USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / Discovery
 Strona:  ««  1  2  ...  37  38  39  40  41  ...  132  133  »» 
Autor Wiadomość
Toudi
Użytkownik
#1141 - Wysłana: 2 Paź 2017 20:17:47
Mav:
Zgłaszam taki wniosek do moderatora.

Zgłaszam wniosek przeciwny.

Mav:
Jakoś nikt z DSC nie wcina się w temacie o ORV. Jak fani tej "głębokiej" parodii mają potrzebę porównywania jej do DSC to mogą to robić tam.

Nie możemy tego robić tak, bo póki co DSC nie pokazuje aby coś zrobił lepiej niż Orville.

Mav:
Generalnie całe to Orville psuje klimat w temacie o DSC.

Chciałeś powiedzieć ratuje. Ale chyba ci się palce na klawiaturze omsknęły. ;) Bez Orville napisalibyśmy kilka negatywnych zdań o DSC i nic więcej. A tak możemy trochę podyskutować.
kaimada
Użytkownik
#1142 - Wysłana: 2 Paź 2017 20:24:23
Mav:
Jakiekolwiek porównywanie tego serialu do DSC trąci szalonym absurdem.

W pełni się zgadzam!
ORV jest robiony zgodnie z tradycją Star Trekową, a DSC absolutnie nie, więc to szalony absurd je porównywać.
Dreamweb
Użytkownik
#1143 - Wysłana: 2 Paź 2017 20:27:21
kaimada
1
Toudi
Użytkownik
#1144 - Wysłana: 2 Paź 2017 20:31:33
Jak nie lubię FB I like it! tak tu mocno teraz mi go brakuje.
Dreamweb,kaimada
gto1974
Użytkownik
#1145 - Wysłana: 2 Paź 2017 20:36:12 - Edytowany przez: gto1974
Już po trzecim odcinku. I moj domysl, że Discovery dowodzi żołnierz się sprawdził, choć kawał z niego...Q, o Nikicie powiedzialeś ty i..też była to racja. A okręt wydaje mi się dziwnie znajomy i chyba wiem skąd. X wingi T70 podobne są do conceptów Nowej Nadziei, a USS Discovery przypomina.. conceptowego Enterprise'a
Mav
Użytkownik
#1146 - Wysłana: 2 Paź 2017 20:40:36
Toudi:
Nie możemy tego robić tak, bo póki co DSC nie pokazuje aby coś zrobił lepiej niż Orville.

No faktycznie brakuje w DSC żartów o moczu, dyskusjii o konoloskopi kapitana, wałkowania smętnego wątku małżeńskiego i taniej tandety.

kaimada:
ORV jest robiony zgodnie z tradycją Star Trekową, a DSC absolutnie nie, więc to szalony absurd je porównywać.

W tradycji największych scieków Brannona Bragi, Ricka Bermana i ich kolegów. Ciągnęli na sukcesie TNG wiele lat. Ale w końcu już tak stoczyli Treka na dno, że najnowyszy serial musieli stworzyć jako parodie, bo inaczej nikt by się nie nabrał na ich głupoty po raz kolejny

Acz przyznam, że to był sprytny ruch, jak widać. Fani zachwyceni, dostali prawdziwego Treka
kaimada
Użytkownik
#1147 - Wysłana: 2 Paź 2017 20:48:23
Star Trek ma poruszać moralne problemy, opowiadać o eksploracji i bawiąc uczyć.
The Orville robi właśnie to. Może Ci się to oczywiście nie podobać, mogą Ci te parodystyczne wstawki przeszkadzać, ale nam dużo bardziej przeszkadza brak wyżej wymienionych rzeczy w Discovery (przynajmniej na razie).
Toudi
Użytkownik
#1148 - Wysłana: 2 Paź 2017 20:59:18
Mav:
No faktycznie brakuje w DSC żartów o moczu, dyskusjii o konoloskopi kapitana, wałkowania smętnego wątku małżeńskiego i taniej tandety.

No zamiast tego dostajemy kobietę o męskim imieniu, rozchwianą emocjonalnie, niby wychowaną przez logicznych Wulkan. Która mówiąc jedno robi coś zupełnie innego.

Zamiast próby dogadania się byłego małżeństwa dostajemy rozmowy telepatyczne przez cała galaktykę (z początku myślałem, że Sarek zostawił jej tylko swój odcisk umysłu, ale dialog sugeruje, że to jednak telepatia na lata świetlne).

I tak rzucają, rzucają przyziemne aluzje w Orville, ale w DSC rzucono podobną aluzję do Beatlesów i nikt poza rzucającym tekst jej nie zrozumiał. I myślę, że nawet widzów to nie rozbawiło.

Mav:
Acz przyznam, że to był sprytny ruch, jak widać. Fani zachwyceni, dostali prawdziwego Treka

Nie wiem jak ty, ale ja i pewno sporo fanów, tęskni do jasnego i pozytywnego treka. DSC tego nie daje. Orville'owi jest do tego bliżej.

I nie, że nie chce mrocznego SF, chce, ale nie chce ponurego treka.
Mav
Użytkownik
#1149 - Wysłana: 2 Paź 2017 21:00:08
kaimada:
Star Trek ma poruszać moralne problemy, opowiadać o eksploracji i bawiąc uczyć.
The Orville robi właśnie to

Moralne problemy na poziomie przedszkola. Eksploracja? Kosmiczne ZOO z serialem "Rodzina Kardashianów" to ta eksploracja? A może zły kosmita co nie potrafi się ustawić na środku ekranu? Bawi i uczy? Hmmm i czego Cię ORV nauczyło? Że sekwoja może rozerwać okręt? Czy może ile dni Obcy musi siedzieć na jaju? Co przy okazji ma być zabawne (żart kapitana o olmecie itd.)?
Toudi
Użytkownik
#1150 - Wysłana: 2 Paź 2017 21:02:01
Mav:
A może zły kosmita co nie potrafi się ustawić na środku ekranu?

A ciebie nigdy nie zastawiały te idealnie wykadrowane połączenia?
Mav
Użytkownik
#1151 - Wysłana: 2 Paź 2017 21:14:36
Toudi:
A ciebie nigdy nie zastawiały te idealnie wykadrowane połączenia?

Nie, bo to bzdura.

Toudi:
I nie, że nie chce mrocznego SF, chce, ale nie chce ponurego treka.

Zabawne, że ładne dywany i wygodne kanapy tak skutecznie filtrują skale dramatów i tragedii w takim "optymistycznym" TNG na przyklad. Zagłady całych kolonii (także Federacyjcnych) całych cywilizacji, zniszczone okręty (także Fedków) poprzez awarie i bitwy, śmierć załogantów, osobiste życiowe dramaty, problemy, ciągle zagrożenie itd.

Trek jest optymistyczny? W takim razie nasza planeta też, bo są spokojne i bogate regiony. A kogo obchodzą slumsy i wojny gdzieś tam.
MarcinK
Użytkownik
#1152 - Wysłana: 2 Paź 2017 21:21:09 - Edytowany przez: MarcinK
Q__:
ps. Nie ma to jak łączyć wszystkie dobre SFy w jedną wizję przyszłości/alternatywnej rzeczywistości.

Co powiecie na to że gen jaki nosi w sobie Ciri pochodzi od tych kosmicznych zarodników?

Zauważyliście że nasza bohaterka w czasie pierwszej ekspresowej podróży odwiedza coś co wygląda na kopalnię z The Devil in the Dark?
Q__
Moderator
#1153 - Wysłana: 2 Paź 2017 21:56:50 - Edytowany przez: Q__
Hmm... To teraz może ja... Klimat świata ST to tam się jednak czuje w tym DSC. Mundurki - jakie by nie były - widać jednak, że mają Trekowe elementy. Etos GF, Flota jako pewne marzenie, nie tylko instytucja, ale idea, zestaw ideałów - niby to podkreślili (te scenki jak Burnham z sentymentem patrzy na logo GF, jak mówi Lorce o swoich zasadach... by zaraz dać mu się skusić, czy złamać, nawet jak wolałaby usiąść z oficerami, nie z więźniami). Scena wielkiego wejścia Discovery - brzydki dość ten statek, ale debiut miał b. w stylu klasycznego ST. Scena wlotu do hangaru też ładna.
Natomiast mam z tym spory kłopot na poziomie założeń - Burnham skazana na dożywocie za bunt (dlaczego za bunt a nie za zabicie T'Kuvmy jeśli już?), dość absurdalnie postrzegana (i to powszechnie - czyżby obywatelom UFP propaganda wodę z mózgu zrobiła, a bezpośrednim świadkom zajść - jak Saru czy Detmer - mózg uprano?) jako sprawczyni wojny, choć to Klingoni z rozmysłem naruszyli przestrzeń Federacji i zniszczyli Europę (dziwne, że wiek później Sisko podał jakoś rękę Picardowi i wykonywał jego rozkazy, choć reagował nań, jak reagował), więzienie zamiast kolonii karnej (no, powiedzmy, że się to zmieniło niedługo później), ta awaria promu - w końcu kosmiczny zwierzak to był czy jakiś numer Lorki? (wyszło na to, że to ostatnie, ale jak tak, to co, tak gładko uśmiercił tę pilot, i ani podkomendni - którzy przecież na Shenzhou służyli, za ludzi Floty się uważają - ani Burnham - która przejrzała jego podstęp i o swoim etosie gadała - nie mają z tym problemu?).
Poza tym warstwa biologiczna (wiem, ST zawsze miał z tym kłopot). Ten organizm żerujący na promie (nazwa zresztą jakaś taka liczbowa, że wygląda na to, iż Federacja używa numeracji Borg). Te teleportacyjne grzybki - pomysł na miarę "Thresholdu" i pozaczasowych bakterii z - poza tym dobrego - "Twilight" (czy muszę dodawać, że oba te wątki uważam za żenadę?). Bragowska biologia żywa i bez Bragi (szybko ten nowy serial uczy się od poprzednich tego, co najgorsze)*.
Co jeszcze zapada w pamięć?
Czarne delty? Przypominają się czarne golfy załogi kapitana Robertsa z HF "Piracy of the Noble".
Postać Tilly - neurotyczka, alergiczka, niepewna siebie. Trochę Barclay, trochę Alara. W sumie współczesna psychika, ale jakoś się broni.
Stamets - to jest ciekawe, bo znowu jego osobowość (tak jak i Burnham) składa się ze słabo przystających do siebie (choć ładnie pokazanych) kawałków - najpierw tyranizujący podwładnych buc, potem nagle facet, który czyni dziewczynie, którą do niedawna traktował jak śmiecia (i widział w niej konkurencję), b. głębokie zwierzenia, ze swoich dylematów się spowiadając - i to pod okiem Landry, zausznicy kapitana. No i tyle krzyczeli o tym, że gej, a póki co z ekranu nic o tym nie wiemy, równie dobrze mogłyby go pociągać kobiety, albo kapitański tribble (znowu ta "odwaga" w komentarzach medialnych, nie w samej narracji, której b. nie lubię).
Dalej... Replikowany strój i jedzenie. A nie, przepraszam, Replikatorów nie mają i głośno się tym chwalą, syntetyzowane .
Saru przynoszący Burnham jedzenie w misce - jakaś aluzja do ORV (i słynnych marbles)?
Redshirt Kowalski. Nie dość, że mocno zbirowaty, to jeszcze ginie.
No i Trekowa powtórka z "Obcego".
Nakręcone jest to, trzeba przyznać, przyzwoicie, w stylu bycia bohaterów też widać czasem coś Trekowego (ta charakterystyczna poza, sposób intonacji), infantylizm z pilota też jakby się ulotnił, ale nie jest dla mnie jasne o czym to ma być, głębi w tym żadnej nie widzę.
Całościowo dałbym 2/4 za niezły poziom wizualny i różne - fabularnie poboczne - drobiazgi.

* Przy czym niby jest to zamaskowane nieco lepiej niż w ENT czy VOY, ta jedność biologii z fizyką na podstawowym poziomie per se tak bzdurna nie jest:
https://www.newscientist.com/article/mg22429950-70 0-are-we-ready-for-quantum-biology/
http://www.wiz.pl/8,1874.html
Ale sposób podania tego to już jakaś czysta mistyczne brednia spod znaku New Age, czego jeszcze w Treku dotąd tak jawnie nie grali.

Toudi

Toudi:
Organiczne robale, dające możliwość podróżowania w dowolne miejsce w kosmosie.

To nie robale, to te grzybki Stametsa. Nawiasem to idzie w dziwnym kierunku, takim dickowskim jakby. Były u PKD te narkotyki działające cuda... i tak mi się to jakoś kojarzy... Grzyby, grzybki halucynki*, transy szamańskie... Odmienne stany świadomości... Sugestia, że ćpanie tego jest faktycznie kluczem do jakichś tajemnic Wszechświata, nie tylko wodę z mózgu robi? Nie wiem czy oczekuję takich morałów od Treka...

* http://pl.wikipedia.org/wiki/Grzyby_psylocybinowe

mozg_kl2

Daj spokój z hejtem, bo zaczynam odnosić wrażenie, że możesz stanowić Picarda a rebours. On gani nie oglądając. Ty bronisz DSC jak lew, ale o ani jeszcze jednym odcinku tej serii nic pozytywnego nie napisałeś, więc mam wątpliwość czy oglądałeś ją w ogóle. Bronisz w ciemno?

Maveral

Maveral:
Ano nie do końca. Podobną technologią dysponowali przecież Ikonianie, a ST nigdy nie wyjaśnił jak ta ich technologia działała.

Pierwsze skojarzenie tam to kapitan Ransom palący tymi Obcymi w reaktorze, równie cudowne, i równie naciągane (ostry eufemizm) naukowo.

Przy czym zwróćmy uwagę na jedno... Stamets tam mówi o podstawowym poziomie życia, o panspermii... Preservers chcą w to wmieszać?

Kazeite

Kazeite:
Czemu Bunrham nosi kombinezon w innym kolorze?

Bo może była więźniem "militarnym", GF znaczy, a pozostali to "cywile"? Przypuszczam, że to z tego wynika.

Kazeite:
I czemu "zwierzęta", pardon, więźniów, zaprowadzają do ogólnej mesy? /.../ Ciekawe co by ta luźna ochrona zrobiła jakby jeden z więźniów wziął któregoś z normalnych załogantów jako więźnia?

Oficerowie GF są twardzi, byle więźniów się nie boją. Pewnie przechodzą jakieś - na tle naszej ery ultrazaawansowane - przeszkolenie w zakresie sztuk walki (człowiek komunizmu miał wyrastać silniejszy i zdrowszy, jeszcze u Strugackich ślad tego został) itd.

Kazeite:
O, hej, Trek dawno nie robił "Obcego"! Heh, trzeci odcinek i już im się pomysły na scenariusze skończyły? To musi być jakiś rekord

Ale jedna było w tym wątku ładne, jak ten przestraszony Klingon ich ucisza. W sumie b. w duchu Treka - zawsze jest nadzieja, że coś zjednoczy ponad podziałami, choćby wspólny wróg. Szkoda, że chyba tego dalej nie pociągną.

Kazeite:
cena jak Burnham się czołga przez tunele Jefferiesa (Yay!) recytując Alicję w Krainie Czarów, żeby jej PTSD znowu nie wzięło jest ładna

Owszem. Jefferies tube, i jeszcze nawiązanie do motywu z oswajającym klaustrofobię Garakiem.

Kazeite:
I znowu... cyborg (android) na pokładzie?

Tutaj to się czepiasz, musiało się to jakoś wszystko rozwijać do etapu Daty i picardowego serducha. Choć dziwi, że ta Airiam ma stopień komandora. Robot jako drugi oficer? W tej epoce?

Kazeite:
I ten szkielet Gorna w sali trofeów kapitana też jest tak trochę... nie ten teges.

No, to budzi takie b. nietypowe jak na Treka skojarzenia. Z doświadczeniami z "Aliens: Labyrinth" i "Obcego 4". Z ST się to gryzie, ale jeśli to Sekcja 31, to cholera wie czego się spodziewać...

Dreamweb

Dreamweb:
Oczywiście nasuwa się pytanie, że skoro z tej buntowniczki taka celebrytka, że już każdy w kwadrancie o niej słyszał, to nigdy w późniejszych latach o niej nie słyszeliśmy (ale, cóż, taki "syndrom Archera", czy raczej prequelu

Najciekawsze, że McCoy nigdy Spocka w pogaduszki o siostrze nie wciągał, a przecież lubił go prowokować.

(Po Archerze jeszcze planety i statek zostały, nawet gładko pod starszy kanon go podczepili, ale tu...)

Dreamweb:
Taka ta historia o niczym na razie, łażą, gadają, potem ich ten stwór ściga

Ano. Zero dylematów, zero morałów, akcyjniak jak w poprzednim odcinku, choć paroma ładnymi scenkami przestoju tym razem ozdobiony. Trzeci epizod i wciąż nie wiadomo o czym to jest.

Dreamweb:
czemu go od razu nie przetransportowali do tej celi?.

Bo pan kapitan lubio, jak redshirci gino?

Dreamweb:
Dobra, mój wewnętrzny nerd każe się czepnąć, że taki transport bezpośrednio z pokoju kapitana do maszynowni jak pod koniec odcinka to był możliwy dopiero w XXIV w.

W sumie bym się nie czepiał - skoro chwilę później, w czasach Kirka, używali Transportera (przypadkiem) do przesyłania się między wszechświatami i (intencjonalnie) do zaawansowanego odmładzania, to czym są na tym tle przenosiny z miejsca na miejsce na statku? Wygląda to na logiczne pokazanie pożytków z technologii raczej, niż nadużycie.
Q__
Moderator
#1154 - Wysłana: 2 Paź 2017 22:06:35 - Edytowany przez: Q__
Dreamweb:
Kolega SF-Debris w swoich recenzjach VOY zawsze dawał +1 punkt, jak w odcinku nie było Neelixa.

Nie zawsze słusznie, w "Initiations" np. b. ładnie się sprawdził. (Chyba jedyny raz, ale zawsze...)

Mav

Mav:
Jakoś nikt z DSC nie wcina się w temacie o ORV.

Odkąd prawie grożąc moderatorskimi karami nie powstrzymałem hejtu anty-ORV, który zaczął się ledwo założyłem tamten temat.

Mav:
Jakiekolwiek porównywanie tego serialu do DSC trąci szalonym absurdem.

Możesz to uzasadnić?

Mav:
Zgłaszam taki wniosek do moderatora.

Odrzucam. Uważam, że takie porównania będą nasuwać się tak czy siak. Prosiłbym natomiast by nie bawić się w uprawianie hejtu pod adresem OBU tych seriali. Zapewne nie unikniemy "świętych wojen" DSC vs ORV, fandom ST zawsze tak ma. ale niechże mają kulturalną formę.

Toudi

Toudi:
Bez Orville napisalibyśmy kilka negatywnych zdań o DSC i nic więcej. A tak możemy trochę podyskutować.

Prawda, interesująca komparatystyka dochodzi.

kaimada

kaimada:
ORV jest robiony zgodnie z tradycją Star Trekową, a DSC absolutnie nie, więc to szalony absurd je porównywać.



gto1974

gto1974:
choć kawał z niego...

Z drugiej strony... Tribble'a ma, zwierzaki lubi... Gdybym wierzył, w zdolności scenarzystów, to bym sądził, że ciekawą, niejednoznaczną, postać z niego wykrzeszą.

(Nawiasem: Isaacs wymieniany jest na końcu czołówki, jak Joan Collins w Dynastii , taka sugestia, że Lorca głównym antagonistą serii będzie?)

Mav

Mav:
W tradycji największych scieków Brannona Bragi, Ricka Bermana i ich kolegów.

A warstwa naukowa tego odcinka DSC nie jest z tej tradycji?

Mav:
Moralne problemy na poziomie przedszkola. Eksploracja? Kosmiczne ZOO z serialem "Rodzina Kardashianów" to ta eksploracja? A może zły kosmita co nie potrafi się ustawić na środku ekranu?

A jakie dylematy moralne widzisz dotąd w DSC? I czy - jeśli nawet się pojawiły - zostały z sensem rozwinięte, rozważone, czy w akcji utonęły?

ps. CBS też wrzuciło na swój kanał sceny z Tilly i Stametsem:
http://www.youtube.com/watch?v=5QXXz3plCCg
http://www.youtube.com/watch?v=yRB1YCRQV8M
I nową - z przeszukiwania Glenna:
http://www.youtube.com/watch?v=75oF5Ahfw1g

Oraz video zza kulis o Tilly:
http://www.youtube.com/watch?v=8lYaM7Z3LGk

Recenzja Kethinova:
http://www.kethinov.com/startrekepisodes.php?serie s=8&season=1&epnumber=3

Recenzja TrekMovie (ilustrowana):
https://trekmovie.com/2017/10/01/review-third-epis ode-of-star-trek-discovery-introduces-a-mysterious -ship-and-its-misfit-crew/


















Tudzież recenzja TrekNews:
http://www.treknews.net/2017/10/02/star-trek-disco very-context-kings-review/
Z nowymi obrazkami:




I pierwsza reakcja TrekYards na odc. 3:
http://www.youtube.com/watch?v=zv8kX_SnEyw

Oraz recka ex-twórców RSD:
http://www.youtube.com/watch?v=58Dwgdfv9lM

EDIT:
Dwa nowe wywiady z Isaacsem:
http://www.tvguide.com/news/star-trek-discovery-ja son-isaacs-lorca-context-is-for-kings/
http://www.etonline.com/exclusive-star-trek-discov erys-jason-isaacs-captain-lorcas-debut-and-his-sub tle-shatner-tribute
Które TM zbiera do kupy z linkowanymi już rzeczami:
https://trekmovie.com/2017/10/02/jason-isaacs-expl ains-lorcas-study-and-whats-up-with-landry-from-st ar-trek-discovery-ep-3/
Dorzucając oficjalne zdjęcia:








Q__
Moderator
#1155 - Wysłana: 2 Paź 2017 22:25:20 - Edytowany przez: Q__


I te oto kadry:








(Nawiasem: czemu na statku kosmicznym mają zwykłe krzesła, a nie przyczepione jakoś do podłogi, będą po mesie latały jak statkiem rzuci, a kompensatory nie wyrobią?)
USS Bij
Użytkownik
#1156 - Wysłana: 2 Paź 2017 22:41:24
Dreamweb:
Jest nieco lepiej niż w odc. 1 i 2, ale dalej mizernie.

Ehhhh...

Przy trzecim odcinku wszelkie problemy jakie miałem z dwoma pierwszymi przestają istnieć. Pierwsze dwa odcinki były po prostu płytkie. Zabili go (ich) i uciekł(/li), trochę kiepskiej strzelawki po drodze. Come one, come all, Star Trek ma bitwy kosmiczne. Context is for Kings to już głęboki afront zarówno na polu wierności duchowi Star Trek, jak i zwyczajnie na polu opowiadania historii.

Jason Isaacs zmarnowany na efekciarską postać, która odkryła przed widzem wszystkie karty, a przynajmniej sprawia takie wrażenie. Do tego ponownie: główna postać, która powinna być fascynująca, i taka na papierze pewnie jest, ale w praktyce jest nieznośna. Próbują ją uczynić bardziej sympatyczną, ale jest za późno. Dwa odcinki za późno.

Lewis Carroll - poważnie? Eh.

A Doug Jones gra w zupełnie innym serialu. Chciałbym oglądać ten serial zamiast Discovery.
Q__
Moderator
#1157 - Wysłana: 2 Paź 2017 22:51:29 - Edytowany przez: Q__
USS Bij

USS Bij:
główna postać, która powinna być fascynująca

Mam wrażenie, że SW Thrawna pozazdrościli (demon zła niby, ale w sumie z dobrym serduchem, i działający w szlachetnej intencji), a Xenoverse różnych szalonych naukowców i cynicznych wojskowych od bawienia się xenomorphami (Ash, Church, Perez, Wren, Gediman), ale jak na ST słabo to - faktycznie - rozegrali. Takie demonizmy powinny wyłazić z (pozornie) typowego Flotowego idealisty wraz z postępem fabuły, a nie - tak jak piszesz - od razu kawa na ławę.

USS Bij:
Lewis Carroll - poważnie? Eh.

Trek zawsze cytował klasykę literacką, a to klasyk jest. Dla mnie to plus.

USS Bij:
A Doug Jones gra w zupełnie innym serialu. Chciałbym oglądać ten serial zamiast Discovery.

Takim bardziej ST?

ps. Bezspoilerowa recenzja TrekYartds:
http://www.youtube.com/watch?v=l6VEO_O3Oo8
USS Bij
Użytkownik
#1158 - Wysłana: 2 Paź 2017 23:23:17
Q__:
jak na ST słabo to - faktycznie - rozegrali. Takie demonizmy powinny wyłazić z (pozornie) typowego Flotowego idealisty wraz z postępem fabuły, a nie - tak jak piszesz - od razu kawa na ławę.

Otóż to: to się samo pisze. Mogę zrozumieć, że poszedł prikaz pod tytułem 'stawiamy Treka na głowie,' ale to nie usprawiedliwia nędznego scenariusza.
Q__:
Trek zawsze cytował klasykę literacką, a to klasyk jest. Dla mnie to plus.

Tu nie chodzi o sam fakt cytowania, co o sposób w jaki to robi - bezcelowy i pretensjonalny. W taki sposób to ja też mogę cytować klasykę, o, proszę: "Niech ryczy z bólu ranny łoś." No i gdzie moje waszyngtony? I bonus za podtrzymywanie tradycji się należy
Q__:
Takim bardziej ST?

To jedyna postać, która sprawia wrażenie organicznej, nie robionej na przekór czemukolwiek.

To w ogóle jest chyba największy problem z DSC jaki na tym etapie jestem w stanie zidentyfikować: ten serial nie ma własnej tożsamości - on jest robiony na przekór, bo tak.
Q__
Moderator
#1159 - Wysłana: 3 Paź 2017 00:07:07 - Edytowany przez: Q__
USS Bij

USS Bij:
Mogę zrozumieć, że poszedł prikaz pod tytułem 'stawiamy Treka na głowie,

Tym bardziej, że samo w sobie nie musi to być złe. Wspomnijmy jak ładnie pogrywał z założeniami zwanymi Roddenberry's Boxem Piller, jak bardzo redefiniować swoją wizję (do upadku Federacji włącznie) chciał Roddenberry w AND. Wszystko można, Trek nie musi być skostniały. Ale jak coś rozgrywać, to rozgrywać z sensem. Zwł. coś tak kontrowersyjnego, co musi być tym solidniej uzasadnione.

USS Bij:
Tu nie chodzi o sam fakt cytowania, co o sposób w jaki to robi - bezcelowy i pretensjonalny. W taki sposób to ja też mogę cytować klasykę, o, proszę: "Niech ryczy z bólu ranny łoś." No i gdzie moje waszyngtony? I bonus za podtrzymywanie tradycji się należy

Z drugiej strony... Obecny Trek chyba inaczej nie umie. W minionym odcinku ORV odwoływali się do Emersona, w paru ostatnich odcinkach STC i NV/P2 "The Holiest Thing" też z klasyczną literaturą wyjeżdżali, i wszystko to było jakoś na siłę, nas poziomie szpanującego przed dziewczyną poezją licealisty. To już nawet Goethe w oryginale w piosence "Robi loda mu..." adekwatniej był użyty, bo na takim wiosennym endorfinowym haju nie takie rzeczy człowiek cytować gotów...

USS Bij:
To jedyna postać, która sprawia wrażenie organicznej

I fajnego dodatku do kanonu w dodatku - nowy gatunek, itd.

USS Bij:
ten serial nie ma własnej tożsamości - on jest robiony na przekór, bo tak.

Muszę go jednak częściowo bronić - te kosmiczne widoczki z pilota to jest jego własne, to jakiś tam kawałek tożsamości/oryginalności jest.
Kazeite
Użytkownik
#1160 - Wysłana: 3 Paź 2017 00:34:56
Oh, Mav, to musi być takie denerwujące, gdy ludzie wokół ciebie to same półgłówki, które nie podzielają twojej jakże oczywistej i intuicyjnej opinii na temat danego serialu, prawda?

Poradziłbym ci wziąć głęboki oddech, zrobić krok (lub dwa) do tyłu i spróbować spojrzeć na całą sytuację z innej perspektywy. To pomaga, wiem to z własnego doświadczenia

Anyway - zauważyłem jeszcze kilka śmiesznych rzeczy w trzecim odcinku:

Więc na początku mamy ten wahadłowiec więzienny, który zaczynają otaczać mikroby żywiące się elektrycznością. I co robi Discovery? Wciąga tenże sam wahadłowiec, na którym nadal są te mikroby do środka wielkiego, pysznego źródła elektryczności.

Idąc dalej, Burnham miała duże szczęście, że kadetka Tilly miała dostęp do tego tajnego pokoju.

Klingoni na pokładzie USS Redshirt - um... jak to niby się stało? Ok, znaleźli dryfujący okręt, przesłali się na pokład, dali się zabić Pikusiowi i... i odlecieli? Huh? Gdzie jest ich macierzysty okręt?

Ciekawe jest to, że mimo tego że USS Redshirt to niby okręt tej samej klasy co Discovery, to te drzwi maszynowni które na Discovery prowadzą do masywnego ogrodu, na drugim okręcie po prostu prowadzą na zewnątrz, do normalnego korytarza.

Intrygujące są też te drzwi przez które przebija się Pikuś - pomimo tego że zostały wcześniej przebite, mają najwyraźniej w środku dodatkowe, awaryjne drzwi, które w jakiś sposób mieszczą się pomiędzy dwiema zniszczonymi warstwami, i w dodatku opuszczają się od góry, pomimo tego że zniszczone skrzydła rozsuwają się na boki? Huh?

I owszem, komandor Airiam to robot. W randze komandora porucznika.

Robot traktowany jako członek załogi, posiadający rangę... Hm... gdzie ja już to widziałem? Myślałem że ten złoty kolo na Enterprise-D był pierwszym androidem w Gwiezdnej Flocie, do tego stopnia że niektórzy nawet nie traktowali go jako żywą istotę z własnymi prawami, a tu patrzcie, taka siurpryza! Discovery rozwiązał tenże sam problem już sto lat temu!

I, największe kłamstwo tego serialu do tej pory:
Michael Burnham: "It is by the principles of the United Federation of Planets that I live."

Burnham, kochanie, wsadzili cię do pierdla dokładnie dlatego, że sprzeniewierzyłaś się zasadom Federacji. Zaniedbanie obowiązków, atak na oficera, bunt... Zrobiłaś to wszystko, bo przełożyłaś, nie wiem, życie członków twojej załogi ponad zasady Federacji. Pieprzona hipokrytka.

No i muszę się zapytać: kapitanie Lorca, masz pan opracowany i działający system bezpośredniego i natychmiastowego transportu osób z jednego miejsca na drugie. Czy naprawdę nie widzisz pan sposobu taktycznego zastosowania tego systemu w praktyce?

"Hej, Klingoni, albo się poddacie, albo wysadzamy Qo'nos, używając naszego nowego systemu natychmiastowego międzyplanetarnego transportu."

Nie? Chcesz go użyć tylko do napędzania całych okrętów, tak? pewnie dlatego że jesteś w kieszeni lobby właścicieli gwiezdnych doków, co?

To jest identyczny burak jaki wprowadził pierwszy Kelvinowski Star Trek: Z systemem przesyłania o galaktycznym zasięgu, komu są potrzebne okręty?
USS Bij
Użytkownik
#1161 - Wysłana: 3 Paź 2017 00:37:14
Q__:
Tym bardziej, że samo w sobie nie musi to być złe. Wspomnijmy jak ładnie pogrywał z założeniami zwanymi Roddenberry's Boxem Piller, jak bardzo redefiniować swoją wizję (do upadku Federacji włącznie) chciał Roddenberry w AND. Wszystko można, Trek nie musi być skostniały. Ale jak coś rozgrywać, to rozgrywać z sensem. Zwł. coś tak kontrowersyjnego, co musi być tym solidniej uzasadnione.

Pełna zgoda. Brakuje wizji, brakuje kogoś, kto złapałby to wszystko za pysk. Na przekór, w zgodzie z - bez znaczenia na dłuższą metę.

Jest Fuller, który nieśmiało się od efektu końcowego odcina, ale jest wymieniany jako twórca na równi ze skrybą Transformers, na którego to wszystko spadło, no bo na kogoś musiało. A przynajmniej takie wrażenie sprawia efekt końcowy.
Q__:
Z drugiej strony... Obecny Trek chyba inaczej nie umie. W minionym odcinku ORV odwoływali się do Emersona, w paru ostatnich odcinkach STC i NV/P2 "The Holiest Thing" też z klasyczną literaturą wyjeżdżali, i wszystko to było jakoś na siłę, nas poziomie szpanującego przed dziewczyną poezją licealisty. To już nawet Goethe w oryginale w piosence "Robi loda mu..." adekwatniej był użyty, bo na takim wiosennym endorfinowym haju nie takie rzeczy człowiek cytować gotów...

Tak sobie myślę, że z The Orville to ciut inny problem. Sens istnienia tej sceny to obserwacja dot. Szekspira - Emerson był afterthought. Prawdziwy problem wg. mnie stanowi tutaj fakt, iż scenarzysta wagi cięższej niż piórkowa byłby w stanie połączyć trafną obserwację, gag i wpleść to wszystko zgrabnie w myśl przewodnią odcinka. Być może kłania się tutaj pisanie hurtem, a być może talent i umiejętności. Prawdopodobnie po trochę wszystkiego.
Q__:
Muszę go jednak częściowo bronić - te kosmiczne widoczki z pilota to jest jego własne, to jakiś tam kawałek tożsamości/oryginalności jest.

Mizerny bilans jak na przewrót skostniałej formuły serialu takiego kalibru, i z takim bagażem jak Star Trek...
Poklok
Użytkownik
#1162 - Wysłana: 3 Paź 2017 02:51:14 - Edytowany przez: Poklok
Q__:
Trochę ją rozumiem - zaprzepaściła właśnie swoją karierę w GF (pamiętasz do czego była zdolna Sito Jaxa by odzyskać dobre imię? a alternatywny Tom Paris w "Non Sequitur"? widać, że w Federacyjnej utopii odbudować sobie reputację b. trudno, co może i nie dziwi, bo to tam jedyny "kapitał"), wojnie nie zapobiegła. Miała prawo się załamać...

Może warto było o tym pomyśleć przed wprowadzeniem w życie kompletnie poronionego planu? ;) Ale fakt, lekkie załamanie jest jak najbardziej w tej sytuacji wiarygodne. Szkoda, że Discovery radzi sobie z tematem zgraną do imentu sceną pogadanki z mentorem, doprawiając ją jeszcze szczyptą telepatycznego absurdu.

Q__:
Potencjalnie ciekawy, rzekłbym. Bo 7 lat wcześniej mamy młodą "Wolkankę", z pewnym powiewem stylu Seven, a w roku 2256 b. XX(I)-wieczną emo, co nijak się nie komponuje. Jeśli jednak połączą te dwa jej portrety psychologiczne w spójną całość - tylko to pochwalę.

Nie wiem, czy nazwałbym ją emo... Burnham ma wyraźnie nie przepracowaną do końca traumę (co nie jest takie dziwne, biorąc pod uwagę wolkańskie metody wychowawcze), i zachowuje się nieracjonalnie, gdy na horyzoncie pojawiają się Klingoni. To jest jeszcze do kupienia, i bardzo dobrze, bo inaczej jej akcje byłyby już totalnym nonsensem. Trzeźwo myślący człowiek nie liczy przecież na to, że pogłaskani torpedami Klingoni nie odpowiedzą ogniem, tylko pokiwają z uznaniem głowami i wycofają się z planów rozpętania wojny.


A tak nawiasem mówiąc - trzeci odcinek, choć lepszy od poprzednich, utwierdza mnie w przekonaniu, że na cudu nie będzie. Discovery próbuje być "mroczne", jest pocieszne. Przynajmniej dość wyraziście zarysowani bohaterowie stwarzają nadzieję, że będzie zabawniej, niż za czasów Entka.


Q__:
No i tyle krzyczeli o tym, że gej, a póki co z ekranu nic o tym nie wiemy, równie dobrze mogłyby go pociągać kobiety, albo kapitański tribble (znowu ta "odwaga" w komentarzach medialnych, nie w samej narracji, której b. nie lubię).

Wiesz, nie miałem o tym pojęcia (nie śledziłem i nie śledzę w ogóle całej medialnej otoczki wokół serialu), ale podczas oglądania odcinka nasunęło mi się przypuszczenie, że Stamets jest gejem - brawa zatem dla aktora ;)

Kazeite:
Klingoni na pokładzie USS Redshirt - um... jak to niby się stało? Ok, znaleźli dryfujący okręt, przesłali się na pokład, dali się zabić Pikusiowi i... i odlecieli? Huh? Gdzie jest ich macierzysty okręt?

Ba, jeden Klingon nawet został na pokładzie... Zapomnieli o nim? Nie dali nikomu znać, że znaleźli takie cacko - nowoczesny okręt Fedków czekający na to, żeby go rozebrać na części i przebadać? Ale kto by się przejmował takimi szczegółami. Widz miał zrozumieć, że jest groźnie, więc scenarzysta rzucił garścią martwych Klingonów, tak jak w TNG badass odcinka rzucał Worfem po ścianach.
Q__
Moderator
#1163 - Wysłana: 3 Paź 2017 09:21:41 - Edytowany przez: Q__
Kazeite

Kazeite:
Anyway - zauważyłem jeszcze kilka śmiesznych rzeczy w trzecim odcinku

Ja jeszcze jedną - suwaki tych bardziej luźnych strojów Burnham i Tilly. Wygląda, że wychodziły z użycia dłużej niż się wydawało. Jeszcze się okaże, że fakt wyposażenia w nie późnoDS9owskich mundurów załóg HF i INTrepida miał kanoniczny sens.



(Śmieję się, ale z drugiej strony pamiętajmy, że mundury z ENT również suwaki miały.)

Kazeite:
Więc na początku mamy ten wahadłowiec więzienny, który zaczynają otaczać mikroby żywiące się elektrycznością. I co robi Discovery? Wciąga tenże sam wahadłowiec, na którym nadal są te mikroby do środka wielkiego, pysznego źródła elektryczności.

Może pani pilot zdążyła uruchomić jakąś procedurę oczyszczania zanim ją wyssało? A może ciągnik snopkowy (jak na niezapomnianej Polonii 1 zwali tractor beam ) miał - choćby w wypadku tych konkretnych cusiów - cudowne właściwości odkażające (grawitony im kuku robiły)? Albo to były jakieś tresowane kosmiczne potworki (pierwsze z wielu) kapitana Lorki?

Kazeite:
Idąc dalej, Burnham miała duże szczęście, że kadetka Tilly miała dostęp do tego tajnego pokoju.

Może celowo Lorca właśnie do niej Burnham przydzielił, by dać jej szansę rozbudzenia ciekawości, co miało stanowić kolejny czynnik skłaniający ją do pozostania na Discovery? W końcu ten Lorca to podstępny typ.

Kazeite:
Klingoni na pokładzie USS Redshirt - um... jak to niby się stało? Ok, znaleźli dryfujący okręt, przesłali się na pokład, dali się zabić Pikusiowi i... i odlecieli? Huh? Gdzie jest ich macierzysty okręt?

To byli ci starokanoniczni Klingoni, co uznają zwłoki za skorupy i odlecieli. (Tego jedynego żywego przeoczyli, może wlazł w miejsce, które uniemożliwiało czujnikom macierzystej jednostki wykrycie jego oznak życia i koledzy doliczyli go do trupów?)

Kazeite:
I, największe kłamstwo tego serialu do tej pory:
Michael Burnham: "It is by the principles of the United Federation of Planets that I live."
Burnham, kochanie, wsadzili cię do pierdla dokładnie dlatego, że sprzeniewierzyłaś się zasadom Federacji. Zaniedbanie obowiązków, atak na oficera, bunt... Zrobiłaś to wszystko, bo przełożyłaś, nie wiem, życie członków twojej załogi ponad zasady Federacji. Pieprzona hipokrytka.

IMHO czepiasz się. Zasady Federacja to nigdy nie była donkiszoteria, raczej zdrowa wypadkowa idealizmu i pragmatycznego cynizmu. Widać to gdy popatrzymy na wcale liczne decyzje Sisko, Janeway, Kirka, nawet Picarda (finał "Conspiracy", sposób traktowania Sito Jaxy w "Lower Decks", gotowość zostawienia Mintakanina na śmierć w ramach wierności PD). IMHO - zakładając, że wolkańskie powitanie mogło w tej sytuacji zadziałać z pewnością bliską stuprocentowej - każdy z tamtych kapitanów by się na coś takiego zdecydował.
Nawiasem: nie mogę tu nie wspomnieć o AND "Angel Dark, Demon Bright", gdzie Hunt - kolejny roddenberry'owski idealista - sprawił (po pewnej dozie obowiązkowych hamletyzacji) Nietzscheanom krwawą łaźnię.

Pamiętajmy, że mówimy o instytucji, która wymyśliła General Order 24. Planetocyd ni mniej, ni więcej.

Kazeite:
No i muszę się zapytać: kapitanie Lorca, masz pan opracowany i działający system bezpośredniego i natychmiastowego transportu osób z jednego miejsca na drugie. Czy naprawdę nie widzisz pan sposobu taktycznego zastosowania tego systemu w praktyce?
"Hej, Klingoni, albo się poddacie, albo wysadzamy Qo'nos, używając naszego nowego systemu natychmiastowego międzyplanetarnego transportu."
Nie? Chcesz go użyć tylko do napędzania całych okrętów, tak? pewnie dlatego że jesteś w kieszeni lobby właścicieli gwiezdnych doków, co?

Chyba rozumiem o co chodziło scenarzystom - że to jeszcze technologia w fazie testów, do dopracowania, taki Projekt Manhattan GF (i stąd tajność, Discovery itd.), ale - faktycznie - strzelili sobie w stopy pokazując ją działającą. No, chyba, że obronią się tym, że już w następnym odcinku jej użyją.

Kazeite:
To jest identyczny burak jaki wprowadził pierwszy Kelvinowski Star Trek: Z systemem przesyłania o galaktycznym zasięgu, komu są potrzebne okręty?

Wiesz co? Zastanawiam się czy oni do tego nie nawiązywali. Czy Kurtzman nie chciał tym sposobem bronić swojej "dwunastki" - "popatrzcie, Khan mógł tego supertransportera użyć, bo Sekcja 31 dawno nad nim pracowała". Tylko zapomniał, biedaczyna, o tym, że wynalazł to ustrojstwo Scotty (wyjdzie że był mister Scott agentem Sekcji za młodu, i w ramach tego prowadził takie badania, dlatego umiał przeniknąć potem do tajnej bazy Marcusa?). No i nie uwzględnił tego, o czym piszesz.

USS Bij

USS Bij:
Pełna zgoda. Brakuje wizji, brakuje kogoś, kto złapałby to wszystko za pysk. Na przekór, w zgodzie z - bez znaczenia na dłuższą metę.
Jest Fuller, który nieśmiało się od efektu końcowego odcina, ale jest wymieniany jako twórca na równi ze skrybą Transformers, na którego to wszystko spadło, no bo na kogoś musiało. A przynajmniej takie wrażenie sprawia efekt końcowy.

Mam wrażenie, że trzymającymi DSC w kupie są księgowi i marketingowcy CBS-u głównie, a cały tłum exacutive producerów (ewenement w historii ST) ma tylko nazwiskami w czołówce świecić, bo na każde z nich jakaś grupa fandomu się załapie (Kurtzman skusi fanów Abramsa, Harberts i Berg - produkcji Fullera, Roddenberry junior i Menosky - klasycznych seriali, Meyer - klasycznych filmów, Beyer - powieści). Ot, wyliczyli to sobie dokładnie, jak Spock w "The Galileo Seven" i +/- tak samo im działa.

USS Bij:
Tak sobie myślę, że z The Orville to ciut inny problem. Sens istnienia tej sceny to obserwacja dot. Szekspira - Emerson był afterthought. Prawdziwy problem wg. mnie stanowi tutaj fakt, iż scenarzysta wagi cięższej niż piórkowa byłby w stanie połączyć trafną obserwację, gag i wpleść to wszystko zgrabnie w myśl przewodnią odcinka. Być może kłania się tutaj pisanie hurtem, a być może talent i umiejętności. Prawdopodobnie po trochę wszystkiego.

Prawda - co do jakości scenopisarstwa. Ale IMHO MacFarlane zawiódł tu nie tylko na poziomie wykonawstwa, ale i na koncepcyjnym. Skoro Emerson jest tak istotny, że trafił do tytułu, to zredukowanie jego roli do cytatu, który służy za pretekst do gagu (nawet gagu-w-roli-komentarza) to trochę słabo. Wytacza się armatę, a strzela z pistoletu na wodę.

USS Bij:
Mizerny bilans jak na przewrót skostniałej formuły serialu takiego kalibru, i z takim bagażem jak Star Trek...

Acz najwidoczniej dość by Mav się zakochał. (I nawet nie do końca mu się dziwię - po latach względnej technologicznej stagnacji, za którą Probert winił Bermana, po latach odrywania trekowych technologii od realnej fizyki i inżynierii, można się tym zachłysnąć, nawet jeśli bardziej to z sensem - kilka sekund - wyglądało, niż działało...)

Poklok

Poklok:
Burnham ma wyraźnie nie przepracowaną do końca traumę (co nie jest takie dziwne, biorąc pod uwagę wolkańskie metody wychowawcze), i zachowuje się nieracjonalnie, gdy na horyzoncie pojawiają się Klingoni. To jest jeszcze do kupienia

Taak, niestabilne psychicznie dziewczę służy w GF siedem lat, ma zaraz zostać kapitanem i nikt nic nie zauważył. Chcesz powiedzieć, że promowała ją Sekcja 31, jak neoKirka i Alvareza? Ale przecież jej zalety podnosił nie żaden zakłamany badmirał, potrzebujący do swoich celów jakiejś niekompetentnej marionetki, tylko Georgiou i Saru, których mamy niby cenić i szanować.

Poklok:
inaczej jej akcje byłyby już totalnym nonsensem. Trzeźwo myślący człowiek nie liczy przecież na to, że pogłaskani torpedami Klingoni nie odpowiedzą ogniem, tylko pokiwają z uznaniem głowami i wycofają się z planów rozpętania wojny.

Kiedy nie jest to dla mnie takie oczywiste - podpowiada jej takie rozwiązanie Sarek, w dodatku na statku jest główny (i w danym momencie jedyny) klingoński podżegacz wojenny - T'Kuvma. IMHO scenarzyści b. chcą by to była realna opcja. Tylko, że rozegrali to idiotycznie, najwidoczniej sami nie traktując serio własnej bohaterki. Powinniśmy zamiast tej pięciominutowej zabawy w sąd kapturowy dostać uczciwy odcinek sądowy w stylu TOS "Court Martial", TNG "The Measure of a Man" i "The Drumhead", czy nawet ORV "About a Girl", gdzie wszystkie racje zostałyby uczciwe wyłożone i roztrząśnięte, nawet jeśli wyrok zapadłby jaki - w imię rozwoju fabuły - zapaść miał (co zawsze dało się zwalić na sprawność prokuratora, powody polityczne i/lub machinacje Sekcji 31).
Q__
Moderator
#1164 - Wysłana: 3 Paź 2017 09:24:17 - Edytowany przez: Q__
Poklok:
trzeci odcinek, choć lepszy od poprzednich, utwierdza mnie w przekonaniu, że na cudu nie będzie.

Ot, ktoś pożałował. że Andromeda Action Hour jest poza kanonem, więc postanowił dać to samo - tylko bardziej - w kanonie.

Poklok:
Przynajmniej dość wyraziście zarysowani bohaterowie stwarzają nadzieję, że będzie zabawniej, niż za czasów Entka.

Mówisz, że jak nie ma w ekipie Bermana, który uważa, że bohater wyidealizowany, to bohater bez właściwości, to postacie będą miały okazję choć chwilami błysnąć (nawet jak te błyski nie ułożą się w nic, co by się trzymało kupy)?

No, ja bym jeszcze dodał jeden pożytek z DSC - może dostarczy w końcu paliwa do topicu o piractwie, który dawno temu zakładałem:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthr ead&forum=8&topic=3648

Acz przyznajmy uczciwie: ENTek miał - jak dotąd - statystycznie logiczniejsze fabuły.

Poklok:
Wiesz, nie miałem o tym pojęcia (nie śledziłem i nie śledzę w ogóle całej medialnej otoczki wokół serialu), ale podczas oglądania odcinka nasunęło mi się przypuszczenie, że Stamets jest gejem - brawa zatem dla aktora ;)

Tylko, że Rapp jest gejem, nawet aktywistą gejowskim. Nie musiał grać.

ps. Jest recka Bernda Schneidera:
http://www.ex-astris-scientia.org/episodes/dis1.ht m#contextisforkings

I spoilerowa recenzja TrfekYards:
http://www.youtube.com/watch?v=71uHjsmyHRE

Jammer - natomiast - dał 3/4. Ale też wytknął scenę z Landry, która zachowała się raczej jak koleżanka admirała Pietta ("We don't need that scum."), niż oficer GF, nawet sekcyjny.
Maveral
Użytkownik
#1165 - Wysłana: 3 Paź 2017 09:53:47 - Edytowany przez: Maveral
Kilka moich uwag do ostatniego odcinka:

- dziwne było inne ubranko Burnham podczas transportu więźniów. Reżyser chyba chciał widzowi zaserwować: "tak, to właśnie główna bohaterka, więc jest ubrana inaczej niż inni, żebyś się drogi widzu czasem nie pomylił" ;)

- podobają mi się postacie kapitana, oficera naukowego i oficer taktycznej, chociaż ta druga więźnów nazywa śmieciami i zwierzętami, a naukowy też zbyt przyjemny nie jest. Niezbyt federacyjnie. Swoją drogą, biorę to za znak czasów, w których dzieje się akcja - to jeszcze nie ta wrażliwość co następne pokolenia. Archer, czy Kirk też byli jeszcze niezbyt okrzesani, niezbyt taktowni, dość impulsywni i czasem nonsensowni w swych poczynaniach (i właśnie po to mieli Wolkan u boku ;) )

- intryga wokół nowej formy napędu nawet mi się podoba. Można ten pomysł ciekawie pociągnąć, więc trzymam kciuki, żeby tego nie spierdzielili. Trochę taki tajny projekt w stylu "The Pegasus". Ciekaw jestem jakie wydarzenia sprawią, że ostatecznie Fedki nie będą tego napędu używać w przyszłości.

- niezrozumiałe dla mnie było postępowanie z więźniami. Ok, może by jeszcze przeszło, że jedzą w tej kantynie razem z innymi, ale że siedzą tam sobie bez żadnych kajdanek, czy innych zabezpieczeń, to już jest jakiś absurd. Przypomnę, że tam jednak byli mordercy, nie wspominając o Burnham, którą ogólnie uważa się w Federacji za niebezpieczną. Następnie taktyczna idzie z Burnham do kapitana SAMA. A Burnham, oczywiście, niczym nieskępowana :D

- co do akcji na bliźniaczym statku, to mam ambiwalentne odczucia. Z jednej strony napięcie tam nawet było, jakaś tajemnica, ale z drugiej zgrzytały mi tam dwie kwestie. Ten potwór w kanałach Jeffriesa chyba zatrzymał się na chwilę za potrzebą, bo normalnym tempem powinien spokojnie dorwać Burnham. Druga rzecz, to obecność Klingonów. Na statku widać było ich ciała, nawet jeden z nich jeszcze żył... a gdzie był ich statek? W skafandrach z Kronosa przylecieli? :D Jedyne wytłumaczenie, to że ich statek był zamaskowany, ale znowu pytanie: dlaczego się nie ujawnili w momencie przybycia Discovery? Na Discovery też jakoś nikt sobie tym głowy nie zaprzątał, co jest dziwne, zważywszy na fakt, że trwa wojna.

- zdaje się, że to łatwe wejście Burnham do "szklarni" było planem kapitana, a nie słabym zabezpieczeniem statku. W końcu wszystko ukartował

- Burnham bardzo mi się podoba jako kobieta - seksowna "czekoladka" hehe W rankingu "Miss ST" będzie u mnie na podium. Może tylko Kes ją wyprzedzi
gto1974
Użytkownik
#1166 - Wysłana: 3 Paź 2017 10:09:00 - Edytowany przez: gto1974
Q, czemu mam wrażenie, że to on ... wydawał wyrok? Obejrzałem raz jeszcze oba poprzednie i takie jakieś mam wrażenie. On ewidentnie szuka załogi wojowników. Poza tym odnośnik po tej zadymie w kubryku " Wulkańskie sztuki walki.." Jakby ta oficerka też ją zaakceptowala.... to jest niejednoznaczne.
Update-Co fo napędu -to już w Voyagerze , chyba w Eqinoxie byl problem z napędem organicznym. Tyle, że tam zabijano, żywe istoty. Ale skoro Disvovery dzieje dię przed to Voy może pomysł ściagnąl 😁
Q__
Moderator
#1167 - Wysłana: 3 Paź 2017 10:19:07 - Edytowany przez: Q__
Maveral

Maveral:
dziwne było inne ubranko Burnham podczas transportu więźniów. Reżyser chyba chciał widzowi zaserwować: "tak, to właśnie główna bohaterka, więc jest ubrana inaczej niż inni, żebyś się drogi widzu czasem nie pomylił" ;)

Się zacytuję:
Q__:
może była więźniem "militarnym", GF znaczy, a pozostali to "cywile"?

I uważam to za całkiem wiarygodne wyjaśnienie, w przeciwieństwie do wielu, które rzucałem żartem.

Maveral:
podobają mi się postacie kapitana, oficera naukowego i oficer taktycznej,

Owszem, jest w nich jakiś pomysł, jakieś kawałki osobowości, pozostaje "tylko" rozwinąć to z sensem.

Maveral:
Swoją drogą, biorę to za znak czasów, w których dzieje się akcja - to jeszcze nie ta wrażliwość co następne pokolenia

Prawda, nie tak wiele lat dzieli zdarzenia z DSC od zbrodni Kodosa. Też o tym myślałem.

Maveral:
niezrozumiałe dla mnie było postępowanie z więźniami. Ok, może by jeszcze przeszło, że jedzą w tej kantynie razem z innymi, ale że siedzą tam sobie bez żadnych kajdanek, czy innych zabezpieczeń, to już jest jakiś absurd. Przypomnę, że tam jednak byli mordercy, nie wspominając o Burnham, którą ogólnie uważa się w Federacji za niebezpieczną. Następnie taktyczna idzie z Burnham do kapitana SAMA. A Burnham, oczywiście, niczym nieskępowana :D

Pamiętajmy, że to jest GF, gdzie zawsze wpuszcza się na mostek niebezpiecznych Obcych. I że - istniejąca już wtedy - klasa Constitution miała zaawansowane systemy bezpieczeństwa wewnętrznego*, więc pewnie Discovery też. Gdyby zrobiło się ostro fazery by się powysuwały i trafiły kogo trzeba.

* http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Automatic_bridg e_defense_system

Maveral:
Druga rzecz, to obecność Klingonów. Na statku widać było ich ciała, nawet jeden z nich jeszcze żył... a gdzie był ich statek?

Znów się zacytuję:
Q__:
To byli ci starokanoniczni Klingoni, co uznają zwłoki za skorupy i odlecieli. (Tego jedynego żywego przeoczyli, może wlazł w miejsce, które uniemożliwiało czujnikom macierzystej jednostki wykrycie jego oznak życia i koledzy doliczyli go do trupów?)

Jasne, wiem, że sensu to wielkiego nie ma i tak, bo na logikę mogli - w takim wypadku - choć zniszczyć na odchodnym Glenna, by i Federacja nie miała czego oni nie zdobyli...

...ale tu pojawia się możliwość, że słysząc krzyki ginących towarzyszy uznali Glenna za Federacyjną pułapkę i odlecieli w panice, bojąc się, że zaraz i baterie fazerów ożyją...

Maveral:
ich statek był zamaskowany, ale znowu pytanie: dlaczego się nie ujawnili w momencie przybycia Discovery?

Może, po prostu, nikt żywy na nim nie został, i wisi tam taki bezludny w kosmicznej pustce?

Tylko... czy technologia maskowania nie przepadła wraz z T'Kuvmą aby?

gto1974

gto1974:
czemu mam wrażenie, że to on ... wydawał wyrok?

Że Lorca przewodniczył sądowi? (Czy tylko za sznurki pociągał?)

gto1974:
Ale skoro Disvovery dzieje dię przed to Voy może pomysł ściagnąl

Ransom znał badania Stametsa, znaczy?
Dreamweb
Użytkownik
#1168 - Wysłana: 3 Paź 2017 10:33:50
Q__:
skoro chwilę później, w czasach Kirka, używali Transportera (przypadkiem) do przesyłania się między wszechświatami i (intencjonalnie) do zaawansowanego odmładzania, to czym są na tym tle przenosiny z miejsca na miejsce na statku?

Dla mnie to burak, a oto dlaczego (nerd mode on ):

- Niby te 12 lat później Scotty zastosował tzw. site to site transport (czyli bez potrzeby stawania w pomieszczeniu transportera), ale było to przenoszenie z jednego miejsca na planecie w inne miejsce także na planecie, nie zaś na okręcie (TOS - A Piece of the Action).

- W ogóle ciekawe, że taki transport wykonany za pomocą sprzętu XXIII-wiecznego widzieliśmy przed DSC bodaj tylko 2 razy: w/w odcinek oraz Star Trek IV, gdzie zresztą wykonano to z okrętu klingońskiego i z zastosowaniem ichniej aparatury, a nie federacyjnej (i też z planety na planetę). Wniosek - technika ta nie była wówczas w szerokim użyciu w Federacji, zapewne ze względu na jej większe wymogi energetyczne, o czym zresztą piszą i na Memory Alpha:

http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Site-to-site_tr ansport

W XXIV wieku używano jej już częściej, no ale tyle lat minęło, nie dziwne, że transporter został przez ten czas udoskonalony.

- Również w erze TOSu mieliśmy odcinek, w którym jednym z motywów fabuły było to, że transport w obrębie okrętu jest możliwy, ale niebezpieczny, bo można wylądować w ścianie (TOS - Day of the Dove). Przy czym tam chodziło o transport wykonywany "po bożemu" z pomieszczenia transportera, a nie "site to site". Co ma swoją logikę - te wszystkie czujniki i wiązki mają wyregulowane tak, by móc precyzyjnie celować poza okręt, nie zaś do wewnątrz.

Cytując za
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Transporter
In the mid-2260s, beaming from a transporter pad to a location within the same vessel was a very risky proposition. The limitations of the technology at that time made it highly probable that any error would result in the subject rematerializing within a bulkhead, deck, or other structure. As such, the procedure had rarely been attempted.

Znowuż, w XXIV wieku transport w obrębie statku był już dużo łatwiejszy i stosowany, bo technologia poszła naprzód.

- Owszem, ENT ma na sumieniu "grzeszek" w postaci odcinka Chosen Realm, gdzie już w XXII wieku celem oszukania wyznawców "budowniczych sfer" przesłano Archera z pomieszczenia transportera w inne miejsce na statku, wmawiając, że to taka egzekucja przez dezintegrację. I o ile można się tej sceny czepiać (i słusznie), to można ją też jakoś tłumaczyć, że warunki były nadzwyczajne, że Archer zdecydował się podjąć to ryzyko, itd. No i proces wykonano jednak z platformy transportera.

No i jak na tym tle wygląda kapitan Lorca, który na kilka lat przed TOSem robi sobie "site to site transport" ze swojego pokoju do maszynowni razem z Burnham, od niechcenia jakby zamawiał pizzę, bo mu się za przeproszeniem dupy nie chce ruszyć do turbo-windy? W sytuacji gdzie nic ich nie nagli, nie ma żadnego zagrożenia. Chyba że taki z niego hardkorowiec, że lubi ten dreszczyk emocji, czy nie wyląduje np. jedną nogą w maszynowni a drugą w korytarzu obok.

Dobra, rozpisałem się, nerd mode off
Q__
Moderator
#1169 - Wysłana: 3 Paź 2017 10:42:45 - Edytowany przez: Q__
Dreamweb

Dreamweb:
technika ta nie była wówczas w szerokim użyciu w Federacji, zapewne ze względu na jej większe wymogi energetyczne

Może Lorca czerpał dodatkową energię z grzybków, albo w ogóle technologii grzybkowego Transportu wtedy użył (w ramach popisu przed Burnham), a nie tej standardowej?

Dreamweb:
Również w erze TOSu mieliśmy odcinek, w którym jednym z motywów fabuły było to, że transport w obrębie okrętu jest możliwy, ale niebezpieczny, bo można wylądować w ścianie (TOS - Day of the Dove). Przy czym tam chodziło o transport wykonywany "po bożemu" z pomieszczenia transportera, a nie "site to site". Co ma swoją logikę - te wszystkie czujniki i wiązki mają wyregulowane tak, by móc precyzyjnie celować poza okręt, nie zaś do wewnątrz.

Jeśli Discovery był Sekcji 31 może dysponował pewnymi, niebędącymi jeszcze długo w powszechnym użyciu, technologicznymi udoskonaleniami?

Dreamweb:
Chyba że taki z niego hardkorowiec, że lubi ten dreszczyk emocji, czy nie wyląduje np. jedną nogą w maszynowni a drugą w korytarzu obok.

Co jest możliwe. Wygląda na Sekcję 31, a ta zatrudniała rozmaitych straceńców - kłaniają się Sloan i doktor Owen Vaughan z ODYssey, obaj w końcu ginący +/- samobójczo.
Maveral
Użytkownik
#1170 - Wysłana: 3 Paź 2017 10:43:50
Dreamweb:
No i jak na tym tle wygląda kapitan Lorca, który na kilka lat przed TOSem robi sobie "site to site transport" ze swojego pokoju do maszynowni razem z Burnham, od niechcenia jakby zamawiał pizzę, bo mu się za przeproszeniem dupy nie chce ruszyć do turbo-windy?

Można to wytłumaczyć w ten sposób, że Discovery jest w jakimś stopniu statkiem innowacyjnym, eksperymentującym z nowymi technologiami, "statkiem-tajnym projektem". Coś jak wspomniany już przeze mnie okręt "Pegasus". Może dopiero później używana na Discovery technologia wejdzie do powszechnego użycia, kiedy już się na Discovery sprawdzi ;)
 Strona:  ««  1  2  ...  37  38  39  40  41  ...  132  133  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek / Discovery

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!