QueerbotQueerbot:
Widziałem już odcinek
Cóż powiedzieć? Ja również widziałem
"Lolani"... Doszedłem w ten sposób do momentu, w którym zamiast wciąż wypominać niezbyt chlubne narodziny STC zacząłem skupiać się, po prostu, na zaletach tej produkcji.
Już sam początek niesie ze sobą inteligentny
fan service - widzimy pierwsze kłopoty Kirka ze wzrokiem (Mignogna nadal nie przekonał mnie do siebie jako Kirka, ale jego grze trudno wiele zarzucić).
Potem mamy klasyczny schemat - jedyna osoba ocalała z gwałtownych zajść na pokładzie pewnego statku (ileż razy to było - od TNG po Firefly) i pytanie o jej rolę w tychże. Rozegrane jest to znakomicie, długo nie wiemy czy urodziwa Lolani jest niewinną, zastraszoną ofiarą, czy sprytnym
potworem skrywającym mroczne tajemnice, tym bardziej, że dziewczyna z jednej strony b. sympatyczna, z drugiej nie waha się użyć noża czy słynnych oriońskich feromonów. Bohaterowie zmagają się z zagadką, a my przy okazji wprowadzeni jesteśmy w temat różnic pomiędzy sztywnymi rolami
genderowymi u Orionów, a brakiem spętania tymiż w UFP, poznajemy też przy okazji w streszczeniu historię upadku cywilizacji oriońskiej. (W sumie są to po trosze oczywistości, ale dobrze służą wprowadzeniu początkującego widza w tematykę i postawieniu centralnego Problemu odcinka.) To, że Lolani, gdy poznamy w końcu jej historię nie okazuje się ani papierowym niewiniątkiem, ani - tym bardziej - krwawym potworem, tylko osobą chcącą walczyć o wolność wszystkimi dostępnymi metodami liczę na plus, nawet gdy wkraczamy tu w obszar DS9owskiej szarzyzny, która jednak dopełnia się z mocnym antyniewolniczym przesłaniem w najlepszej Trekowej tradycji.
Finał jest mocny, ale irytuje - za dużo DS9owskiego mroku w wizji UFP, która przedkłada dobre stosunki sąsiedzkie, nad opowiedzenie się po stronie swoich ideałów, przez co finał jedzie na tej samej bzdurze co "Cogenitor"* (i te odcinki TNG, w których Łysy okazywał się bezdusznym dogmatykiem PD). Brak pośpiechu Kirka w decydowaniu się na złamanie bezdusznych rozkazów równie mnie zmierził - ot, nasz nieustraszony kapitan decyduje się zrobić to co słuszne akurat wtedy, gdy jest na to za późno.
To jednak, co szkodzi wizerunkowi bohaterów służy odcinkowi - na tle ślamazarności Kirka i bezduszności komodor Grey (w której roli słynna gwiazda wypada... tak sobie) tragedia tytułowej postaci błyszczy szczególnie jasno. (Za to doklejony do niej
pseudo-happy end tchnie wyjątkowym fałszem.)
Ale owszem... jest to i ważny, i problemowy odcinek Treka, emocjonalną intensywnością przebijający bodaj nawet dramat Alany Sulu z NV i sięgający poziomu najlepszych odsłon DS9.
Spodziewam się burzy jaką wywoła w fandomie i oskarżeń o odejście od roddenberry'owskiej jasnej wizji, ale zdaje mi się, że będzie długo pamiętany i dyskutowany.
Co prawda mógłbym się jeszcze przyczepić, że
show kradną, jak we wczesnym NV,
guest star i Kirk oraz... niekanoniczna - i tym razem przesadnie umalowana - doktor McKennah (dziewczyna producenta, jak by nie było), a Chris Doohan za bardzo usiłuje naśladować swojego ojca, ale odcinek jest na tyle bliski realizacyjnej perfekcji (
trekowa mgiełka przesłania
buraki jak rzadko), że daję 4/4.
(Aha: b. sympatyczny jest wątek młodego załoganta zakochanego w Lolani, jeszcze.)
* z "Cogenitora" wzięty jest zresztą również wątek ujmującego w obejściu przedstawiciela opresyjnej kultury, ten jednak przynajmniej pokazuje swoje prawdziwe oblicze (i za to obrywa)... (znamienne przy tym, że Lou Ferrigno i tym razem jest... zielony

)
Queerbot:
Szczególnie, że - jak chyba wiemy z późniejszych serii - śmierć Lolani poszła zupełnie na marne i nie przyniosła żadnych efektów, więc służyła tylko zamknięciu jej wątku w tym odcinku.
W sumie nie wiemy... Orionki nie pojawiają się w sumie w kanonie w XXIV w, mamy tylko drobną - żartobliwą - wzmiankę Dukata na ten temat w odcinku "Waltz" (vide artykuł o nich w MA):
"While in the brig aboard the USS Honshu in 2374, Dukat casually requested a bottle of kanar and an Orion slave girl to help him pass the time. "Więcej informacji:
http://en.memory-alpha.org/wiki/Waltz_(episode)W fan-kanonie natomiast mamy jedną Orionkę z HF, która jednak jest dość groźną piratką, nie ofiarą przemocy (oraz mieszaną płciowo piracką oriońską załogę w INT "Where There's a Sea"), co świadczy o tym, że jednak coś się w oriońskim społeczeństwie przez ponad wiek zmieniło* (choć nadal pozostało paskudne):
http://en.hiddenfrontier.com/index.php/Vorina* wygląda na to, że jednostki mają szansę
wybić się na niepodległość 
i potem
bić innych...

Queerbot:
Cała ta chucpa nie miałaby miejsca, gdyby Federacja posiadała dość zwyczajne w kręgu kultury ziemskiej prawo przyznania azylu - najwyraźniej nie posiada.
Ba, Ziemia też go nie posiadała, w w/w "Cogenitorze". Ot, post-DS9owskie utrudnianie życia bohaterom.
Queerbot:
W ogóle czy Tellaryci (zakładam - obywatele Federacji) nie powinni być pośmiertnie sądzeni za zakup niewolnicy?
Sądzę, że tak, czyli mamy kolejnego
buraka. (BTW. skoro kupił ją obywatel UFP to czy Lolani nie powinna zostać
federacyjna?*)
* Tu oczywiście przypominają się Orionki służące w GF z Abramsverse i sugestia Orciego, że UFP wykupiła je, by dać im wolność. Ha, raz nowa lina czasu ma przewagę.
Queerbot:
Dziwię się też, że tak mało wykorzystano Uhurę, zdaje się, że wypowiada tylko jakąś maleńką kwestię. A w sumie kobieta-Murzynka-oficer mogłaby być dobrą analogią do położenia Orianki.
Nie tylko Ty:
http://www.trekbbs.com/showthread.php?t=237517&pag e=2Skądinąd Stinger, która błyszczała - fakt, w tle - u Cawley'a tu zostaje zredukowana do marionetki z włosami w nieładzie, choć sama Nichols ją wychwalała...
Queerbot:
natomiast ogólnie uważam odcinek za bardzo dobry, lepszy od TOSu.
Ja także go chwalę. Acz czy lepszy od TOSu? Od statystycznych odcinków niewątpliwie, ale czy od "Doomsday Machine"?
ps. Na TrekMovie tymczasem
fandom war w najlepsze:
http://trekmovie.com/2014/02/08/star-trek-continue s-set-to-premiere-2nd-episode-lolani/