USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / Recenzje, eseje itp.
 Strona:  ««  1  2  ...  12  13  14  15  16  ...  23  24  »» 
Autor Wiadomość
Q__
Moderator
#391 - Wysłana: 12 Lis 2012 01:16:06
Mav

Mav:
Ale nie można wykluczyć, że był, tylko nie pokazano tego w serialu

NV np. bierze na to poprawkę:
http://www.youtube.com/watch?v=gQtvYvidHAQ
Z drugiej jednak strony skoro nie jest to fakt kanoniczny, kwestia zostaje otwarta (skoro bawimy się w bermanowskie kanony.
Picard
Użytkownik
#392 - Wysłana: 12 Lis 2012 04:37:19
Mav:
Było kilkadziesiąt, ale Kaśka zmieniła historie i zrobiło się 7 ENDGAME - tak się nazywa ten potworek

Tak, ale ja właśnie mówię o tym, że VOY wrócił do domu po siedmiu latach - na skutek interwencji z przyszłości czy też nie ale jednak po siedmiu.

Q__:
Racja. Ent-D spędzał sporo czasu w doku, ale oryginalny Entrprise pojawił się w doku po raz pierwszy bodaj w TMP...

Ale powiedź mi ile razy oryginalny entek poważnie oberwał?

No, a wracając do tematu recenzji - tym razem wszystko to co było złe w Nemesis:
http://blip.tv/confused-matthew/star-trek-nemesis- miniview-part-ii-6433879
Q__
Moderator
#393 - Wysłana: 12 Lis 2012 05:43:20
Picard

Picard:
Ale powiedź mi ile razy oryginalny entek poważnie oberwał?

Ha! Wyjdzie jednak, że Garth miał rację z jego niezniszczalnością.
Mav
Użytkownik
#394 - Wysłana: 12 Lis 2012 11:35:45
Picard:
Tak, ale ja właśnie mówię o tym, że VOY wrócił do domu po siedmiu latach - na skutek interwencji z przyszłości czy też nie ale jednak po siedmiu.

Tak, ale pierwotnie wrócił po kilkudziesięciu, więc jak najbardziej prawdą jest, że i tyle wytrzymał bez większego problemu. Widać, że nie przyleciał wrak, tylko sprawny okręt robiący akrobację nad Golden Gate. W drugiej wersji przyleciał po 7, ale z jakimś pancerzem i innymi bajerami z przyszłości, więc można powiedzieć, że wrócił jeszcze lepszy niż wyruszył
Picard
Użytkownik
#395 - Wysłana: 12 Lis 2012 13:17:35
Q__:
Ha! Wyjdzie jednak, że Garth miał rację z jego niezniszczalnością

Pewnie, nawet komiksowe osiłki nie były w stanie pokonać potężnego Constitution:
http://i5.photobucket.com/albums/y160/CATMANEXE/glads/g9.jpg

Ale tka na serio, to na serio to Kirk zwyczajnie nie spotkał w boju niczego co mogło by się równać z sześcianem Borga, stąd też uszkodzenia jego statku nigdy nie były wielkie.

Mav:
Tak, ale pierwotnie wrócił po kilkudziesięciu, więc jak najbardziej prawdą jest, że i tyle wytrzymał bez większego problemu. Widać, że nie przyleciał wrak, tylko sprawny okręt robiący akrobację nad Golden Gate. W drugiej wersji przyleciał po 7, ale z jakimś pancerzem i innymi bajerami z przyszłości, więc można powiedzieć, że wrócił jeszcze lepszy niż wyruszył

Nie mogę kłócić się z taką logiką, przyznaje Ci racje.
Mav
Użytkownik
#396 - Wysłana: 12 Lis 2012 13:47:00 - Edytowany przez: Mav
Picard:
Nie mogę kłócić się z taką logiką, przyznaje Ci racje.

Dzięki, jednak nie jesteś taki zły

A tak na poważnie, to o co chodzi z tym komiksem? Wypuścili coś takiego?
Q__
Moderator
#397 - Wysłana: 12 Lis 2012 14:08:55 - Edytowany przez: Q__
Picard

Picard:
Ale tka na serio, to na serio to Kirk zwyczajnie nie spotkał w boju niczego co mogło by się równać z sześcianem Borga, stąd też uszkodzenia jego statku nigdy nie były wielkie.

Eeetam. Kirk zagadałby komputerowy komponent Borga na śmierć, a z komponentami ludzkimi poradził sobie w bójce.

Ale serio chciałem tu podkreślić, że o ile TNG i DS9 - każde na swój sposob - wykazywaly niejakie pretensje do realizmu, o tyle VOY, można rzec powrócił pod pewnymi względami do TOSowej umowności.

Zauważmy zresztą, bo to ciekawe... W TOS największy nacisk kładziony jest na publicystykę społeczną (nawet najbliższy kanonom hard SF epizod "Doomsday Machine" zawiera antybombowoatomowy morał), TNG zachowując element tej publicystyki rozwija Treka w kierunku dylematów filozoficznych i naukowych, w DS9 na plan pierwszy wychodzi - obecna i w poprzednich seriach - moralistyka, akcent zostaje jednak silniej położony na bohaterów i warstwę fabularną/przygodową. W VOY owa fabularność i przygodowość zaczyna wychodzić na plan pierwszy, choć pojawiają się jeszcze echa TNG i DS9 (przy czym moralizowanie w stylu VOY jest b. naiwne). W ENT zostają same przygody praktycznie.
(Tymczasem AND usiłowało w pierwszych sezonach łączyć podejścia z TOS, TNG i DS9, tyle, że w wersji light, a nBSG kontynuowało metodę DS9 w sumie.)

Mav

Mav:
A tak na poważnie, to o co chodzi z tym komiksem? Wypuścili coś takiego?

To z tego crossoveru z "X-men"...
Picard
Użytkownik
#398 - Wysłana: 12 Lis 2012 14:12:57
Mav:
A tak na poważnie, to o co chodzi z tym komiksem? Wypuścili coś takiego?

Tak i pisałem o tym już nie raz, dziwaczne ale jeszcze nie tak złe jakby się mogło wydawać:
http://www.startrek.pl/article.php?sid=930
Chodź są tacy, którzy się z tym nie zgadzają:
http://blip.tv/at4w/at4w-star-trek-x-men-1-3461389
Q__
Moderator
#399 - Wysłana: 15 Lis 2012 18:37:31
Jammer tymczasem kontynuuje swoje recenzowanie TNG...*

fluor

Byłeś ciekaw jego recenzji "Sub Rosa" - oto ona:
http://www.jammersreviews.com/st-tng/s7/subrosa.ph p

* dociągnął do 14 odcinka ostatniego sezonu
Q__
Moderator
#400 - Wysłana: 17 Lis 2012 23:49:13
Q__
Moderator
#401 - Wysłana: 24 Gru 2012 19:20:38
Kapsulowe (i zlosliwe) streszczenio-recenzje ENT:
http://www.firsttvdrama.com/enterprise/

I dwa blogi z (m.in.) recenzjami odcinkow (i wydawnictw) ST:
http://spaceramblings.com/
http://www.bureau42.com/
Q__
Moderator
#402 - Wysłana: 26 Lut 2013 03:54:44 - Edytowany przez: Q__
Q__
Moderator
#403 - Wysłana: 28 Mar 2013 03:54:14
No i Jammer, mimo kilkumiesięcznego opóźnienia wywołanego istotnymi względami natury osobistej (został ojcem, po prostu*, czego mu serdecznie gratuluję), sfinalizował recenzowanie TNG, kończąc tym samym swój słynny cykl analiz wszystkich wyemitowanych dotąd odsłon Treka...
http://www.jammersblog.com/2013/03/10/tv/tng-seaso n-7-home-stretch/
http://www.jammersblog.com/2013/03/26/tv/tng-all-g ood-things/

* o czym radośnie poinformował na swoim blogu:
http://www.jammersblog.com/2013/03/08/general/hiat us-explained/
Q__
Moderator
#404 - Wysłana: 9 Maj 2013 14:25:21
Mav
Użytkownik
#405 - Wysłana: 19 Maj 2013 01:35:08 - Edytowany przez: Mav
W odpowiedzi na recenzje FC, w wykonaniu Picarda: "First Contact – last good Trek"


FC, film, który:

- Zniszczył jedną z najciekawszych ras w historii SF, czyli Borga, tworząc postać dennej królowej. Zabito tym kolektywną magie Borga, cały jego fundament. I jaki błahy był tego powód... Potrzebny był głowy zły charakter. A co na to forumowy Picard:

trzecią z kluczowych postaci jest królowa Borg brawurowo grana przez Alice Krige, która za tą role nagrodzona została również Saturnem. Jej kreacja jest mroczna, intrygująca i co dziwne – zważywszy na mocno nieludzki wygląd Królowej – nawet dość zmysłowa.

- Pokazał, że kapitnowie GF są idiotami, którzy strzelają w sześcian gdzie popadnie, zamiast skupić ogień w jednym miejscu.

- Dał jasno do zrozumienia, że Borg umie podróżować w czasie i co za tym idzie, Federacja nie ma szans na ocalenie, bo Borg w każdej chwili, w każdym zakątku galaktyki może się cofnąć i zasymilować Ziemie. Jednak w następnych filmach jest wszystko ok, dlaczego? A kogo obchodzi szacunek do kanonu, logiki...

I dalej:

- Enterprise, podpatrując Borga, także nauczył się podróżować w czasie. Jak to się robi? Wystarczy, że Picard powie do Daty: "Proszę odtworzyć tunel czasoprzestrzenny i ustawić go na 24 wiek. Brawo!

- Postać ikona Treka Jean-Luc Picard, stał się Johnem Rambo, popisującym się swoimi mięśniami i władaniem giwerą, którą kosi Borgów jak przystało na bohatera kina akcji, robiąc przy tym groźne miny.

- Królowa Borg molestuje seksualnie androida.

- Zefram Cochrane okazał się pijakiem budującym ultranowoczesny napęd w jakiejś pijackiej wiosce, dla pieniędzy i gołych bab.

- Troi się upija, aby mogła zaistnieć wesoła scenka (miała być wesoła).

I tak dalej, i tak dalej...

9/10 Picard? "Last good Trek"? Zdewastowanie postaci z TNG, rozwalenie Bora idiotyczną postacią królowej, film nastawiony na bezmyślną rąbaninę z Borgiem, którego fabuła nadaję się co najwyżej na średnego FPS-a, nazywasz "last good trek-iem" i dajesz 9\10? Gratuluję. I ty nienawidzisz Treków Abramsa...

Rozbawiła mnie ta recenzja FC
Picard
Użytkownik
#406 - Wysłana: 19 Maj 2013 02:47:54
Mav:
Rozbawiła mnie ta recenzja FC

Na wstępie muszę powiedzieć, że cieszę się, że poprawiłem Ci humor. A jeśli się za mną stęskniłeś, to jutro napiszę coś w wątku u Romulanach bo rzuciło mi się coś w oczy co do tej pory przegapiłem. Myślę, że będziesz zaciekawiony moim spostrzeżeniem...

Mav:
- Zniszczył jedną z najciekawszych ras w historii SF, czyli Borga, tworząc postać dennej królowej. Zabito tym kolektywną magie Borga, cały jego fundament. I jaki błahy był tego powód... Potrzebny był głowy zły charakter. A co na to forumowy Picard:

Sama królowa jest zbędna, ale podtrzymuje to co napisałem: Alice Krige dobrze ją zagrała. I w jaki sposób jedna domina, psuje całą rasę? W samym filmie nigdy do końca nie powiedziano czym ona się konkretnie zajmuje, jej rola jest dość tajemnicza i bliżej nie sprecyzowana. Jeśli już coś psuło ten wątek to VOY, który jasno określił czym i kim była królowa. Na dodatek jak, w innym temacie zauważyła Ellan roje ziemskich owadów zawsze mają taką królową, co nie przekreśla kolektywnej natury całej owadziej społeczności.

Mav:
- Pokazał, że kapitnowie GF są idiotami, którzy strzelają w sześcian gdzie popadnie, zamiast skupić ogień w jednym miejscu.

Jak nie wiedzą gdzie trzeba strzelać to i skupienie ognia na jednym, na chybił trafił wybranym miejscu nic by nie dało. w TNG powiedziano zdaje się, że sześcian jest w stanie funkcjonować przy 80% zniszczeniach, plus umie sięon regenerować. A po tym jak Picard wydał rozkaz do ataku, Data powiedział, że część statku, którą zamierzają ostrzelać nie ma znaczenia strategicznego. Czyli bez wiedzy Jean-Luca i tego, że słyszał on głosy Borg, Flota nic by nie zdziałała. I tak strzelała na chybił trafił bo innej taktyki nie miała - dopiero Picard im jej dostarczył.

Mav:
- Dał jasno do zrozumienia, że Borg umie podróżować w czasie i co za tym idzie, Federacja nie ma szans na ocalenie, bo Borg w każdej chwili, w każdym zakątku galaktyki może się cofnąć i zasymilować Ziemie. Jednak w następnych filmach jest wszystko ok, dlaczego? A kogo obchodzi szacunek do kanonu, logiki...

A wiesz kto jeszcze jest w stanie podróżować w czasie? Federacja i to już od czasów TOS. I jakoś nigdy nie miałeś pretensji, że załogi UFP nie podróżują w czasie ilekroć coś idzie nie po ich myśli. Ale Borga się czepiasz... Na dodatek, Borg użył podróży w czasie jako ostatniej deski ratunku, dopiero gdy sześcian został zniszczony i nie było innej drogi ucieczki. Widać to nie mógł być pierwotny plan Borga, widać chodziło mu pierwotnie o zasymilowanie Federacji w XXIV wieku, a nie o zapobieżenie pierwszemu kontaktowi. To drugie widać było wyjściem awaryjnym.

Mav:
- Enterprise, podpatrując Borga, także nauczył się podróżować w czasie. Jak to się robi? Wystarczy, że Picard powie do Daty: "Proszę odtworzyć tunel czasoprzestrzenny i ustawić go na 24 wiek. Brawo!

Związane jest to bodajże z deflektorem. Nic trudnego - podróżować w czasie potrafił już Kirk i spółka więc nie widzę tu żadnego problemu.

Mav:
- Postać ikona Treka Jean-Luc Picard, stał się Johnem Rambo, popisującym się swoimi mięśniami i władaniem giwerą, którą kosi Borgów jak przystało na bohatera kina akcji, robiąc przy tym groźne miny.

Machnięciem ręki zbywasz jeden z najlepszych wątków w tym filmie. Toż, to kapitan Ahab, a nie Rambo - człowiek skrzywdzony, opętany rządzą zemsty i nienawiścią, która go zaślepia. Człowiek cierpiący na tzw. syndrom stresu pourazowego Ten wątek stanowi rozwinięcie i jednocześnie zakończenie wątku przewodniego zarówno z TNG Family jak i TNG I,Borg. A wiesz co jest w tym budujące? Że nasz Ahab podniósł się z upadku, zrozumiał swój błąd, pokonał sam siebie i swoją nienawiść. I to jest piękne.

Mav:
- Królowa Borg molestuje seksualnie androida.

Ok, tutaj racja, to mogli by sobie darować. jednakże nie jest to jedyny raz gdy Data miał kontakt seksualny - patrz związek z Tashą Yar.

Mav:
- Zefram Cochrane okazał się pijakiem budującym ultranowoczesny napęd w jakiejś pijackiej wiosce, dla pieniędzy i gołych bab.

I znowu wydaje się, że nie zrozumiałeś przesłania. Raz: czasami mamy wyidealizowane pojęcie o postaciach historycznych, nie dostrzegamy w nich ludzi bo narasta wokół nich mit, który zasłania nam rzeczywistego człowieka. Np. Gene Roddenberry był podobnież kobieciarzem, który zdradzał własną żonę... Dwa: Cochrane stał się tym lepszym człowiekiem dzięki załodze Enterprise. Nie chciał nim być, nie dlatego, że nie sympatyzował z celami Rikera i spółki - zgodził się pomóc gdy dowiedział się, że dzięki niemu Poverty, disease, war. They'll all be gone within the next fifty years- ale dlatego, że ta rola go przerastała, bo nie wydawało mu się by sprostał wygórowanym oczekiwaniom. Ostatecznie jednak zrozumiał, że zadręczając się tym co powie o nas potomność do niczego nie dojdziemy, możemy tylko być sobą i pozwolić historii dokonać własnych ocen:
Don't try to be a great man, just be a man. And let history make its own judgments"

Jednocześnie jednak stał się lepszą osobą dzięki zalodzę Enterprise, która uświadomiła mu kim może się stać. Dzięki temu facet przedefiniował swoje cele i otworzył nową erę w dziejach ludzkości. Kto wie czy bez interwencji załogi ENT ten pijus nie zachował by się w ten sposób gdy spotkał Wolkan?

Mav:
- Troi się upija, aby mogła zaistnieć wesoła scenka (miała być wesoła).

fakt, scenka kiepska dzięki kiepskiemu aktorstwu M. Sirtis. Tu przyznaje Ci racje bez bicia.

Mav:
9/10 Picard? "Last good Trek"? Zdewastowanie postaci z TNG, rozwalenie Bora idiotyczną postacią królowej, film nastawiony na bezmyślną rąbaninę z Borgiem, którego fabuła nadaję się co najwyżej na średnego FPS-a, nazywasz "last good trek-iem" i dajesz 9\10?

Może ocena jest nieco zawyżona, ale owszem utrzymuje, że to był ostatni dobry kinowy Trek. Czemu? napisałem powyżej.

Mav:
Gratuluję. I ty nienawidzisz Treków Abramsa...

W porównaniu z gniotem Abramsa FC to arcydzieło. Czemu? Oprócz braku licznych dziur scenariuszowych jakie są u Abramsa, braku łobuzerskich postaci, które za swoją łobuzerie zostają nagrodzone, braku wulgarnych tekstów w stylu: twoja matka to DZIWKA itp., prócz tego wszystkiego w FC są dwie postacie, które pokonują swoje ograniczenia i stają się lepszymi ludźmi: Picard i Cochrane. Tego u Abramsa nie ma. Podobnie jak nie ma tam tej idealistycznej wizji przyszłości jaką pokazuje FC: You see, money doesn't exist in the 24th century. I oczywiście cytat, który już przytaczałem: Poverty, disease, war. They'll all be gone within the next fifty years. Gdzie to jest u J.J'a?
Arek
Użytkownik
#407 - Wysłana: 19 Maj 2013 13:15:03
Przepraszam, można link do tej recenzji?
Q__
Moderator
#408 - Wysłana: 19 Maj 2013 13:27:56
Arek
Użytkownik
#409 - Wysłana: 19 Maj 2013 23:00:41 - Edytowany przez: Arek
Q__
No tak , dlaczego nie wpadłem żeby sprawdzić w Phoenixowej bazie danych

Picard
Fajna recenzja, jednak z kilkoma rzeczami po prostu nie mogę się zgodzić
1.
Picard:
Przede wszystkim ,,First Contact" w większym stopniu niż inne filmy serii skupia się na psychice i wewnętrznych przeżyciach bohaterów. W centrum uwagi jest tu kapitan Picard, [...]. Sprawia to, że Jean-Luc staje się postacią być może mniej idealną w oczach widza, ale za to zdecydowanie bardziej ludzką i taką, z którą łatwiej jest się widzowi utożsamić.

Może i próbowali się skupić, ale według mnie kompletnie im nie wyszło. Moment, w którym Picard atakuje Borga w holokabinie lub rozbija karabinem swoją kolekcję okrętów jest, moim zdaniem, całkowitym zaprzeczeniem jego postaci z serialu. Ja rozumiem że chodzi tu o upodobnienie do kapitana Ahaba, ale ja tego nie kupuję, gdyż dla mnie to jest zwykły one man army, który zdaje sobie sprawę że źle robi mając dobre intencje. Scenarzyści kombinowali dobrze, ale wykonanie było tragiczne, a już na pewno nie było zaletą. Trzeba jednak przyznać że Stewart zagrał to bardzo dobrze.
2.
Picard:
Kusicielką naszego sympatycznego androida, a zarazem trzecią z kluczowych postaci jest królowa Borg brawurowo grana przez Alice Krige, która za tą role nagrodzona została również Saturnem. Jej kreacja jest mroczna, intrygująca i co dziwne – zważywszy na mocno nieludzki wygląd Królowej – nawet dość zmysłowa.

Tutaj się zgadzam jednak jest to ogromne niedomówienie. Jak można było nie wspomnieć, że tym posunięciem zepsuli jedną z lepszych ras SF. I to z jak błahego powodu, bo musieli mieć ten "główny" zły charakter. Nóż się w kieszeni otwiera [chociaż trzeba oddać, że ostatecznego dzieła dokonało rozwinięcie tego tematu w VOY co wiele jednak nie zmienia]. I tu dochodzimy do konkluzji. Jak sam napisałeś, jest to typowy popcorn movie, który coś tam niby próbuje przemycić, jednak nie specjalnie to wychodzi.

3. Czy w takim razie ten film zasługuje na miano
Picard:
last good Trek?

Moim zdaniem zdecydowanie nie, i w takim układzie wolałem już INS, który jaki był taki był, ale przynajmniej nic nie zepsuł, i klimatem nawiązywał do serialu.
Najlepszy film ST w XXIV w. -mogę się zgodzić
Ostatni dobry Trek - nigdy w życiu :D
Picard
Użytkownik
#410 - Wysłana: 19 Maj 2013 23:34:41
Arek:
Fajna recenzja, jednak z kilkoma rzeczami po prostu nie mogę się zgodzić

dzięki, kolejne się piszą Ciekaw jestem tylko czy ktoś wogole je czyta?

Arek:
Może i próbowali się skupić, ale według mnie kompletnie im nie wyszło. Moment, w którym Picard atakuje Borga w holokabinie lub rozbija karabinem swoją kolekcję okrętów jest, moim zdaniem, całkowitym zaprzeczeniem jego postaci z serialu. Ja rozumiem że chodzi tu o upodobnienie do kapitana Ahaba, ale ja tego nie kupuję, gdyż dla mnie to jest zwykły one man army, który zdaje sobie sprawę że źle robi mając dobre intencje. Scenarzyści kombinowali dobrze, ale wykonanie było tragiczne, a już na pewno nie było zaletą. Trzeba jednak przyznać że Stewart zagrał to bardzo dobrze.

OK, masz prawo tak uważać, ale... to, że postać Picarda przez większość filmu jest poniekąd zaprzeczeniem wizerunku tej postaci z serialu jest celowe. Jak napisałem już wcześniej nasz kapitan bez wątpienia cierpiał na tzw. syndrom stresu pourazowego, stąd też jego mocno nie typowe zachowanie. A to co jest ważne i budujące to to, że udało mu się z tego podnieść i pokonać własną słabość. Ostatecznie wydaje rozkaz do auto zniszczenia, przeprasza Worfa, jest fotów altruistycznie poświęcić się dla Daty.

Ten wątek miał nam też przypomnieć, że niezależnie od tego jak bardzo jesteśmy zaawansowani, to nasz ucywilizowanie nie uodparnia nas magicznie na ludzkie słabości i namiętności i w związku z tym - jak powiedział rzeczony Picard w TNG Drumhead: Vigilance, (...) That is the price we must continually pay. Musimy być wiecznie czujni by nie paść ofiarą ,,zwierzaka", który w nas wszystkich siedzi...

Arek:
Tutaj się zgadzam jednak jest to ogromne niedomówienie. Jak można było nie wspomnieć, że tym posunięciem zepsuli jedną z lepszych ras SF. I to z jak błahego powodu, bo musieli mieć ten "główny" zły charakter. Nóż się w kieszeni otwiera [chociaż trzeba oddać, że ostatecznego dzieła dokonało rozwinięcie tego tematu w VOY co wiele jednak nie zmienia]. I tu dochodzimy do konkluzji. Jak sam napisałeś, jest to typowy popcorn movie, który coś tam niby próbuje przemycić, jednak nie specjalnie to wychodzi.

Kwestia dyskusyjna czy to aż tak wielkie zepsucie zważywszy na to, iż zarówno w świecie zwierząt jak i w licznych utworach fantastyki naukowej różnego rodzaju owadzie roje mają jednak taką królową. Mają ją Xenomorphy , mają ją Rachni i pewnie jeszcze wiele innych gatunków... Ale przyznam Ci racje, że osobiście wolał bym aby rola Królowej pozostała w Treku niedomówieniem, albo by wprost wytłumaczono jej istnienie jako próbę stworzenia kogoś w podobie Locutusa - jednostki będącej marionetką Kolektywu.

A co do tego popcorn movie... I w tym gatunku można się spisać lepiej bądź gorzej. Np. już sam Borg jest ciekawszym przeciwnikiem niż Shinzony, Nera czy pseudo-Khany, bo Borg to wróg ideologiczny i wyzwanie moralne, a nie tylko kolejny groteskowy super łotr, który uciekł z planu kolejnego filmu o Bondzie.

Arek:
Moim zdaniem zdecydowanie nie, i w takim układzie wolałem już INS, który jaki był taki był, ale przynajmniej nic nie zepsuł, i klimatem nawiązywał do serialu.
Najlepszy film ST w XXIV w. -mogę się zgodzić
Ostatni dobry Trek - nigdy w życiu :D

INS miał więcej ambicji ale też więcej dziur scenariuszowych - cały konflikt można było by rozwiązać w pięć minut gdyby bohaterowie filmu mieli głowę na karkach. A i samo przesłanie jest dość wątpliwego sortu: pochwała prostoty, zacofania i stagnacji w Treku, który zbudowany był na wierze w pozytywną rolę postępu technologicznego?
Mav
Użytkownik
#411 - Wysłana: 20 Maj 2013 01:22:40 - Edytowany przez: Mav
Picard:
Na wstępie muszę powiedzieć, że cieszę się, że poprawiłem Ci humor.

Recenzja sama w sobie jest dobra, po prostu się z nią nie zgadzam, ale rozumiem, że komuś się FC może podobać. Natomiast wszystko się zmienia, gdy weźmie się pod uwagę, jak bardzo krytykujesz filmy Abramsa, które scenariuszowo wcale nie są gorsze.

Picard:
I w jaki sposób jedna domina, psuje całą rasę? W samym filmie nigdy do końca nie powiedziano czym ona się konkretnie zajmuje, jej rola jest dość tajemnicza i bliżej nie sprecyzowana.

Jak dobrze pamiętam, to było tam wyjaśnione, że była ona także na pierwszym sześcianie, który zaatakował Federacje w TNG. I że ona osobiście brała udział w tworzeniu Locutusa i w ogóle asymilowała już setki światów. Jej rola jest więc jasno ukazana - ona, jako jednostka, rządzi Borgiem.

Picard:
Czyli bez wiedzy Jean-Luca i tego, że słyszał on głosy Borg

Same te głosy Borga to bzdura. Zapomnieli Picardowi parę czipów wyciągnąć? I dlaczego słyszał głosy, Drony rozmawiają przez mikrofony?

Picard:
Na dodatek jak, w innym temacie zauważyła Ellan roje ziemskich owadów zawsze mają taką królową, co nie przekreśla kolektywnej natury całej owadziej społeczności.

Picard:
Kwestia dyskusyjna czy to aż tak wielkie zepsucie zważywszy na to, iż zarówno w świecie zwierząt jak i w licznych utworach fantastyki naukowej różnego rodzaju owadzie roje mają jednak taką królową. Mają ją Xenomorphy , mają ją Rachni i pewnie jeszcze wiele innych gatunków

No dlatego właśnie kolektyw Borga przestał być czymś oryginalnym i niezwykłym w świecie SF. Królowa go całkowicie spłyciła, cała idea poszła do śmieci, nagle zrobiła się to zwykła rasa cyborgów podłączonych do sieci, sterowanych przez królową, łał. To miała być rasa, która kiedyś była jak ludzie, a później zabawa z technologią, doprowadziła ich do wspólnego podłączenia się i stworzenia jednego organizmu, pochłaniającego inne jednostki, aby dalej tworzyć coraz większy kolektyw. Poza tym, tłumaczenie się owadami, jeszcze bardziej pokazuję idiotyzm pomysłu z królową, bo np. królowa w mrowisku wcale nie wydaje rozkazów, ona jest tylko odpowiedzialna za składanie jaj... Czyli Borga już niczym nie można wytłumaczyć, stał beznadziejnie bezsensowny, nielogiczny.

To tyle. Na resztę może odpowiem jutro. Wątek Borga jest dla mnie najważniejszy, bo tego FC nie można wybaczyć.
Q__
Moderator
#412 - Wysłana: 20 Maj 2013 04:41:13 - Edytowany przez: Q__
Mav
Picard
Arek

A'propos Waszej dyskusji... Taki (nowiutki) ranking wszystkich 12 filmów:
http://screencrush.com/star-trek-ranked-12-films/

I tu ciekawostka... TWoK chwalą, TMP krytykują, ale poza tempem i - subiektywną - nudą nic konkretnego zarzucić mu nie mogą (czyli standardowy odbiór obu tych filmów w USA), ale reszta...

"Jedenastka" na pozycji 2. (sic!): "It's dumb, it's full of plot holes, nothing makes sense, etc.".
Trójka wyróżniona miejscem 3.: "It's bonkers.", "it does the unthinkable and undoes one of the greatest character deaths of all time".
Czwórka, z numerem 4.: "On paper, everything about 'Star Trek IV: The Voyage Home' sounds horrible." i "lack of actual science fiction here".
Into Darkness, wyróżniony pozycją 5.: "The screenplay isn't just bad -- it's broken.", "film's sloppy plot".
Szóstka z numerem 6.: również chwalona (tak jak TMP i - w jakimś stopniu - INS ma niższą pozycję na liście niż by to wynikało z ilości zarzutów), ale pada określenie "pulpy stuff", pasujące niestety do konwencji łączącej metaforę polityczną z kosmicznymi awanturami i odpustowymi ubiorami.
First Contact, na 7. miejscu: "'Star Trek: First Contact' never reaches the highs of the best of the franchise", "Unfortunately, much of 'First Contact' is downright dumb, from both plotting and character perspectives.".
Generations, z numerem 9.: "Captain Kirk's eye-rollingly dull final bow", "occasionally nonsensical", "Coasting on a certain amount of fan goodwill".
Piątka, na miejscu 10.: "Universally considered to be one of the worst films in the franchise, 'Star Trek V: The Final Frontier' manages to scrape by because it's a train wreck that has to be seen to be believed. With William Shatner in the director's chair, all of the themes about aging and mortality that permeated the past few films are chucked out the window, replaced by sheer, unadulterated ego." i "awful, horrible, /.../ ludicrous".
Insurrection, na miejscu 11.: paradoksalnie krytyka jest dość łagodna, ale zakończona brutalnym: "This movie is a drag."
Zaś ocena Nemesis, okupującego oczywiście oślą ławkę z numerem 12., warta jest zacytowania w całości: "To revisit 'Star Trek: Nemesis' is to realize exactly why the franchise lay dormant for so long. This isn't just a bad movie (there have been plenty of those in this series), this is a disaster, an epic miscalculation of awfulness. Written and directed by people who know little about 'Star Trek' and obviously didn't take the time to learn, 'Nemesis' is a lifeless bore that spits in the face of fans at every opportunity. Want to see the 62 year old captain of the Enterprise duel wielding phasers like a John Woo character? Want to see the loyal and responsible Enterprise crew gleefully shatter the Prime Directive in the first fifteen minutes of the movie? Want to see a fan favorite character needlessly sacrifice himself for dramatic effect? The only interesting thing about 'Star Trek: Nemesis' is the performance by a young Tom Hardy, which is so bad that it's hard to believe that he's actually, you know, Tom Hardy.".

I tyle, jeśli chodzi o jakość filmowego Treka, Panowie. Z kolejnością filmów na liście można się spierać (co tu kryć, sam się z nią zdecydowanie nie zgadzam), ale zarzuty są bardzo konkretne i raczej nie do odparcia.
Mav
Użytkownik
#413 - Wysłana: 20 Maj 2013 19:18:19 - Edytowany przez: Mav
Tak sobie własnie oglądam, ponownie po kilku latach "Zemstę Khana" i stwierdzam, że Kirk w tym filmie jest skończonym idiotą...

Kirk przejmuje dowodzenie nad Enteprise, po tym, jak dostali dziwne wezwanie od stacji, gdzie pracowano nad Genesis, co już powinno podnieść czujność Kirka. Po drodze, na kursie przechwytującym zbliża się USS Reliant. Okręt nie odpowiada, tylko leci w stronę Enterprise... Leci, leci, nie odpowiada, a Kirk co? Nic. Siedzi na tym fotelu jak idiota i nie podnosi osłon... Kadetka nawet zaczyna mówić, że General Orders 12, w takim przypadku, gdy okręt nie odpowiada, każę... No nie dokończyła, bo jej przerwano, ale pewnie chodzi o podniesienie osłon. Reliant dalej leci i nie odpowiada, jedynie wysyła wiadomość, że ma cewkę komunikacyjną zepsutą, Spock skanuje okręt i okazuję się, że kłamią, co robi Kirk? Dalej nie podnosi osłon! Kretyn siedzi na tym foteliku i dalej rozmyśla, każąc jedynie podnieść żółty alarm, który nie podnosi osłon. Reliant podlatuję bardzo blisko, podnosi osłony, ładuję fazery i dopiero wtedy Kirk wpada na genialny pomysł podniesienia osłon! Ale jest za późno i Enterprise boleśnie obrywa i zaczyna się cały bałagan.

Ta scena rozwala film. I ja się pytam, o co fanom chodzi z Abramsem, jak poprzednie filmy są zaburaczone takimi kretynizmami? Ostatnio jestem na nie wyczulony własnie ze względu na nagonkę na Abramsa.
Q__
Moderator
#414 - Wysłana: 20 Maj 2013 20:48:42
Mav

Mav:
I ja się pytam, o co fanom chodzi z Abramsem, jak poprzednie filmy są zaburaczone takimi kretynizmami?

Ba. Madame Picard nawet w TMP wyszukała nonsensy, których nie dałem rady wybronić...

ps. zgodnie z tytułem tematu, recenzje paru filmów ST wprost z MITowskiego "The Tech" (czyli elitarnie):
- TMP:
http://tech.mit.edu/V121/N57/Star_Trek.57a.html
- TWoK:
http://tech.mit.edu/V122/N38/Star_Trek_II_-_.38a.h tml
- TUC:
http://tech.mit.edu/V111/N56/trek6.56a.html
- GEN (obrywa mu się):
http://tech.mit.edu/V114/N57/lame.57a.html
- FC (trafny wniosek, że ten film trzyma w kupie Lily):
http://tech.mit.edu/V117/N16/startrek.16a.html

Oraz - przy okazji - reakcja na cancelację ENT z tegoż pisma (więcej niż o ENT mówi o Treku per se):
http://tech.mit.edu/V125/N3/malvarado3.3c.html
Picard
Użytkownik
#415 - Wysłana: 21 Maj 2013 00:46:50 - Edytowany przez: Picard
Mav:
Recenzja sama w sobie jest dobra, po prostu się z nią nie zgadzam, ale rozumiem, że komuś się FC może podobać. Natomiast wszystko się zmienia, gdy weźmie się pod uwagę, jak bardzo krytykujesz filmy Abramsa, które scenariuszowo wcale nie są gorsze.

Ależ właśnie, że jest i nie raz już Ci to udowodniłem. OK, pokaż mi w FC : supernowe niszczącą galaktykę, złoczyńce, który chce się mścić na ludziach, którzy chcieli mu pomóc mimo, że ów złoczyńca ma środki i sposobność by zapobiec tragedii, za którą się mści, pokaż mi w FC ludzi oddychający w stratosferze, pokaż mi gdzie w FC wysyła się przeciw Borgowi człowieka uzbrojonego tylko w miecz, pokaż mi gdzie w FC na misje ratunkową bierze się faceta z potencjalną chorobą zakaźną - Jerk i jego balonowe ręce -, gdzie w FC ktoś chowa się w jaskini gdy planetę zaczyna pożerać czarna dziura, gdzie w FC dowódca wyrzuca kogoś za burtę mimo, że mógł by go spokojnie zamknąć w brygu - tego nie robił nawet trawiony PTSD Picard - pokaż mi gdzie w FC na jednej planecie, w odległości spacerku cudownym zbiegiem okoliczności bohater znalazł dwie postaci kluczowe dla dalszego rozwoju fabuły... I mógł bym tak jeszcze długo, ale przecież nie raz już udowodniłem Ci już, że $tar wars 2009 to jeden z najbardziej bezmyślnych filmów jakie spłodziło współczesne Hollywood. Sorry, ale nie możesz udowodnić, że z FC jest tak samo. A skoro już przypomniałeś mi o filmwebie, to powiem tylko tyle, że zgadzam się z opinią tamtejszego użytkownika sardo_nunspa, który o ,,dziele" J.J'a pisze:

Film z gatunku „Jedzie, do wszyskik szczylo, zawsze wygrywo, a na końcu się śmiejom”
Targetem dla tego filmu jest widz 5-12 lat, gdybym tyle miał, to bym się zsikał z wrażenia.
Ale że mam więcej, więc daję 3 - 1 bo nie mogę dać mniej niż1, 2 za Zoe, 3 za śmieszne reklamy w trakcie. Wisienką na tym zakalcu jest tekst : „wybuchająca supernowa ( a nie hipenowa.) zagroziła całej galaktyce”. Porównując skalę: puszczenie bąka może zagrozić całemu układowi słonecznemu.
Aktorstwo momentami tak żenujące, że aż wstydziłem się patrzyć na ekran.


Ja rozumie, że to może się podobać, ale proszę nie udawajmy tu, że mamy do czynienia z dobrym filmie i nie róbmy z tego całego Abramsa jakiegoś proroka science fiction, którym ewidentnie nie jest, OK?

Mav:
Jak dobrze pamiętam, to było tam wyjaśnione, że była ona także na pierwszym sześcianie, który zaatakował Federacje w TNG. I że ona osobiście brała udział w tworzeniu Locutusa i w ogóle asymilowała już setki światów. Jej rola jest więc jasno ukazana - ona, jako jednostka, rządzi Borgiem.

Była podobnież na sześcianie w Best of both worlds i próbowała wówczas przeciągnąć na swoją stronę Locutusa, uwieść go i złamać jego wolę. Ale to wszystko, nie powiedzieli w filmie nic na temat tego czy rzeczywiście rządzi Kolektywem i nie wspomniano nic o tym, że to przy jej udziale Borg podbijał obce światy. Inna sprawa, że nie wydaje mi się by teoria wszechmocnej królowej była sensowna z dwóch powodów - raz: odległości, poszczególne sześciany Borga znajdujące sie od siebie w bardzo dużych odległościach nie mogą sobie przysyłać wiadomości w czasie rzeczywistym i nie mogą być ze sobą w trwałym kontakcie, odległości są zwyczajnie zbyt duże. Tak więc Królowa siłą rzeczy nie mogła by zarządzać całym Kolektywem, gdyż ten rozsiany jest na zbyt wielkim obszarze - myślę, że każdy sześcian udający się z samodzielną misją stanowi własny, samodzielny, zamknięty Kolektyw, spełniający misje wcześniej wyznaczoną mu przez wspólnotę. Dwa: jak jedna osoba ma sobie podporządkować sobie miliardy albo i więcej umysłów? W każdym razie w FC pozostaje pewne niedomówienie w kwestii królowej, jest ona celowo enigmatyczna, to dopiero VOY jasno określił jej rolę a szkoda. Poza tym nie tyle bronie postaci samej Królowej, co aktorskiej kreacji Alice Krige, która to kreacja jest więcej niż poprawna.

Mav:
Same te głosy Borga to bzdura. Zapomnieli Picardowi parę czipów wyciągnąć? I dlaczego słyszał głosy, Drony rozmawiają przez mikrofony?

A skąd wiesz, że A) wyciągnęli wszystkie implanty? Jeśli zagnieżdżone były one w korze mózgowej kapitana, ich usunięcie mogło by być cokolwiek kłopotliwe... B) skąd wiesz, że nie była ta telepatyczna więź powstała w wyniku niegdysiejszego połączenia Picarda z Kolektywem? W VOY Unity jest coś takiego: Chakotay mógł połączyć się telepatycznie z niejaką Riley wkrótce po tym jak ono i jej koledzy użyli na nim technologii Borg, a w finale odcinak Riley wraz z pozostałymi ex-dronami przejmuje nawet telepatycznie kontrolę nad Chakotayem. Więc w tym słyszeniu głosów przez Picarda nie widzę nic aż tak niewiarygodnego - przynajmniej nie w kontekście uniwersum Treka.

Mav:
Królowa go całkowicie spłyciła, cała idea poszła do śmieci, nagle zrobiła się to zwykła rasa cyborgów podłączonych do sieci, sterowanych przez królową, łał. To miała być rasa, która kiedyś była jak ludzie, a później zabawa z technologią, doprowadziła ich do wspólnego podłączenia się i stworzenia jednego organizmu,

Skąd to wiesz? Bo jeśli mnie pamięć nie myli w serialu nie pada na ten temat ani słowo...

Q__:
"Jedenastka" na pozycji 2. (sic!): "It's dumb, it's full of plot holes, nothing makes sense, etc.".

Jeśli ktoś stawia film Abramsa na pozycji drugiej - i to powyżej zarówno TMP - to go za przeproszeniem zdrowo pogięło. I ja tam zauważałem wszystkie błędy w czasie seansu, ale ja nie wyłączyłem mózgu w czasie projekcji, pewnie dlatego. Wogóle śmieszy mnie i zarówno irytuje to, że krytycy zauważają obiektywne wady tego filmu a mimo to pieją nad nim zachwytu, godny pożałowania stan rzeczy...
Q__
Moderator
#416 - Wysłana: 21 Maj 2013 01:59:19
Picard

Picard:
Wogóle śmieszy mnie i zarówno irytuje to, że krytycy zauważają obiektywne wady tego filmu a mimo to pieją nad nim zachwytu, gody pożałowania stan rzeczy...

A co z obiektywnymi wadami pozostałych filmów? Skupienie na mankamentach tego jednego wyłącznie wygląda trochę... obsesyjnie?
Picard
Użytkownik
#417 - Wysłana: 21 Maj 2013 02:59:31
Q__:
A co z obiektywnymi wadami pozostałych filmów? Skupienie na mankamentach tego jednego wyłącznie wygląda trochę... obsesyjnie?

Prosiłem Mav'a aby mi udowodnił, że takie dziury scenariuszowe jakie są w $tar wars 2009, występują również w innych filmach, chociażby w omawianym FC. Jak na razie tego nie zrobił i wątpię aby mu się to udało. A nawet jeśli tu i tam, w innych filmach występują jakieś buraki to u Abramsa są one znacznie liczniejsze i znacznie większy jest ich kaliber- patrz przytoczona supernowa niszcząca galaktykę albo motywacja Nero, która jest najdurniejszą rzeczą jaką do tej pory widziałem w jakimkolwiek filmie, nie tylko w ST. A do tego dochodzi jeszcze wtórność scenariusza i pochwała przemocy oraz antyspołecznego zachowania - jednym słowem splunięcie w twarz wszystkiemu temu w co Gene Roddenberry kiedykolwiek wierzył.

A ja naprawdę nie był bym tak obsesyjny względem tego filmu gdyby nie dwie rzeczy: to, że odniósł sukces, jak i to, iż ów film udaje coś czym nie jest, mianowicie nie jest Trekiem. Sorry, jeśli świni założyć na grzbiet siodło to nie stanie się ona rączym rumakiem - tak samo jeśli na klonie Gwiezdnych wojen przyczepi się łatkę Star Treka, to nie stanie się on w magiczny sposób Star Trekiem. Proste.

Mav:
Tak sobie własnie oglądam, ponownie po kilku latach "Zemstę Khana" i stwierdzam, że Kirk w tym filmie jest skończonym idiotą...

I znowu przegapiłeś sens tej sceny, tak jak przegapiłeś sens nietypowego zachowania Picarda w FC. Owszem Kirk zachowywał się w tej scenie jak najbardziej nierozważnie, ale był to celowy zabieg scenarzystów. Jednym z motywów przewodnich filmu było starzenie się, jak także wykpiwanie się śmierci tanim kosztem - stąd znane odwołanie do testu kobayashi maru - oraz przerost ego, co Kirk i Khan mieli ze sobą wspólnego. Głupie postępowanie Kirka jest tu celowe: zjadała go rutyny, pokonał go własny wiek, jak i własna arogancja. I przyszło za to zapłacić życiem komuś innemu. Ale wiesz co jest w tym wszystkim ważne? To, że Kirk w tym filmie uczy się na własnych błędach, jest zdolny do autorefleksji i zmiany własnego postępowania i oto w filmie między innymi się rozchodziło:


SULU
(breathless)
Sir, you did it.

KIRK
(enraged)
I did nothing -- except get caught
with my britches down. I must be
senile. Mr. Saavik, you just keep
right on quoting regulations.
Meantime, let's find out what the
hell is going on and see how bad
we've been --
Mav
Użytkownik
#418 - Wysłana: 21 Maj 2013 12:37:07 - Edytowany przez: Mav
Picard:
I znowu przegapiłeś sens tej sceny, tak jak przegapiłeś sens nietypowego zachowania Picarda w FC. Owszem Kirk zachowywał się w tej scenie jak najbardziej nierozważnie, ale był to celowy zabieg scenarzystów. Jednym z motywów przewodnich filmu było starzenie się, jak także wykpiwanie się śmierci tanim kosztem - stąd znane odwołanie do testu kobayashi maru - oraz przerost ego, co Kirk i Khan mieli ze sobą wspólnego. Głupie postępowanie Kirka jest tu celowe: zjadała go rutyny, pokonał go własny wiek, jak i własna arogancja. I przyszło za to zapłacić życiem komuś innemu. Ale wiesz co jest w tym wszystkim ważne? To, że Kirk w tym filmie uczy się na własnych błędach, jest zdolny do autorefleksji i zmiany własnego postępowania i oto w filmie między innymi się rozchodziło:

Oj, niestety Picard, chęć przekazania pewnych treści, a sposób w jaki się to robi, to dwie różne sprawy. Ta scena jest beznadziejnie przesadzona. Reliant złowieszczo zbliża się do Enterprise, nie odpowiada, kłamie w sprawie zepsutych cewek, a Kirk drapie się po brodzie i mówi, że to dziwne... To pasuje do Futuramy albo innej parodii. Reliant podnosi osłony, Spock o tym mówi Kirkowi, a ten patrzy jak otępiony na główny ekran... Beznadzieja. I żadne dowcipkowanie Kirka, że dał sie złapać z opuszczonymi spodniami, i ogólne przekaz, nie ratują ani trochę tej sceny. Szczególnie, że zaraz padają przez to trupy np. Scotty pojawia się na mostku ze spalonym ciałem. Swoją drogą zastanawiam się, dlaczego nie poszedł z nim od razu do ambulatorium, gdzie może dałoby się go ocalić? Czyżby kolejny przekaz, tym razem, że Scotty już jest taki stary i tyle pije, że gubi się na okręcie i myli mostek z ambulatorium?


Co to Borga, to kim by nie była królowa, to już samo jej pojawienie się zepsuło tą rasę i tyle w temacie. Masz fajnie pokazaną przepaść miedzy TNG, a tymi durnymi filmami. Tam kolektywny Borg stworzył Locutusa i wszystko było fajne i logiczne. W FC scenarzyści wymyślili jakąś durną królową, co gadała jakieś bzdury i zachowywała się jak by miała braki na tle seksualnym. Locutus był taki Borgowaty, stonowany, wypowiadał mechaniczne kwestie, same konkrety. Królowa pajacuję, robi minki, chwali się, molestuję, co to ma być? BZDURA!!!
Picard
Użytkownik
#419 - Wysłana: 21 Maj 2013 16:10:26 - Edytowany przez: Picard
Mav:
Oj, niestety Picard, chęć przekazania pewnych treści, a sposób w jaki się to robi, to dwie różne sprawy. Ta scena jest beznadziejnie przesadzona. Reliant złowieszczo zbliża się do Enterprise, nie odpowiada, kłamie w sprawie zepsutych cewek, a Kirk drapie się po brodzie i mówi, że to dziwne... To pasuje do Futuramy albo innej parodii. Reliant podnosi osłony, Spock o tym mówi Kirkowi, a ten patrzy jak otępiony na główny ekran... Beznadzieja

Beznadzieja twoim zdaniem, bo jak dla mnie to jak najbardziej pasuje do motywu starzenia się i arogancji Kirka, które to rzeczy musi ów bohater przezwyciężyć w trakcje filmu by odnieść ostateczne zwycięstwo. Musi się nauczyć, że nie zawsze łatwo da się wyłgać śmierci. I wiesz co jeszcze się stało we wzmiankowanej scenie? Kirk wykazał się tam również sprytem i pomysłowością, jak także przyznał się do winy. Pokaż mi coś takiego u Abramsa. Tak więc nie to nie jest dziura scenariuszowa, tylko celowe ukazanie motywu przewodniego filmu. To, że nie podoba Ci się to w jaki sposób ów motyw pokazano, to już twój i wyłącznie twój problem.

Mav:
Czyżby kolejny przekaz, tym razem, że Scotty już jest taki stary i tyle pije, że gubi się na okręcie i myli mostek z ambulatorium?

Gratuluje, znalazłeś jedną, rzeczywistą dziurę scenariuszową w tym filmie! Jedną a nie ponad dwadzieścia dwie jak to ma miejsce w przypadku ,,dzieła" Abramsa. I czy jest to dziura wielkości supernowej niszczącej galaktykę, albo kadeta zostającego kapitanem, albo motywacji Nero? Oczywiście, że nie!

Mav:
Co to Borga, to kim by nie była królowa, to już samo jej pojawienie się zepsuło tą rasę i tyle w temacie. Masz fajnie pokazaną przepaść miedzy TNG, a tymi durnymi filmami.

OK, pozwól, że zadam Ci pytanie. Jeśli twórcy FC wytłumaczyli by się, że wszystkie rozbieżności pomiędzy ich filmem a serialem polegają na tym, że ów film dzieje się a alter wszechświecie, to czy wówczas również miał byś problem z tą wizją Borga czy też zaakceptował byś ją tak jak zaakceptowałeś herezje J.J'a? U niego Romulanie z inteligentnej, przebiegłej i ksenofobicznej rasy zamienili się w wyłysiałych, wytatuowanych i groteskowych superzłoczyńców, Delta Vega kompletnie zmieniła położenie i wygląda jak Hoth, mostek Enterprise to iPod a maszynownia to warzelnia piwa, Pike jest staruszkiem, kapitan Jerk to łobuz i zbrodniarz wojenny, pan Ćwok to psychopata romansujący bezwstydnie z podwładną, pseudo-Scotty to zabójca psów, a pseudo-Sulu to samuraj, wogóle Gwiezdna Flota to klub niedojrzałych emocjonalnie dresiarzy... Ale dla Ciebie to wszystko jest w porządku bo J.J wymigał się wymówką o alter wszechświecie? I Ty się jednego Borga czepiasz, bo Ci się subiektywnie Królowa nie podoba... Jak mówiłem już dawniej odstępstwa od kanonu są u J.J'a znacznie większe i znacznie liczniejsze niż u poprzednich twórców Treka, więc nie wiem czym się tu zachwycasz? I to jest główny problem filmów Abrasma - nie tworzy on nic oryginalnego, kręci jedynie kiepską parodię tego co już było, nowy film to znowuż ,,Nemesis" bis.

Mav:
Locutus był taki Borgowaty, stonowany, wypowiadał mechaniczne kwestie, same konkrety

Ależ również grał Rikerowi na nerwach, miał działanie psychologiczne:
LOCUTUS
(on the contrary)
The knowledge and experience of
the human Picard is part of...
us... now. It has prepared us...
for all possible courses of
action. Your resistance is
hopeless...
(beat)
... Number One.

A czy mi się Królowa podoba jako postać i jako koncept? Właściwie nie. Mowie jedynie, że aktorka dobrze zagrała i, że sama ta postać była mniejszym odstępem od kanonu niż cokolwiek co zrobił J.J i spółka.
Arek
Użytkownik
#420 - Wysłana: 21 Maj 2013 17:13:25
Picard:
A czy mi się Królowa podoba jako postać i jako koncept? Właściwie nie. Mowie jedynie, że aktorka dobrze zagrała i, że sama ta postać była mniejszym odstępem od kanonu niż cokolwiek co zrobił J.J i spółka.

Niby prawda, jednak po prostu nie mogę przeboleć zepsucia Borga, i przez to trudno mi obejrzeć ten film
A JJ zwyczajnie się odciął od kanonu, więc trudno go karać za odstępstwa

Picard:
Jak mówiłem już dawniej odstępstwa od kanonu są u J.J'a znacznie większe i znacznie liczniejsze niż u poprzednich twórców Treka, więc nie wiem czym się tu zachwycasz?

Ale czy to źle? Evolution mister Neo, evolution :D
Ja pogodziłem się, że trek jak TOS czy TNG nie wróci, i cieszę się że nowy twórca chce pokazać coś inaczej [i to pomimo że ST 2009 zalatuje mi gniewem Khana na kilometr :D].
JJ wprowadził nowe życie do serii, zobaczymy jak pójdzie dalej. Już po STID chyba będzie można powiedzieć czy czy projekt się udał, czy jednak trzeba to uznać za porażkę. Póki filmu nie zobaczę to się nie wypowiem.
 Strona:  ««  1  2  ...  12  13  14  15  16  ...  23  24  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek / Recenzje, eseje itp.

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!