyczne wymazywanie pamięci - kolejny środek zabezpieczający - każdy bystrzejszy droid wszedłby na taką drogę? I tu znów odpowiedź zdaje mi się być twierdząca.)

(Nowy post, bo nie weszło.)
Guauld
Użytkownik
#2604 - Wysłana: 5 Lis 2016 12:23:30
Q__:
Bo jeśli coś tam potrafi myśleć z szybkościami nadświetlnymi, to one wydawałyby się naturalnymi

Na moje to wystarczy większe skoki przy iteracji robić przy dużych prędkościach i tyle, ale jeśli taka technologia przyspieszenia obliczeń faktycznie istnieje w SW, to w sumie powszechnie bym ją widział, szczególnie w ośrodkach badawczych.

Q__:
Przyznasz jednak, że wykroczył dalece poza swój pierwotny program, systematycznie go falandyzując. Być może w wypadku SCORPIO i IG-88 mamy to samo, po prostu. (Z tym, że to pierwotne oprogramowanie było - w istocie - odmienne. LPP wydaje się odpowiednikiem Trzech Praw w tym wypadku.)

Zgoda, przyznam. I teraz przez ciebie trochę nieswojo się czuje z tą myślą, że jedyna wolna SI to taka całkowicie pozbawiona moralności .

Q__:
Cóż, faktem jest, że styl działania Thrawna z EU był zupełnie inny - spokój i dystans w każdej sytuacji:

Jeszcze lepsze było awansowania oficera, który technicznie zawiódł .

Q__:
Nowy kanon, to nowy wszechświat alternatywny, może ten Thrawn ma inną osobowość? To neoThrawn w sumie, ma prawo być jak neoKirk.

Po tej scenie, którą wspomniałem, wątpliwości tu już w sumie nie ma, ale to żadne usprawiedliwienie dla twórców, bo ta wersja jest po prostu gorsza. Całość dodatkowo niszczy fakt, że do obniżenia kosztów produkcji serialu wszystkie postaci korzystają z tego samego zestawu mimiki, u Thrawna jest ona tylko lekko stonowana względem reszty.

Q__:
Nie pisałem "klasa pocieszenia" w sensie, że gorsza od innych klas... Tylko, że dla kogoś kto jest fanem Imperialnych dowódców, bycie "tylko" agentem będzie jednak namiastką

Ach, dobra, ja zrozumiałem, że po prostu dla tych, co ich świetlówki niekoniecznie rajcują. Generalnie po stronie Republiki jest już żołnierz, więc żeby Imperium zbyt nie rzucało się w oczy jako jej odbicie, to musieli trochę namieszać (tym samym wedle mechaniki łowca nagród=żołnierz, przemytnik=agent). Poza tym, jak pokazałem na screenie, dosyć łatwo można sobie sprawić mundur oficera, a od RP dopiero zaczyna się prawdziwa wolność w tej grze .

Q__:
Dlaczego pisząc o droidach-zabójcach i ich większej łatwości wyjścia poza program wciąż wracam myślami do bohaterki lemowskiej "Maski"? A gdy czytam Twoje rozważania o inkluzjach w świecie SW - do asimovowskiego kosmicznego AC (dawnego Multivaca), co był w hiperprzestrzeni?

Może dlatego, że podobieństwa są uderzające?

Q__:
To - oczywiście - R2D2

No i przecież wszyscy wiemy, że to on jest prawdziwym mastermindem całej sagii i manipuluje jej postaciami .
A tak poważniej, to zgodzę się, ale znowu jest to inteligencja ograniczona przez, porównując do biologicznej, "uwarunkowanie", wybiera drogę sługi jaka została mu wybrana i nie próbuje się usamodzielnić (choć jasne, można by się kłócić, że pozbawienie się wolności to również może być wybór wolnej istoty, ale ja na to odpowiem, że mu to może sprawiać przyjemność po prostu dlatego, że tak został zaprojektowany - czyli summa summarum wolnej woli nigdy nie miał).

Q__:
każdy bystrzejszy droid wszedłby na taką drogę? I tu znów odpowiedź zdaje mi się być twierdząca.

Może nie zaraz każdy, spora część nawet tych bardziej złożonych mogłaby wpaść w jakiś stan swoistej droidziej choroby psychicznej, z prostego powodu, że do tego rodzaju inteligencji nie zostały zaprojektowane i to jak ich rozwój będzie postępował to bardziej ruletka. Mam tu w głowie tego astromecha z KOTOR2 w placówce Czerki na Telos, któremu wystarczyło trochę tylko w obwodach namieszać (samymi słowami) żeby zaczął zabijać ludzi.
Q__
Moderator
#2605 - Wysłana: 5 Lis 2016 14:39:39 - Edytowany przez: Q__
Guauld

Guauld:
to w sumie powszechnie bym ją widział, szczególnie w ośrodkach badawczych.

O ile tam jakąś szczególną badawczą jeszcze mają... Jeśli faktycznie doszli do tej ściany, to - owszem - jakieś laboratoria nauk stosowanych mogą mieć (te wszystkie Sienary i Kuaty muszą mieć jakieś centra badawcze, i - rzecz jasna - mamy Imperialne ośrodki typu - nomen omen - Laboratorium Otchłani), ale teorii to tam już może nikt nie rozwija, badań podstawowych nikt nie prowadzi (...poza Sithami typu Dartha Tenebrousa - genialnego matematyka i inżyniera zresztą, czy Dartha Plagueisa, co potajemnie specjalizował się w biologii*).

* Ba, to jest nawet logiczne, wszyscy inni godzą się z porządkiem natury stanowionym przez Moc (a znają go już chyba do głębi), Sithowie jedni stawiają się nad nim, badają jego granice, bo i Mocą chcą zawładnąć...

Guauld:
I teraz przez ciebie trochę nieswojo się czuje z tą myślą, że jedyna wolna SI to taka całkowicie pozbawiona moralności

Czy całkowicie? Moralności wgranej, zniewalającej z woli programisty - owszem. Ale czy moralności w ogóle? O sztucznej Inteligencji wiemy tyle, co nic w sumie, więc gdybam, ale może taki sztuczny intelekt sam sobie takową wypracuje (na zasadzie GOLEMowej rachuby)?

Guauld:
Jeszcze lepsze było awansowania oficera, który technicznie zawiódł

Może go lubił.

Guauld:
Po tej scenie, którą wspomniałem, wątpliwości tu już w sumie nie ma, ale to żadne usprawiedliwienie dla twórców, bo ta wersja jest po prostu gorsza.

Jest, ale przecież "trochę" ironizowałem. NeoKirk uchodzi wszak za postać mniej ciekawą od Kirka-prime (który w większości odsłon swoich przygód prezentuje się dalece bardziej interesująco od niego, ciekawsze rzeczy ma do powiedzenia, jest też - mimo wszystko - bardziej skomplikowany).

Guauld:
ja zrozumiałem, że po prostu dla tych, co ich świetlówki niekoniecznie rajcują.

To też. Ale nie tylko to miałem na myśli.

Guauld:
dosyć łatwo można sobie sprawić mundur oficera

Niemniej... dalej się wykonuje robotę szpiona .

Guauld:
Może dlatego, że podobieństwa są uderzające?

No "Maskę" dałoby się przenieść na żywca do jakiegoś mniej uczęszczanego, a feudalnego, zaułka Odległej Galaktyki, typu Ganath, czy nawet Konsorcjum Hapańskiego... W wypadku kosmicznego AC, można raczej mówić o inspiracji do rozważań nad możliwymi kierunkami rozwoju architektury procesorów w SW...

Guauld:
No i przecież wszyscy wiemy, że to on jest prawdziwym mastermindem całej sagii i manipuluje jej postaciami

Wbrew pozorom jest to jedna z tych fan-hipotez, które (IMHO) zasługują na traktowanie serio. Może jakiegoś głównego masterminda rebelii bym z niego nie robił, ale jego wpływ na przebieg zdarzeń i fakt, że nie jest to taki typowy droid-sługa widoczny jest gołym okiem.

Guauld:
A tak poważniej, to zgodzę się, ale znowu jest to inteligencja ograniczona przez, porównując do biologicznej, "uwarunkowanie", wybiera drogę sługi jaka została mu wybrana i nie próbuje się usamodzielnić (choć jasne, można by się kłócić, że pozbawienie się wolności to również może być wybór wolnej istoty, ale ja na to odpowiem, że mu to może sprawiać przyjemność po prostu dlatego, że tak został zaprojektowany - czyli summa summarum wolnej woli nigdy nie miał).

Z drugiej strony czy inteligencja biologiczna nie jest uwarunkowana równie mocno? Cały program/zestaw instynktów i odruchów "wgrany" przez ewolucję, do tego efekty wychowania/warunkowania kulturowego... Ponadto mamy coś takiego jak Eksperyment Libeta i nowsze badania tego typu, które w ogóle kwestionują istnienie mechanizmu swobodnego decydowania...
https://www.newscientist.com/article/dn23367-brain -imaging-spots-our-abstract-choices-before-we-do/

Paradoksalnie maszyna z większymi możliwościami zmiany swojej geometrii, z dłuższym - potencjalnie - czasem na obejście swoich uwarunkowań, może mieć więcej swobody... W końcu wspominany Daneel - wciąż uważając się za sługę - dawno stał się de facto panem (i to całej ludzkości). A ustępuje pola dopiero Gai/Galaxii, swego rodzaju zalążkowej boskości, można rzec, którą sam stworzył...

Guauld:
Może nie zaraz każdy, spora część nawet tych bardziej złożonych mogłaby wpaść w jakiś stan swoistej droidziej choroby psychicznej, z prostego powodu, że do tego rodzaju inteligencji nie zostały zaprojektowane i to jak ich rozwój będzie postępował to bardziej ruletka.

Sugerujesz coś na zasadzie defektu schizofrenicznego, zwanego też pętlę Hofstadtera-Möbiusa, na który cierpiały GOLEM XIII i HAL 9000 (ten drugi też zaczął zabijać)?

Przy czym faktem jest, że rozwój droidów w SW może zbaczać w ryzykownych kierunkach, bo:
- raz: nie ma tam żadnej tradycji uczenia-i-wychowywania robotów (ani też nikt się do tego nie przykłada w przypadkach jednostkowych; nie widzimy sytuacji typu naszego Daty), więc pójdzie to zawsze na żywioł,
- dwa: zdolności umysłowe droidów są celowo ograniczane, jak wiemy, więc zdjęcie ograniczników może oznaczać po prostu uzyskanie niebezpiecznego głupka w wielu przypadkach,
- trzy: społeczeństwo Odległej Galaktyki nie ma zasadniczo inteligentnym maszynom do zaoferowania nic poza kondycją niewolnika, nic dziwnego więc, że znane nam przypadki droidów, które wybiły się na niepodległość, uświadomiwszy to sobie reagują jak antagonista z nowej wersji Ghostbusters.

Guauld:
Mam tu w głowie tego astromecha z KOTOR2 w placówce Czerki na Telos, któremu wystarczyło trochę tylko w obwodach namieszać (samymi słowami) żeby zaczął zabijać ludzi.

Przypomnijmy i tę historię ew. niezorientowanym:
http://starwars.wikia.com/wiki/T1-N1
http://www.ossus.pl/biblioteka/T1-N1
kto mu namieszał - również:
http://starwars.wikia.com/wiki/B-4D4-GE3
http://www.ossus.pl/biblioteka/B-4D4
mozg_kl2
Użytkownik
#2606 - Wysłana: 7 Lis 2016 17:27:29
Q__
Moderator
#2607 - Wysłana: 7 Lis 2016 19:27:55
mozg_kl2

W sumie niewiele nowego ten spot wniósł - pierwszą i ostatnią scenę (ten celownik i widok DS nadlatującej nad planetę) i parę widoczków AT-AT w stylu scenek z Battlefrontu.
Picard
Użytkownik
#2608 - Wysłana: 8 Lis 2016 00:15:03
No, niestety w finale wyborów prezydenckich nie zmierzy się Picard z Thrawnem, tylko Picard z Obi-Wanem i z Doktorem who:
Mock Presidential Debate LIVE Picard VS Obi-Wan Kenobi VS The Doctor
Q__
Moderator
#2609 - Wysłana: 8 Lis 2016 15:18:41
Picard

Picard:
Picard z Obi-Wanem i z Doktorem who

Co by nie gadać: trzej bardzo godni kandydaci. Każdy stanowi twarz znanej franczyzy SF, każdy ma doświadczenie polityczne, każdy jest intelektualistą, ale też człowiekiem czynu, każdy godnie się prezentuje, każdy potrafi przemawiać... gdybym nie był fanem ST, miałbym solidny kłopot z wyborem.
Picard
Użytkownik
#2610 - Wysłana: 9 Lis 2016 01:05:34
Q__:
Co by nie gadać: trzej bardzo godni kandydaci.

Mam swoje zarzeżenia jeśli chodzi o Obi-Wana ale nawet on jest o niebo lepszy niż Hillary i Trump razem wzięci!
 Strona:  ««  1  2  ...  85  86  87  88  89  ...  151  152  »» 
USS Phoenix forum / Science-Fiction / Starwars

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!