Jeśli takie coś się już pojawiło, przepraszam.
W każdym razie - gdzieś wyczytałem (Q jeden wie, czy przypadkiem nie gdzieś w odmętach archiwów Phoenixa), że Humor i SF się albo nie mieszają wcale (czytaj - seriale SF ciężkie i gęste jak wszyscy diabli), albo jest w takim tworze zdecydowanie więcej humoru niż SF. Mnie się jednak wydaje (jak zresztą ze wszystkim - starożytni filozofowie byliby ze mnie dumni) - że złoty środek da się znaleźć i tu. Choć może nie do końca. Ale do rzeczy.
Nie zwracałem na to wcześniej uwagi (jakoś zwyczajnie przyjmowałem za elementy fabularne - urzeczywistnienie lekkie), ale w naszych ulubionych tworach popularno-naukowych elementów komediowych jest tak naprawdę dość sporo. Ja obecnie jestem na etapie SG-1. Mimo, że sam serial odbieram dość... poważnie (bo podoba mi się klimat, wątki, postacie, technologia(i -bełkot)), to nie raz, nie dwa, zdarzyło mi się prychnąć śmiechem oglądając całkiem poważne sceny. Głównie dzięki O'Neillowi i jego zgrywaniu głupszego-niż-jest. A i Teal'c potrafi niekiedy wykrzywić mi paszczę w uśmiech.
Kilka moich jak do tej pory ulubionych fragmentów z SG-1:
http://www.youtube.com/watch?v=jeUMoEUwho0 Tu trochę przypomniała mi się pijana Troi z FC.
http://www.youtube.com/watch?v=66TCDvb562g Carter kopie tyłki wojakom
http://www.youtube.com/watch?v=M9tMiT6yohw Teal'c pokerzysta.
i mój all time favorite:
http://www.youtube.com/watch?v=sMhYswNQ58g EPIC!
było jeszcze parę, ale yt jest strasznie oporne w wyszukiwaniu
Macie jakieś takie ulubione "rozładowywacze" w jakiejkolwiek serii SF?