ToudiToudi:
Zapoznałem się z 5 odcinkiem.
Ja również... I przyznam, że jest... b. mało
mirrorowy. Tak jak napisałeś:
Toudi:
Picard w każdej swej kopii zjednuje sobie załogę. I Riker i Barclay wydają się być gotowi iść za Picardem po tej jednej akcji. Po tym, że postanowił uratować Horatio i Stargazera.
Ponadto uzyskuje za w/w akcję imperialną amnestię i dowodzenie Enterprise'm już legalnie. A w dodatku wspominana akcja ratowania niedawnych przeciwników pokazana jest w sposób sugerujący, że
lustrzany Jean-Luc jest, tak zasadniczo, człowiekiem honoru i sumienia, dalekim od egoizmu, skłonnym do poświęceń, szlachetnym ryzykantem (a przynajmniej umie takowego tak dobrze udawać, że bezpowrotnie zaciera się granica między budowaniem
image'u, a rzeczywistością).
Ba, nawet dawne zbrodnie można mu wybaczyć, bo sądzić się zaczyna, że dokonał ich
pro publico bono (po prostu wiedział, że Ent-D musi wpaść w jego ręce, bo nie ma godniejszego go używać) i tylko dlatego, że w
mirrorowych realiach inaczej się nie da.
Jednym słowem znacznie bardziej przypomina to wszystko jakieś feudalne intrygi z ziemskiej przeszłości ( z całą dwuznacznością zachowań ludzi, których historia zwie
wielkimi), niż znany z ekranu świat mający być negatywem utopijnej Federacji. I tym samym - choć opowieść całkiem zajmująca - twórcy skutecznie podcinają gałąź, na której siedzą.
Przy czym najzabawniejsze jest to, że wygląda to jak potwierdzenie fan-teorii o pochodzeniu Lorki z MU, bo portret psychologiczny jego i Łysego z w/w komiksu (cynik i manipulant, ale zarazem heros; egoista, ale dlatego, że świadomy swojej wyjątkowości i historycznej roli) wydaje się b. podobny.