Kolejny raporcik, jaśniejszy nie będzie
Niedzielne spotkanie odbyło się po dwutygodniowej przerwie, standardowo w Re, a przybyli: KOŚ, Domko, Scimitar i ja. Ostatnia próba zamachu na agentów nie powiodła się, bomba skuteczna nie była, więc tym razem postanowiłam ich otruć za pomocą niebieskiej cieczy niewiadomego pochodzenia, tzn. wiadomego (bo pochodził z mojej piwnicy) ale jakby się ktoś dowiedział co w nim jest to by pić nie chciał

Dla niepoznaki powiedziałam że to piwo a na zachętę nawet namalowałam etykietkę. Na ochotnika do picia został wyznaczony Scimitar, wypił, uznał że niedobre (i niestety miał rację, wypadek przy pracy

). Zagroził mi świdrem czy jakimś innym tego typu sprzętem, ale na szczęście nie zrozumiałam o co chodzi

Przy okazji rozmowy o RPG udało nam się zmontować drużynę do grania i demokratycznie wybrać MG. Dowiedziałam się też że nie jest najlepszym pomysłem proponowanie MG pomocy (a już szczególnie oferowanie robienia czegokolwiek

). Wiem już też czemu nie należy się ubierać na czerwono. Poza tym troszkę zahaczyliśmy o buraki i Horizona. Tematy się dość luźno wiązały ze sobą, ale możliwe że coś mi umknęło

Straty w szkle jak zawsze były (sądząc po odgłosach tym razem ktoś rozbił parę kufli), ale tym razem to chyba nie nasza wina była bo jeszcze w ogródku siedzieliśmy. Niestety szybko trzeba było przejść do piwnicy, a tam czekała na nas przykra niespodzianka- ktoś zajął nasz ulubiony stolik, to chyba barmani zawiązali spisek

Szybko opuścił nas Scimitar, ale chyba nie dlatego że zaczęłam mu świecić świeczką po oczach

Mimo próśb zostawił mnie na pastwę Domka i KOŚa (co ciekawe oni też twierdzili, że boją się zostać sami ze mną, nie wiem czemu) i na efekty nie trzeba było czekać zbyt długo. Znowu okazało się że jestem winna jakiejś strasznej zbrodni (i znowu nie wiem jakiej, a poza tym jestem niewinna), dostałam kolejne dożywocie w kopalniach Remusa, łaskawie zamienione na Rura Penthe. Trochę pociesza mnie fakt, że niewiele jest już gorszych miejsc w które za karę mogę trafić

Potem rozpoczęła się część przesłuchaniowa, tym razem niezwykle oryginalna- Domko przesłuchiwał sam siebie, lecz widać w nim duszę prawdziwego Romulanina, bo konsekwentnie odmawiał na nie odpowiedzi

Spotkanie nie byłoby spotkaniem bez małej porcji dręczenia i drążenia, tylko że niestety to ja zostałam jego ofiarą tym razem. Na szczęście potem przyszła pora na dokładną analizę skąd biorą się opisy na gg w stylu Tralalala

Drix został zaatakowany przez obcą formę życia, piwo jednak zostało wypite, barmani nie odnieśli tym razem uszczerbku na zdrowiu psychicznym, nikt w rzyć ani po rzyci nie dostał (chociaż pewnie bym tego nie zauważyła), nie musieli zamykać knajpy z naszego powodu, księżyc świecił jasno a autobus poczekał

A teraz obiecane zdjęcia:
1. Naprawdę było niebieskie
2. Zdjęcie z piwnicy Re
3. Etykietka
