Serial: | Enterprise | Tytuł: | Zero Hour |   | Numer sezonu: | 3 | Numer odcinka: | 24 | Numer produkcyjny: | 076 | Data premiery w USA: | 26-05-2004 |   | Reżyseria: | Allan Kroeker | Gościnnie występują: | Jeffrey Combs jako Shran |   | Ocena odcinka: | 9.2 | Liczba oceniających: | 310 | Oceń w skali 1 - 10: | |
|

Więcej zdjęć |
OpisNie mając już nic do stracenia kapitan Archer podejmuje desperacką próbę ratowania Ziemi.
Minirecenzja Co by nie mówić finał sezonu ogląda się bardzo dobrze. Odcinek trzyma w napięciu od początku do końca. Akcja toczy się szybko, pojawiają się też całkiem miłe niespodzianki (Andorianie). Najgorsze wspomnienie zostawia jednak sama końcówka ...
Recenzja No i finał 3 serii Enteprise jest już za nami. Muszę przyznać - podszedłem
do tego odcinka z olbrzymimi oczekiwaniami. Nie da się ukryć, że przez to,
iż w tym sezonie pojawił się wątek rozciągnięty na całą serię - finalny
odcinek musiał być wielki. W końcu - nie może być tak, że góra urodziła
mysz. No ale przejdźmy do konkretów - dzisiaj zrobię to chronologicznie
zamiast wymieniać co było dobre a co nie.
Na początku widzimy szaleńczy pościg Archera za kulą Xindi oraz Enterprise'a
wyścig do... kuli obcych z innego wymiaru. Jest dużo rozprawiania oraz
pomysłów jak rozwalić obie sfery. Z niesamowitych nowości - dowiadujemy się,
że Enterprise dysponuje deflektorem - który wydaje się mieć podobną
skuteczność do tego znanego z TNG. No cóż - dobrze wiedzieć. Po wielu
rozprawach wreszcie dolatujemy do kulek. Gdzieś w międzyczasie dowiadujemy
się, że Archer jest odpowiedzialny za założenie Federacji Zjednoczonych
Planet - no cóż - same nowości.
Rozpoczyna się bitwa - podłe żmije rozwalają niewinną stację na orbicie
Ziemi. Sukinsyny! Archer jest wściekły - nagle do bitwy wkraczają
Andorianie - nigdzie nie widać bohaterskich statków Ziemskich które ostatnio
obroniły Enterprise przed Klingonami. Nie widać też NX-02 - może po prostu
ukradł go jakiś polski poseł... Ziemia stanowi piękne tło dla całej walki.
Nic z niej nie wylatuje, nic do niej nie dolatuje. Logika podpowiada, że
Ziemianie powinni przygotować się przez ten rok na ewentualny atak i Ziemia
winna być uzbrojona "po zęby". No... Nie jest. Archer wraz z ekipą
komandosów teleportuje się do sfery Xindi. Pokonuje wszystkich 3 strażników
w środku (?!?) a następnie przystępuje do przekręcania jarzeniówek. W tym
samym czasie Enterprise wlatuje w najgęstsze pole anomalii jakie
kiedykolwiek widziała nasza załoga i... nic się nie dzieje!!! Żadnych awarii
systemów, jedynie po jakimś czasie wszystkim się robi "dziwna skóra". Trip
odpala cudowną broń jaką jest w Treku deflektor i czekamy. W międzyczasie
pojawiają się obcy którzy nie chcą dopuścić do zniszczenia sfer. Następuje
krótka walka z obcymi.
Tymczasem w okolicach Ziemi trwa rozwalanie sfery Xindi. Niebiescy rozwalili
już statek reptilianów - niestety - główny teleportował się do sfery.
Dochodzi do ostatecznego starcia pomiędzy Archerem a paskudnym panem z
łuskami. Jak to bywa w tego typu filmach - siła "tamtego" nie ma żadnego
znaczenia - wszyscy już dobrze wiedzą, że przegra. W tym wypadku zostaje
rozerwany na kawałki i Archer niczym Duke Nuke'm z pogardą patrzy na jego
dymiące ścierwo. W międzyczasie - pomimo bohaterskich prób obcych z innego
wymiaru Trip rozwala sferę obcych - ta wybucha i pociąga za sobą pozostałe -
przestrzeń wraca do normy - obcy umierają w bólu. Wszyscy z wyjątkiem
doktorka wyglądają jak puzzle ale - to nie problem - tak poważne uszkodzenia
skóry naprawią się przecież same za niecały dzień. Trip i T'Pol mają swoją
obowiązkową ostatnią pogawędkę przed końcem sezonu. Całkiem miłą - ale
spodziewałem się, że T'Pol będzie miała 69 lat... No cóż... ma 66 - blisko
było. Enterprise wlatuje do kolejnej wielkiej kobyły Aquaticów i odlatuje w
stronę Ziemi.
I tu - chciałbym powiedzieć - kończy się ten epizod... Ale... Nie...
Niestety, on się tu nie kończy...
Enterprise dolatuje do Ziemi... Otwiera kanały komunikacyjne... I... Nic...
Nie ma odpowiedzi! Co się stało??? Wysyła prom na Ziemię - i nagle... Tak...
Chociaż nie dowierzam własnym oczom to... tak - to... samoloty z drugiej
wojny światowej (marki nie znam). Łot de hel?!? Za chwilę - przejście do
obozu gdzie słychać strzały, wszędzie pełno rannych, wszyscy mówią po
niemiecku, swastyki na ścianach - Sieg Heil - wchodzi Fuhrer - Xindi - szuka
Archera - ten leży obok ranny...
STAŁO SIĘ!!! Bakula zrobił pełne koło! Znowu jest w Quantum Leap!!!
I to koniec mojego opisu tego odcinka... W zasadzie mógłbym wypisać filmy i
seriale z których elementy znalazłem w tym odcinku - lista byłaby strasznie
długa. W zasadzie nic nie było tutaj oryginalne. Poza kompletnie absurdalnym
zakończeniem - nie było nawet mowy o jakimkolwiek zaskoczeniu!!! Po
prostu... Żałuję trochę, że będzie jednak kolejna seria Enterprise'a. Mam
szczerą nadzieję, że tego Hitlera to wystarczy na jeden odcinek tylko... Ale
mam wrażenie, że będą tego co najmniej 4.
Moja ocena - 4/10 - niestety - w obu skalach - ze względu na to, że -
praktycznie nic już nie pozostało na placu boju. To był przykład na to, że
spieprzyć można absolutnie wszystko. Owszem - odcinek ogląda się z
zaciekawieniem, niby ma wszystko co powinien mieć - ale jakiś taki głos w
głowie podpowiada człowiekowi, że coś jest nie tak z tym odcinkiem...
zupełnie jakby się było w Matrixie i wszędzie widzi się pewne drobne
nieścisłości - szczególnie na szwach pomiędzy "zapożyczeniami" z innych
produkcji.
Tekst: KANE
2004-05-27
Pliki wideoZwiastun odcinka (5 MB)
|